czwartek, 30 kwietnia 2015

27. You always will be my LA BABY!

Ten ostatni rozdział dedykuję Wam wszystkim, ale w szczególności 
moim najwierniejszym czytelniczkom czyli:
Lily Ol, Michkusi, Kindze Skórze, Martynie Bieber,
Natalii Łabojewskiej, Antoninie Zamiar i Juli_460
Życzę każdemu kto prowadzi bloga takich czytelników jak Wy! :*



-O nie! Tym razem nie pozwolę Ci uciec!- poczułam jak silne dłonie chłopaka przyciskają mnie do maski samochodu. -Mam gdzieś czekanie, bo wiem, że jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni to nie musimy czekać! Przejdziemy przez to całe gówno razem, ramie w ramię!
-Justin, nie możesz rzucić wszystkiego dla mnie- wyszeptałam próbując opanować łzy i łamiący się głos
-Przez ten cały czas kiedy patrzyłem Ci w oczy i cały ten czas gdy pisałem do Ciebie o drugiej w nocy, że nie mogę przestać o Tobie myśleć. Nie rozumiesz tego? Zdecydowałem się na Ciebie, po prostu się kurwa na Ciebie zdecydowałem, bo nikt... Po prostu nikt nie dał mi takiego uczucia jakie dałaś mi Ty. Proszę nie zabieraj mi tego- skinęłam lekko głową nie będąc w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa i z całej siły przytuliłam Justina.
-Przepraszam, Justin- wyszeptałam nie odrywając się od blondyna i pozwalając by mój tusz brudził jego koszulkę.
-Już dobrze, księżniczko, już dobrze

2 LATA PÓŹNIEJ!

-Pasażerowie lotu 162 proszeni są o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Przygotowujemy się do lądowania.- spojrzałam na blondyna, który smacznie chrapał na siedzeniu obok. Wyglądał tak słodko, że postanowiłam go nie budzić i sama zatroszczyłam się o jego bezpieczeństwo zapinając jego pas.
Kilka tygodni wcześniej postanowiliśmy, że zaraz po ukończeniu przeze mnie szkoły i odebraniu dyplomu wybierzemy się do Nowego Jorku, który stał się dla Justina drugim domem odkąd rok temu zaczął swoją przygodę koszykarską w New York Knicks. Oczywiście nie miałam mu tego za złe, a wręcz przeciwnie! Bardzo go wspierałam tak samo jak on mnie podczas mojej terapii, która trwała ponad rok i była bardzo, ale to bardzo ciężka zarówno dla mnie jak i dla moich najbliższych. Na szczęście wszystko się udało i moja waga od kilkunastu miesięcy nie spada poniżej 50 kg. 
-Jaay, obudź się- lekko potrząsnęłam ramieniem chłopaka, a ten po omacku zaczął dotykać mojej twarzy palcem wskazującym -Co Ty robisz?-zapytałam zdziwiona
-Szukam wyłącznika- mruknął powoli otwierając oczy i całując mnie w usta. -Mmm, chyba znalazłem-wyszeptał ponownie złączając nasze wargi.
-Patrz Zbyszek jaka ta dzisiejsza młodzież niewychowana - usłyszeliśmy głos starszej kobiety i o mało nie wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście Justin musiał dolać oliwy do ognia mówiąc mi wszystkie niegrzeczne rzeczy, które będzie ze mną robił dziś wieczorem na tyle głośno by słyszał to prawie każdy w samolocie. Przyznam, że mimo iż słowa Justina miały na celu tylko zdenerwowanie starszej kobiety to skłamałabym mówiąc, że mnie nie podnieciły. 
-Co teraz robimy?- zapytałam, gdy wsiedliśmy do taksówki
-Jedziemy do hotelu, a później zabieram Cię na kolację- skinęłam głową wtulając się w tors chłopaka. -Boże jak tu jest pięknie- szepnęłam podziwiając zza szyby zachód słońca.
Jak się później okazało zatrzymaliśmy się w hotelu Baccarat, który był po prostu nie z tej ziemi i spędzenie kilku nocy w nim kosztowało z pewnością więcej niż kiedykolwiek zarobię, ale oczywiście Justin stwierdził, że należy mi się wszystko to, co najlepsze.
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko totalnie nie mając siły na nic.
-Kochanie, wezmę tylko szybki prysznic i wychodzimy- skinęłam głową i odprowadziłam Justina wzrokiem do drzwi. Leżałam wsłuchując się w głosy z telewizora i wtedy wpadł mi do głowy pomysł by nieco pomóc Justinowi w kąpieli. Szybko zeskoczyłam z łóżka i w drodze do łazienki ściągałam z siebie ubrania. Delikatnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam blondyna odwróconego tyłem do mnie nucącego jakąś nieznaną mi piosenkę. Nie zastanawiając się długo pozbyłam się bielizny i podeszłam do chłopaka przytulając się do jego pleców.
-Przyszłam Ci pomóc- szepnęłam delikatnie błądząc dłońmi po jego ciele. Usłyszałam jęk wydobywający się z ust chłopaka, gdy zahaczyłam palcami o jego przyjaciela i poczułam jak odwraca się do mnie twarzą, przyciskając mnie do jednej ze ścian kabiny prysznicowej i atakując moje usta. Jego dłonie co chwilę ściskały moje piersi lub tyłek, zaś moje wytrwale pracowały przy jego penisie, który zdawał się być już gotowy do dalszej zabawy.
-Odwróć się- posłusznie odwróciłam się opierając dłonie o ścianę. -Grzeczna dziewczynka- poczułam mocne uderzenie w pośladek, a następnie ostry ból spowodowany gwałtownym wejściem we mnie. -Jesteś taka ciasna, księżniczko- jęknęłam słysząc te niegrzeczne słówka chłopaka i czując jeszcze mocniejsze pchnięcia.
-Jaay- szepnęłam czując niesamowite spełnienie. Moje nogi były jak z waty i byłam wdzięczna Justinowi za to, że mnie trzymał. Nie wiem po jakim czasie wróciłam do świata żywych, ale nie miałam siły już kompletnie na nic, dlatego wraz z Justinem wzięliśmy szybki prysznic już bez żadnych przygód i wróciliśmy do pokoju.
-Może podarujemy sobie dzisiejsze wyjście i zamówimy kolację do pokoju?- skinęłam głową i uśmiechnęłam się leniwie do chłopaka, który już zdążył wykręcić numer do restauracji by zamówić uwielbiane przez nas smakołyki.
Wyszłam na balkon w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Lekki wiatr owiał moje rozgrzane ciało i to było niesamowite uczucie. Spojrzałam na Justina, który wygodnie siedział na leżaku wodząc za mną wzrokiem i zaciągając się dymem z papierosa.
-Jesteś taka piękna- oznajmił łapiąc moją dłoń i wciągając mnie na jego kolana.
-I cała Twoja- dodałam wtulając się w jego tors i wsłuchując się w bicie jego serca.


Obudziły mnie promienie słoneczne padające wprost na moją twarz przez ogromne drzwi balkonowe. Powoli otworzyłam powieki i spojrzałam w bok jednak zamiast chrapiącego blondyna zastałam tylko karteczkę z napisem:
"Wyszedłem pobiegać,
Love you baby girl xo"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeciągnęłam leniwie ponownie opadając głową na miękkie poduszki jednak nie mogłam już zasnąć, więc po chwili zeskoczyłam z łóżka i ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Chłodna woda w połączeniu z moim rozgrzanym ciałem spowodowała przyjemne dreszcze i zastrzyk energii, której przyznam trochę mi brakowało po nocy spędzonej z Justinem. Po wyjściu z kabiny prysznicowej osuszyłam swoje ciało ręcznikiem i założyłam na siebie czystą bieliznę oraz kremową sukienkę w kwiaty i beżowe conversy. Rzęsy przejechałam kilka razy tuszem, a na usta nałożyłam pomadkę ochronną.
-Dzień dobry, śpiochu- uśmiechnęłam się do lustra łapiąc w nim kontakt wzrokowy z Justinem, który opierał się o drzwi. -Jak się spało?- zapytał ciągle mnie obserwując
-Krótko, ale przyjemnie- odpowiedziałam całując blondyna w usta i ruszając do pokoju. -To co dzisiaj robimy?- zapytałam
-Najpierw śniadanie
-A później?
-Niespodzianka- puścił mi oczko uśmiechając się tajemniczo. Złączył nasze dłonie razem i ruszyliśmy do restauracji umieszczonej w hotelu. Justin zamówił dla nas pancake'sy z bananami i nutellą, które były po prostu obłędne.
Następnie opuściliśmy hotel i zaczęliśmy zwiedzanie tego pięknego miasta. Zaczęliśmy od statuy wolności, następnie udaliśmy się do Madison Square Garden, gdzie trenuje jego drużyna i jeszcze przed obiadem postanowiliśmy się przejść po Time square.
-Co my tu robimy?- zapytałam Justina, gdy zatrzymaliśmy się przed sklepem Tiffany&Co.
-Pamiętasz jak obiecałem, że kiedyś Cię tu zabiorę i będziesz mogła sobie kupić, co tylko zechcesz?-skinęłam głową nadal nie wiedząc, o co mu chodzi. -No więc dzisiaj jest ten dzień - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd swoich pięknych, prostych ząbków jednak byłam w zbyt dużym szoku by odwzajemnić gest.
-Żartujesz sobie, prawda?- zapytałam wchodząc do środka, który wyglądał jak nie z tej ziemi.
-A wyglądam jakbym żartował, skarbie?- przewróciłam oczami i podeszłam do gabloty, w której znajdowała się najpiękniejsza biżuteria jaką kiedykolwiek widziałam. -Tak jak wspomniałem możesz wybrać sobie, co tylko zechcesz- poczułam jak blondyn całuje mnie w policzek i rusza przed siebie po chwili znikając całkowicie z pola widzenia.
-I jak wybrałaś coś?
-Justin to wszystko jest tak cholernie drogie, nie chcę żebyś wydawał na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze. - wyszeptałam na, co tym razem blondyn przewrócił oczami
-Powiedz mi tak szczerze, co Ci się podoba - trochę zawstydzona podeszłam do szafki, w której był piękny srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie kluczyka z serduszkiem.
-To tak jakbym dawał Ci klucz do mojego serca- oznajmił zapinając biżuterię na mojej szyi. Przejechałam opuszkami palców po zawieszce i odwracając się do chłopaka pocałowałam go tym samym dziękując mu za tak wspaniały prezent.
-Jak ja Ci się za to odwdzięczę?- zapytałam wtulając się w blondyna
-Na początek możesz postawić mi jakąś dobrą pizze, bo cholernie zgłodniałem- zaśmialiśmy się obydwoje i ruszyliśmy do jeff's na mega kaloryczną, ale przepyszną pizze, a zaraz po jej zjedzeniu wróciliśmy do hotelu.
-Jedyne o czym teraz marzę to pójście spać - oznajmiłam ściągając buty i kładąc się do łóżka
-Zostaw to marzenie na później i idź się przygotować, bo zabieram Cię gdzieś- oparłam się na łokciach przyglądając się Justinowi, który właśnie wyciągał z szafy garnitur.
-Co to za okazja, że Ty zakładasz garnitur?-zapytałam zdziwiona, ponieważ wiem jak bardzo Jay nie lubi ubierać się elegancko.
-Bardzo ważna, kochanie - wzruszyłam ramionami wiedząc, że nic więcej nie wyciągnę z niego i podeszłam do swojej szafy.
-Skoro nie wiem gdzie idziemy to może powiesz mi, co mam ubrać?
-Księżniczko, mogłabyś ubrać worek na śmieci, a i tak wyglądałabyś pięknie
-Chcesz zaryzykować?- zapytałam unosząc brew i zachowując powagę, która po prostu mi nie wyszła,bo po zaledwie kilku sekundach zaczęłam się śmiać.
Ostatecznie zdecydowałam się na założenie czarnej, długiej sukienki i tego samego koloru szpilek. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
-Kurwa- spojrzałam na blondyna, który za nic na świecie nie potrafił sobie założyć muszki. -Pomożesz?- skinęłam głową i podeszłam do chłopaka.
-Wyglądasz tak seksownie- dodałam poprawiając kołnierzyk jego koszuli i całując go lekko w usta
-A czuję się jak klaun- posłał mi krzywy uśmiech przepuszczając mnie w drzwiach i zamykając za nami drzwi.
Droga do empire state building zajęła nam kilkanaście minut taksówką. Była godzina 22 jednak oprócz nas i ochrony nie było nikogo. Przeraziłam się gdy powiedziano mi że żeby wyjść na 102 piętro trzeba pokonać grubo ponad tysiąc schodów jednak Justin uspokoił mnie tłumacząc, że pojedziemy windą. Nie żebym miała coś przeciwko odrobinie ruchu jednak w moim obecnym stroju raczej ciężko byłoby mi pokonać tyle schodków.
-Justin, co to wszystko ma oznaczać?- zapytałam gdy weszłam na plac widokowy, na którym było pełno herbacianych róż oraz waniliowych świeczek, które wprost uwielbiam.
-No więc jakby to zacząć żeby nie spieprzyć... - spojrzałam na blondyna, który zdenerwowanie wypisane miał na twarzy. Zbliżyłam się do niego i właśnie wtedy złączył nasze dłonie razem i spojrzał mi w oczy.
-Mój ojciec zawsze powtarzał mi takie słowa o kobietach  "Jeżeli jest wyjątkowa, nie będzie łatwa. Jeżeli jest łatwa, nie jest wyjątkowa. Jeżeli jest tego warta, nie poddajesz się. jeżeli się poddajesz nie jesteś jej wart... Prawda jest taka, że każdy Cię zrani trzeba tylko znaleźć tych, za których warto cierpieć" i wiesz, co? Znalazłem taką osobę. Val, cholera przysięgam Ci że zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. Zajmę się Tobą, gdy będziesz chora i będę tulił gdy będzie Ci zimno. Będę opowiadał wszystkie najśmieszniejsze historie kiedy będziesz smutna. Będę Ci śpiewał podczas naszych długich przejażdżek samochodem i obiecuję, że zawsze będę stał po Twojej stronie, zawsze trzymając Cię za rękę,  bo... Bo Cię kocham i żadne słowa tego nie wyrażą. Wiem, że nie będzie łatwo i zdaje sobie sprawę z tego, że będzie sporo momentów, w których obydwoje będziemy mieli dość, ale jestem cholernie pewny, że przezwyciężymy wszystkie przeciwności losu jeżeli dasz mi szansę i wyjdziesz za mnie - spojrzałam na Justina, który uklęknął  przede mną z małym czerwonym pudełeczkiem w dłoni. -Zgadzasz się? - zapytał przestraszonym głosem
-Tak- wyszeptałam nie mogąc opanować łez. Poczułam jak chłopak wsuwa na mój palec srebrny pierścionek w kształcie serca, który kilka godzin wcześniej podziwiałam w sklepie Tiffaniego.
-Pokochanie Ciebie było najlepszą decyzją w moim życiu - dodałam złączając nasze usta razem jednak nasz pocałunek został przerwany głośnymi oklaskami i wiwatami. Odsunęłam się od chłopaka i zauważyłam wszystkich najbliższych mi ludzi tj. rodziców, Austina, Niall'a, Kate, Chaz'a, Pattie, Jazmyn, trenera Justina oraz jego kilku kolegów z drużyny.
-Powiedziała "tak"- krzyknął Justin podnosząc moją dłoń, którą zdobił najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy jaki kiedykolwiek widziałam. Od razu po tym wszyscy zaczęli nam gratulować, co było niesamowicie miłe. Resztę nocy spędziliśmy na zabawie i świętowaniu zaczynającego się w naszym życiu nowego rozdziału.
-Kochanie, mimo iż będziemy teraz mieszkać w Nowym Jorku to i tak na zawsze zostaniesz moją L.A Baby- uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta razem.
-Wiesz, Justin,przez całe moje 21-letnie życie pooglądałam tysiące filmów romantycznych i każda z tych historii miłosnych była piękna, ale nasza i tak jest zdecydowanie moją ulubioną. - dodałam wtulając się w chłopaka i podziwiając panoramę naszego pięknego miasta.


___________________________________________________________
To już naprawdę koniec... :(
Kochani, to ostatni rozdział i ostatnia notatka, więc poświęćcie jeszcze minutkę i ją przeczytajcie.
Na początek przeogromnie chciałabym podziękować WAM za 48853 wejścia i 354 komentarze oraz 18 obserwatorów!
Bardzoo, ale to bardzo dużo radości sprawiło mi pisanie tego opowiadania i mam nadzieję, że Wam sprawiło dużo radości czytanie go. Historia Val i Justina się skończyła, ale moja przygoda z pisaniem z pewnością nie! Mam już pomysł na kolejne opowiadanie z Justinem w roli głównej, więc jeżeli chcecie kolejne fanfiction mojego autorstwa to piszcie w komentarzach lub na asku, a w międzyczasie możecie zalukać na moje opowiadanie z Lukiem Hemmings'em w roli głównej -->RT
To już tyle z mojej strony, jeżeli chcecie być na bieżąco z informacjami na temat nowego opowiadania czy rozdziałów to zapraszam jeszcze raz na mojego aska.
Dziękuję Wam za wspólnie spędzone chwile, jesteście najlepsi! :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

26.I think it's time to walk away.

NOTKA!
To jest przedostatni rozdział tego opowiadania, mam nadzieję, że się podoba. Baaardzo dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście cudowne! :*
Mam takie pytanie, a mianowicie czy chcielibyście nowe opowiadanie z Bieberem? Przyznam, że mam już jakiś tam pomysł, ale nie wiem, co Wy na to :)


Minęły dwa tygodnie od naszej kłótni z Justinem i zamiast być lepiej było coraz gorzej. Było mi strasznie ciężko wytrzymać bez jego sms'ów na dzień dobry i dobranoc, bez jego uśmiechu, jego głosu, po prostu bez jego całego jednak zdecydowałam, że nie wyciągnę ręki jako pierwsza. Szczerze, myślałam, że napisze do mnie zaraz po naszej kłótni jednak tak się nie stało, najwidoczniej tak mu na mnie zależało...
Przewróciłam się po raz setny na łóżku sprawdzając godzinę w telefonie. -4:05- westchnęłam i zrezygnowana wstałam z łóżka nie mogąc już dłużej leżeć. Włożyłam na siebie zwykłe czarne leginsy oraz szarą bluzę, która w sumie należała do Justina. Spojrzałam w lustro i ten widok zdecydowanie mnie przeraził. Włosy w totalnym nieładzie, okropne worki pod oczami spowodowane płaczem i niewyspaniem, zwisającą ze mnie bluza i odstające od nóg leginsy. Miałam straszną ochotę uderzyć z całej siły w to lustro jednak po pierwsze: nie miałam siły, a po drugie: obudziłabym Austina i wtedy zasypałby mnie milionem pytań.Wyciągnęłam z szuflady biurka słuchawki, na stopy włożyłam trampki i wyszłam z domu. Na początku chciałam przejść się tylko do parku jednak moje nogi zaprowadziły mnie do miejsca, w którym byłam pierwszy raz z Justinem, tam gdzie graliśmy w prawdę czy wyzwanie i tam gdzie wyznałam mu, że go kocham. Rozglądnęłam się dookoła i usiadłam na ziemi podziwiając budzące się do życia miasto.
-Haloo,halo- usłyszałam jakiś głos i powoli otworzyłam oczy nie wiedząc do końca, co się dzieje. -Nic Pani nie jest?- spojrzałam na kobietę, która pochylała się nade mną wyraźnie wystraszona.
-Um, musiałam zasnąć- szybkim ruchem podniosłam się z twardej ziemi. -Przepraszam, że Panią wystraszyłam- dodałam z lekkim uśmiechem
-Nic się nie dzieje, cieszę się, że nic Pani nie jest- uśmiechnęłam się ponownie i po pożegnaniu się z kobietą ruszyłam do domu.
Miałam jeszcze godzinę do szkoły, a dzięki temu, że rodzice sprezentowali mi samochód nie musiałam się śpieszyć i obawiać tego, że spóźnię się na autobus.
Wykąpałam się, ubrałam na siebie jasne jeansy i kremowy sweterek, włosy rozpuściłam jednak nie miałam siły się malować, więc poszłam od razu do kuchni w celu zjedzenia jakiegoś śniadania. W końcu dotarło do mnie to jak wyglądam, poza tym i tak nie miałam już dla kogo chudnąć.
Wyciągnęłam potrzebne składniki i zrobiłam kilka tostów z serem. Jedzenie nie przychodziło mi z łatwością i jakiś mały głosik w mojej głowie cały czas przypominał mi o tym, że nie powinnam jeść, bo przytyje jednak dzisiaj starannie go zagłuszyłam. Po zjedzeniu śniadania  założyłam trampki na stopy, wsiadłam do samochodu i ruszyłam do szkoły.
Na trzech początkowych lekcjach każdy nauczyciel mnie upominał, ponieważ co chwilę zasypiałam. Jednak później poszło trochę lepiej mimo iż totalnie nie mogłam się skupić. Na każdej przerwie mój mózg błagał Boga o to bym nie spotkała Justina niestety moje serce miało inne zdanie i akurat właśnie jego Bóg posłuchał...
-Um, cześć, pogadamy?- spojrzałam na blondyna, który wypalał mi dziurę w twarzy
-Jas...
-Ej, stary mamy trening, chodź!-zza pleców Justina wyłonił się niejaki Alex, którego w tej chwili zabiłam milion razy w myślach za to, że nam przerwał
-Jak zwykle- szepnęłam powoli oddalając się od nich
-Zaczekaj- poczułam dłoń Justina na moim ramieniu i zirytowana przewróciłam oczami jednak po kilku sekundach odwróciłam się tak że staliśmy ze sobą twarzą w twarz.
-No co?- zapytałam, gdy blondyn zamilkł
-Dzisiaj jest mecz o mistrzostwo między nami, a Berkleley i wiem, że zapewne nie zasłużyłem sobie na to żebyś mi kibicowała jednak chcę z Tobą porozmawiać na neutralnym gruncie, więc może spotkalibyśmy się po meczu?- mówił tak szybko, że jedyne, co z tego zrozumiałam to że mamy się spotkać. -To jak? Będziesz tam?
-Tak- na twarzy Justina pojawił się lekki uśmiech, nachylił się nade mną tak jakby chciał mnie pocałować jednak w ostatniej chwili odsunął się i ruszył do sali.

Reszta dnia zleciała mi zaskakująco szybko, ponieważ prawie na każdej lekcji miałam jakieś zaliczenia. Do domu wróciłam około godziny 15 i oczywiście zamiast brata przywitała mnie karteczka z napisem "Jestem u znajomych, będę jak wrócę". Zmięłam papier w kulkę i wyrzuciłam do śmieci. Następnie zjadłam zrobioną przez Austina zupę pomidorową, która przyznam była bardzo dobra. Przez chwilę walczyłam z chęcią pójścia do ubikacji w celu zwrócenia wcześniej zjedzonej zupy jednak ostatecznie powstrzymałam się przed tym.
-Weź się w garść,Val- pomyślałam zaciskając pięści i ruszając do pokoju.
Na początku postanowiłam odrobić wszystkie zadane mi prace, co poszło mi bardzo szybko w przeciwieństwie do uczenia się na pamięć regułek z psychologii.
Po trzech godzinach ciągłego powtarzania stwierdziłam, że mam to wszystko w dupie i włączyłam laptopa puszczając jakąś piosenkę znalezioną na Youtube. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18:00, co oznaczało, że mecz właśnie się zaczął. Od tego całego "spotkania" z Justinem przez cały czas zastanawiałam się czy pójść na ten mecz czy nie. Wiedziałam, że jest dla niego mega ważny
-.w przeciwieństwie do mojego prawa jazdy i całej mnie. -moja podświadomość jak zwykle musiała się wtrącić.
Nie zastanawiając się dłużej nad tym wszystkim podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jasne, podarte jeansy i bluzę naszego uniwersytetu.Na stopy standardowo wciągnęłam trampy i samochodem udałam się na mecz. Przez głupie utrudnienia na drodze na mecz dotarłam na 10-minutową przerwę, co oznaczało, że ominęłam dwie kwarty.
-Val, Val chodź tu- spojrzałam na Niall'a, który jak głupi machał do mnie ręką, w której trzymał hotdoga. -Chcesz trochę?- zapytał, gdy usiadłam obok niego.
-Um, nie dzięki. Jak mecz?
-Hm, jakby to ująć- udawał zastanowienie masując się po brodzie -Beznadziejnie- dodał biorąc kolejny kęs.
-Gdyby nie fakt, że Bieber jest Twoim chłopakiem to sprałbym mu mordę za to jak gra- oznajmił Liam wychylający się zza Niall'a.
-Co? Przecież Justin jest najlepszy w drużynie- dodałam w obronie chłopaka
-No cóż, był aż do dzisiaj- odwróciłam wzrok od chłopaków i zobaczyłam jak obydwie drużyny wchodzą na parkiet. Zauważyłam, że Justin, co chwilę rozgląda się po trybunach jakby kogoś szukał i w myślach błagałam by szukał właśnie mnie.
Druga połowa była o wiele lepsza od pierwszej, ponieważ do remisu z Berkleley brakowało im tylko jednego punktu, a do zwycięstwa minimum dwóch. Niestety czas nie był naszym sprzymierzeńcem i do końca meczu zostało zaledwie pięć sekund. Zauważyłam, że Justin ma piłkę i nie wiem, co mi odbiło, ale stanęłam na krzesełku, na którym wcześniej siedziałam i z całej siły krzyknęłam
-Dasz radę, Justin- nasze spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały, a następne co pamiętam to głośne krzyki zgromadzonych osób.
Jak się okazało dzięki Justinowi,a  raczej jego precyzyjnemu rzutowi wygraliśmy przewagą trzech punktów. Powoli próbowałam wydostać się z budynku jednak przez ogromny tłum nie było to łatwe zadanie na szczęście wiedziałam, że drzwi w tylnym wejściu nie są zamknięte, więc wyszłam przez nie i czekałam oparta o swój samochód na Justina.
-Hej, długo czekasz?- spojrzałam na chłopaka, który zbliżał się do mnie. Wyglądał niesamowicie, czarna koszulka opinała jego mięśnie, szare dresy luźno zwisały w kroku, na ramieniu przewieszoną miał dużą torbę, a na nogach białe air force. -Żyjesz?
-Co? Um, tak żyję- dodałam otrząsając się z transu i wracając na ziemię. -Chciałeś pogadać, więc...
-To może się przejdziemy?- skinęłam głową na znak, że się zgadzam i ruszyliśmy przed siebie. -Wiesz na początku to chciałbym Ci podziękować za to, co dzisiaj zrobiłaś. Dzisiejsza wygrana to Twoja zasługa- dodał uśmiechając się lekko
-Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Po prostu... Po prostu czułam, że musze to zrobić- powiedziałam wbijając wzrok w czubki butów
-To było genialne, przynajmniej zapamiętają mnie dobrze- uniosłam brew zdziwiona słowami chłopaka
-Co to ma znaczyć?- zapytałam
-To był mój ostatni mecz, zrezygnowałem- oznajmił z uśmiechem, który nie był szczery
-Dlaczego?
-Val, słuchaj- złapał moją dłoń i pociągnął tak, że usiadłam obok niego -przez tą całą koszykówkę nie miałem dla Ciebie czasu, a jak już znalazłem chwilę to i tak tylko się kłóciliśmy, nie mogę już dłużej tego znieść.
-Ale to nie oznacza, że musisz odchodzić z drużyny
-To dwa różne światy, nie umiałem pogodzić ich razem, więc musiałem wybrać jeden
-Byłabym najgorszą osobą na świecie, gdybym pozwoliła Ci na dokonanie takiego wyboru. Zawsze powtarzałeś, że interesuje Cię koszykówka, że to najlepszy sport na świecie i przypomnij sobie teraz ile trudu włożyłeś w to by być teraz w drużynie, co lepsze być jej kapitanem! Nie pozwolę Ci na to byś zrezygnował z czegoś, co kochasz!
-Ciebie też kocham- krzyknął wstając z miejsca -Każdej, pieprzonej nocy, gdy kładłem się do łóżka myślałem, że nie mogę być w Tobie bardziej zakochany i każdego ranka udowadniałem sobie jak bardzo się myliłem.
-Przestań!- powiedziałam stanowczo, wstając z ławki. -Teraz mówisz mi jak bardzo mnie kochasz, ale gdzie byłeś gdy potrzebowałam Cię najbardziej? Zrozum w końcu, że nie potrzebuję tych wszystkich pięknych słów, potrzebuję czynów.
-Więc, co do cholery mam zrobić? Zrobię wszystko
-Obiecaj, że wrócisz do drużyny i dalej będziesz takim świetnym kapitanem, a ja w tym czasie zajmę się sobą, bo w końcu zrozumiałam, że mam ogromny problem.- zbliżyłam się do chłopaka na tyle blisko, że nasze czubki butów się stykały -Kocham Cię i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się być razem- stanęłam na czubkach palców i pocałowałam blondyna w usta jednak zanim zareagował odsunęłam się i uciekłam w kierunku samochodu.

_____________________________________________________________

ASK REBELLIOUS TEENAGER

piątek, 3 kwietnia 2015

25. You changed, Justin!

NOTKA!
Wydaje mi się że każdy zna tłumaczenie tej piosenki, więc nie tłumaczyłam jej tutaj. 
Naprawdę jest mi strasznie smutno, że tak mało ludzi komentuje to opowiadanie i w końcu zdecydowałam, że naprawdę nie ma sensu go dużej prowadzić. Moja decyzja jest nieodwołalna, więc nawet nie proście bym zmieniła zdanie. Oczywiście będzie jeszcze kilka rozdziałów, więc liczę na to że chociaż na samym końcu się wykażecie! Nie mówię tutaj o wszystkich czytelnikach, bo wiem, że są tacy, którzy komentują każdy rozdział za co niesamowicie im dziękuję, bo tak naprawdę tylko dzięki nim piszę dalej :)



Dwa miesiące później

-Val, wstawaj!- usłyszałam męski głos i niechętnie otworzyłam oczy spoglądając na zegarek w telefonie według, którego miałam jeszcze trzy godziny do szkoły. Przewróciłam się na bok i próbowałam ponownie zasnąć jednak głośny hałas wydobywający się z kuchni mi to utrudniał. 
-Austin do cholery ja chce spać!- warknęłam przyciskając poduszkę do głowy. Jakoś ponad miesiąc temu po długiej rozmowie pomiędzy mną, a Austinem postanowiłam wrócić do domu. Miałam i mam do dzisiaj żal do mojego brata za to jak się zachowywał jednak to nadal mu brat i go kocham, a poza tym było mi już głupio siedzieć na głowie Justinowi. Muszę przyznać, że moja wyprowadzka od Biebera miała również złą stronę, a mianowicie taką, że nie widywaliśmy się zbyt często, bo albo ja miałam naukę, albo on trening w koszykówkę, a odkąd został kapitanem szkolnej drużyny to o randkach mogłam zapomnieć, musiałam się zadowalać, krótkimi spotkaniami podczas drogi do szkoły i to pod warunkiem, że mieliśmy na tą samą godzinę.
-Masz egzamin za niecałą godzinę, a chyba nie chcesz go oblać- momentalnie otworzyłam oczy i stuknęłam się w głowę ze złości, że zapomniałam o tak ważnym wydarzeniu. Jakoś dwa miesiące temu postanowiłam w końcu zapisać się na prawo jazdy i mimo tego, że na początku totalnie mi nie szło wytrwałam i właśnie dzisiaj mam końcowy egzamin. -Zrobię Ci śniadanie, a Ty się w tym czasie ogarnij
-Dzięki- uśmiechnęłam się do brata i zaczęłam poszukiwanie ubrań. Zadanie okazało się być trudniejsze niż przypuszczałam, ponieważ prawie wszystkie ubrania były za duże,jednak na dnie szafy znalazłam granatową spódniczkę i biały crop top w paski, który pasował idealnie. Następnie przeczesałam szczotką włosy i wytuszowałam rzęsy mascarą. Wychodząc z pokoju rzuciła mi się w oczy waga, więc z ciekawości na niej stanęłam. 
-46,8 jeszcze dwa kilogramy w dół i będzie pięknie- mruknęłam sama do siebie. -Austin, nie jestem głodna- powiedziałam mijając brata, który zajadał się jak zwykle omletem.
-Jesteś pewna? Ostatnio strasznie schudłaś i wydaje mi się ze...
-Jest w porządku, po prostu się stresuję tym egzaminem i nie mogę niczego przełknąć- dodałam przerywając chłopakowi. Założyłam na stopy granatowe baleriny i wyszłam z mieszkania czekając na Justina, który miał mnie zawieźć na egzamin.
-Szlag- spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że blondyn spóźnia się już od dobrych 15 minut. Wybrałam numer chłopaka i dopiero przy szóstym sygnale usłyszałam jego głos
-Val?Co jest?
-Gdzie jesteś?
-Jest 7 rano, więc jak myślisz, gdzie jestem?- nie odpowiedziałam, więc blondyn kontynuował- Val, śpię miałem wczoraj do późna trening, a dzisiaj jest wielki mecz, więc muszę się wyspać. Stało się coś?
-Nie, nic się nie stało, miłego spania- rozłączyłam się zanim Justin mógł coś powiedzieć. Przyznam, że byłam zła na niego chociaż bardziej było mi przykro, że zapomniał o czym tak ważnym dla mnie. Szczególnie, że ja pamiętam o każdym jego meczu i na każdym siedzę na trybunach i mu kibicuję.
-Ej, co Ty tu jeszcze robisz?- odwróciłam się zastając mojego brata z papierosem w dłoni
-Um, Justin tak jakby no...
-Zapomniał, że masz egzamin?- skinęłam lekko głową nawet nie patrząc na Austina. -Wsiadaj, podrzucę Cię
-Dzięki- powiedziałam lekko zażenowana tym, ze mój chłopak nawalił 
-Spoko, odwdzięczysz się jak zdasz prawko

Po kilku pierwszych pytaniach miałam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść z pomieszczenia, w którym zdawałam egzamin jednak ostatecznie wzięłam się w garść i po ok. 25 minutach na ekranie komputera wyświetliła mi się ikonka z informacją, że zdałam część teoretyczną z czego bardzo się cieszyłam jednak zdawałam sobie sprawę, że najgorsze przede mną.
Niepewnym krokiem podeszłam do samochodu, przy którym czekał na mnie egzaminator i po pokazaniu mu wyznaczonych rzeczy wsiadłam do samochodu i po zapięciu pasów,zapaleniu świateł i samochodu ruszyłam na miasto.
-Jeździ Pani naprawdę bardzo dobrze i mimo kilku potknięć uznaję ten egzamin za zdany- po tych słowach jeszcze przez jakiś czas nie docierało do mnie, że naprawdę zdałam jednak, gdy uświadomiłam sobie, że to prawda ogarnęła mnie niesamowita euforia i pierwszą osobą, z którą chciałam się tą świetną informacją był Justin jednak mimo kilku połączeń wciąż mogłam usłyszeć tylko "Po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość"
Okazało się że prawo jazdy mogę odebrać najwcześniej za kilka godzin, więc udałam się na przystanek i po raz ostatni autobusem udałam się do szkoły.
-Przepraszam za spóźnienie- przejechałam wzrokiem po całej klasie, w której wszyscy uważnie notowali słowa Pana Claya. Zatrzymałam na chwilę wzrok na Justine, który wydawał się nieco inny. Nie widziałam go ponad tydzień, więc to nie jest jakoś długo jednak zauważyłam, że jego biała koszulka, która jeszcze niedawno była do niego dopasowana teraz zupełnie opinała jego mięśnie które wydawały się jakieś większe.Jego włosy odrosły na tyle, że musiał zaczesywać je do tyłu. W dodatku zauważyłam nowy tatuaż na jego ramieniu jednak oderwałam wzrok na tyle szybko, że nie zauważyłam, co to było.
-Mam nadzieję, że to ostatni raz, Panno Butler
-Obiecuje- podeszłam do wolnej ławki, której nikt nie zajmował i zaczęłam notować wszystkie ważne informacje, które przekazywał Pan Claye starając się nie myśleć o Bieberze. 

-Hej, zaczekaj śliczna- przewróciłam oczami zatrzymując się i spoglądając na bruneta, którego imienia nie potrafię nigdy zapamiętać, jedyne, co wiem to że gra z Justinem -Jak Ci się już znudzi Bieber, to wpadnij na jakiś numerek
-Nie pieprze się z frajerami- syknęłam ruszając do przodu jednak tym razem odbiłam się od klatki piersiowej Justina.
-Ej, łapy z daleka od mojej dziewczyny- spojrzałam na blondyna, który posyłał złowrogie spojrzenie chłopakowi, który uniósł ręce w geście poddania i odszedł od nas. -Z dnia na dzień jest Ciebie coraz mniej- poczułam jego wzrok na każdym centymetrze i zirytowana przewróciłam oczami.
-Ty też się zmieniłeś. Nie za mocno trenujesz?- zapytałam zaniepokojona wyglądem chłopaka, bo mimo tych pięknych mięśni nie dało się nie zauważyć bladej, zmęczonej twarzy.
-Jest w porządku, dzisiaj ważny mecz, mam nadzieję, że będziesz mi kibicować- skinęłam głową uśmiechając się do blondyna i całując go w usta. -Boże jak ja za tym tęskniłem - poczułam jak mocniej dociska swoje ciało do mojego i coraz mocniej mnie całuje, co owszem było dobre, ale jednak jesteśmy w szkole...
-Justin, przestań- przewrócił oczami, ale posłuchał i odsunął się ode mnie.
-Mamy jeszcze piętnaście minut, więc zabieram Cię na coś do jedzenia - przestraszyłam się słów Justina, bo wiedziałam, że jak coś zjem to moja waga podskoczy, a i tak wystarczająco dużo ważyłam.
-Um, ja...
-Stary, mamy zbiórkę w szatni z pięć minut- odetchnęłam z ulgą widząc Rayan'a, który również grał w drużynie koszykarskiej.
-Przepraszam Val, ale muszę tam być- po raz pierwszy byłam szczęśliwa, że nie mogę spędzić czasu z chłopakiem
-Nie ma sprawy, widzimy się po szkole?
-Um, mam trening na siłowni, więc muszę zostać dłużej, ale poproszę kogoś żeby Cię odwiózł do domu
-Dam sobie radę, od czego są autobusy- uśmiechnęłam się mając nadzieje, że to sprawi, że poczuje się mniej winny
-Moja dziewczyna- pocałował mnie w czoło i razem z Rayan'em ruszyli do szatni.
Reszta lekcji zleciała nawet szybko i na szczęście towarzystwa dotrzymywał mi Niall z Liam'em, którzy są po prostu najsłodszą parą na świecie!
-Podrzucić Cię?- spojrzałam na Horana, który zamykał właśnie drzwi bagażnika w swoim vanie.
-Z chęcią, ale muszę skoczyć jeszcze po prawko
-Damy radę, skarbie- zaśmiałam się z tego jak nazwał mnie blondyn i wsiadłam do samochodu zapinając pas bezpieczeństwa. Przez większą część drogi rozmawiało nam się bardzo dobrze aż do momentu, w którym blondyn czepił się mojej wagi.
-Jezu, co Wy wszyscy do mnie macie? Miałam ostatnio dużo stresów i dlatego schudłam, tyle!- warknęłam
-Spokojnie Val, o nic Cię nie podejrzewam. Wiem, że nie jesteś głupia i nie bawiłabyś się w jakieś odchudzanie, ale po prostu się martwię, bo naprawdę dużo schudłaś
-Wszystko jest w porządku, nie masz się o co martwić- powiedziałam najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłam. Resztę drogi spędziliśmy na rozmawianiu o naszych miłościach i słuchaniu muzyki. Odebranie prawka zajęło mi zaledwie kilka minut jednak droga do domu dłużyła się niesamowicie przez korki.Na szczęście Niall znał skróty i po kilkunastu minutach byłam w domu.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:21. Mecz zaczynał się o 18:00 więc miałam jeszcze trochę czasu. W głowie ciągle brzmiały mi słowa Niall'a "Wiem, że nie jesteś głupia i nie bawiłabyś się w jakieś odchudzanie". Otworzyłam lodówkę wyciągając z niej kurczaka. Następnie przysmażyłam go na patelni i zjadłam, do tego dołożyłam kilka kanapek, lody, które znalazłam w zamrażarce i kilka babeczek reeser's. Nie wiem, co mnie napadło, ale nie mogłam przestać jeść to wszystko było tak pyszne. Jednak tego było za dużo dla mojego organizmu i następne pół godziny spędziłam na wymiotowaniu.
Czułam się naprawdę zmęczona tym wszystkim i jedyne o czym marzyłam to pójście spać jednak nie chciałam zawieść Justina, więc wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny make up i włożyłam na siebie podarte jeansy i bordowy tank top.
-Hej, jak bardzo muszę być kochana żebyś pożyczył mi samochód?- spojrzałam na Austina kocimi oczkami mając nadzieję, że się zgodzi.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!
-Ale?
-Żadnego "ale"! Dopiero dzisiaj zdałaś egzamin, więc nie pozwolę Ci zepsuć Cher.
-Cher? Nazwałeś swój samochód Cher?- zapytałam nie dowierzając
-Co w tym dziwnego?
-Ty tak serio? - blondyn skinął głową z powagą. -Cóż, nieważne, proszę pożycz mi Cher jadę na mecz
-Też jadę, więc zabierzesz się ze mną- zrezygnowana chwyciłam plecak i ruszyłam za bratem do samochodu.
-Masz z kim wrócić?- zapytał gdy wysiadałam z auta
-Justin mnie podrzuci, nie martw się- trzasnęłam drzwiami chyba zbyt mocno, bo usłyszałam szereg przekleństw padających z ust chłopaka jednak olałam to i ruszyłam na trybuny, które w większości były już zapełnione kibicami.
-Hej, Christiana, mogę?- zauważyłam wolne miejsce obok szatynki, która mocno skupiała się na swoim telefonie.
-O Val, hej, siadaj- przytuliłam dziewczynę i zaczęłyśmy rozmowę o różnych mało ważnych rzeczach. -Jak tam miłość z Bieberem? Wnioskuję, że skoro przyszłaś na mecz to nadal jesteście razem.
-Wiesz to zabrzmiało trochę sukowato, czy Ty chcesz żebyśmy się rozstali czy coś?- zapytałam trochę zirytowana
-Wybacz, nie tak to miało zabrzmieć. Po prostu nie lubię go, a Ty? Ty jesteś naprawdę w porządku i nie rozumiem jak możesz być z nim.
-Tak wyszło, poza tym wkurza mnie to że do dziś nie wiem dlaczego się nie lubicie
-Długo by gadać- rzuciła machając lekceważąco dłonią
-Mecz jest dosyć długi- nie dawałam za wygraną
-Nie wiem czy wiesz, ale wnioskuję, że wiesz, więc w dużym skrócie to było tak, że Bieber był spoko dzieciakiem, jednak po śmierci ojca zmienił się nie do poznania, laski, wóda, seks bez zobowiązania tak przy okazji zrób badania na STD -zignorowałam tą złośliwą uwagę szatynki zachęcając ją do kontynuowania - no i zaciągnął się do gangu i niedługo po tym wciągnął w to mojego brata. Byłam temu przeciwna i starałam się jak tylko mogłam żeby go stamtąd wyciągnąć jednak Josh był jak zahipnotyzowany, słuchał tylko Justina, a ten to wykorzystywał. Nie za bardzo wiedziałam, co robić, ponieważ nikt w tym całym gangu nie chciał mnie przyjąć mimo, że byłam sprawniejsza od większości chłopaków.
-Więc co zrobiłaś?- zapytałam zaskoczona tym wszystkim co opowiadała dziewczyna
-Wtedy całkiem przypadkiem poznałam Flacko, a tak naprawdę Rakim'a Mayers'a, który planował wielki skok na gang Justina. Obiecał mi, że załatwi wszystkich oszczędzając jedynie Josha. Tej nocy miało się wszystko rozwiązać, mój brat miał w końcu zmądrzeć i wrócić do domu jednak tak się nie stało. Pamiętam dokładnie, że obudził mnie dzwonek do drzwi, w których stali dwaj policjanci tłumacząc, że mój brat nie żyje - spojrzałam z szokowana na Christy, która zaciskała pięści ze złości. -Pobiegłam od razu na miejsce zdarzenia jednak nikogo już tam nie było. Później zadzwonił do mnie Flaco mówiąc, że to sprawka Justina. Nie chciałam w to wierzyć, ale wszystko na to wskazywało. -Wiem, że tego dnia się pokłócili, bo Josh zagrażał Bieberowi, a on nigdy nie lubił konkurencji. Val naprawdę przykro mi że musiałaś się dowiedzieć tego ode mnie- dziewczyna przytuliła mnie z całej siły, ale ja nawet nie ruszyłam się o centymetr. Powiedzieć, że byłam w szoku to zdecydowanie za mało. Co innego uderzenie kogoś, a co innego zabicie, przecież... Przecież za to powinno się iść do więzienia.
-Um, ja...Ja muszę to wszystko przemyśleć- wstałam z ławeczki i ruszyłam do wyjścia na chwilę łapiąc kontakt wzrokowy z Justinem, który właśnie wyszedł na boisko. Zauważyłam, że był zdziwiony tym, że wychodzę, ale w tej chwili miałam to totalnie gdzieś.
Nie wiem jak długo siedziałam na zimnym betonie przed szkołą, ale starałam się to wszystko ogarnąć. Justin opowiadał mi o Flacko i dopiero wtedy dotarło do mnie, że to on próbował zabić mojego brata i że to przez niego Austin spędził kilka tygodni w szpitalu, a Justin musiał wyjechać z Jazmyn.
-Hej, księżniczko stało się coś?- usłyszałam głos blondyna i momentalnie wstałam z ziemi.
-Um, musimy porozmawiać o...
-Ej, stary robię imprezę żeby uczcić wygraną- spojrzałam najpierw na Rayan'a, a następnie na Justina, który błagalnym wzrokiem prosił o pozwolenie
-Val, porozmawiamy później, a teraz chodź się bawić- wiedziałam, że i tak nie wygram, więc przystałam na propozycję blondyna i po chwili weszliśmy do ogromnej willi, w której mieszkał chłopak.
Impreza z godziny na godzinę przyciągała coraz więcej ludzi, którzy marzyli tylko o tym żeby się upić i pieprzyć z kimś przypadkowym. Oczywiście mój chłopak wolał imprezować z cheerleaderkami niż ze mną, więc przez całą imprezę siedziałam sama.
-Jak się bawisz, skarbie?- posłałam karcące spojrzenie Justinowi, który był już totalnie pijany
-W przeciwieństwie do Ciebie bardzo słabo- syknęłam odpychając od siebie chłopaka
-Wiesz nie dość, że totalnie olałaś mój mecz, który był cholernie dla mnie ważny to w dodatku teraz chodzisz obrażona o byle gówno, powiesz mi o co Ci do cholery chodzi?
-Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz, a teraz jadę do domu- wyciągnęłam kluczyki z jego kurtki i ruszyłam do samochodu jednak, gdy już miałam odjeżdżać blondyn wpakował mi się na siedzenie obok.
-Boże, czy Ty zawsze musisz być taka cholernie poważna? Nie potrafisz się bawić- przyznam, że uraziły mnie słowa Justina, ale nie dałam tego po sobie poznać
-Nie wiedziałam, że dla Ciebie picie i ćpanie to taka świetna zabawa - syknęłam przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Co Ty do cholery wyprawiasz? Nawet nie masz prawa jazdy!- wyciągnęłam z plecaka prostokątną plakietkę i rzuciłam nią w blondyna
-Dla Twojej wiadomości, dzisiaj miałam egzamin, na który obiecałeś mnie zawieść, ale zawaliłeś jak zwykle, więc nie mów mi do cholery, że nie interesuję się rzeczami ważnymi dla Ciebie, bo to nie ja olałam ważny dla Ciebie mecz! Poza tym przypomnij mi kiedy ostatni raz miałeś dla mnie czas? - nie oczekując na odpowiedź nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam do domu Justina.
-Jestem gównianym chłopakiem- oderwałam na chwilę wzrok od jezdni i spojrzałam na blondyna.
-Ciężko się z tym nie zgodzić
-Może wejdziesz do środka?- pokręciłam głową i odsunęłam się gdy chciał mnie pocałować
-Jezu, o co Ci znowu chodzi? Przecież przyznałem, że jestem beznadziejny
-Zmieniłeś się Justin i chociaż bardzo chciałabym powiedzieć, że to zmiana na lepsze to nie potrafię. Imponuje Ci ten nowy świat, w którym każdy uważa Cię za najlepszego i pragnie się z Tobą przyjaźnić. Tylko gdzie w tym całym wielkim świecie miejsce dla nas?- zapytałam spokojnym tonem starając się ze wszystkich sił nie rozpłakać
-Mówisz jakby było to coś złego?
-A nie jest?
- Na litość boską, Val to nie jest złe! Jestem tym samym Justinem i jeżeli ktoś tu się zmienił to Ty! Spójrz na siebie! Mógłbym policzyć każdą kość na Twoim ciele, powinnaś się leczyć!
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie wyrządzam krzywdę tylko sobie.- widziałam, że chłopak nie wiedział o czym dokładnie mówię.-  Christiana mi wszystko powiedziała... Powiedziała, że zabiłeś Josh'a. Jak... Jak mogłeś zrobić coś takiego?
-Uwierzyłaś jej?-nie odpowiedziałam. -Tylko tyle chciałem wiedzieć- usłyszałam trzask drzwi i zauważyłam jak chłopak podąża do swojego domu.

Przez całą drogę powrotną modliłam się żeby nie spowodować wypadku, ponieważ łzy ograniczały mi totalnie widoczność jednak nie mogłam się ich pozbyć. Nie wierzyłam Christianie, nie chciałam jej wierzyć. -Kurwa jakie to wszystko jest popieprzone. "Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz" -Tak ten cytat idealnie pasował do sytuacji.
Już miałam wysiąść z samochodu, gdy usłyszałam dźwięk telefonu Justina.
Od:Rayan
Stary, gdzie Ty jestes?
Odetchnęłam z ulgą, że to nie żadna z tych wypindrzonych lafirynd, które przystawiają się do jeszcze mojego chłopaka i wsadziłam telefon z powrotem do kieszeni jego kurtki jednak przez przypadek wypadła z niej mała zwinięta karteczka.
 just as sure as the stars in the sky
I need you to shine in my life
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it
 whenever you're not in my presence
It feels like I'm missin' my blessings, yeah
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Till you're back again, oh yeah, yeah
You think I'm biased
To my significant other
You hit it right on the head
Only been missin' my lover
Got a whole lot of texts on my phone and I don't reply
The next eight bars tell you why

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
To make me complete
You're all that matters to me

Take the gas out the car it won't drive
That's how I feel when you're not by my side
When I wake up in the morning up under you, and only you
Oh oh, grateful for your existence
Faithful no matter the distance
You're the only girl I see
From the bottom of my heart please believe

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
To make me complete



Czytając te wszystkie piękne słowa przypomniało mi się że kiedyś jak spałam z Justinem słyszałam jak mi to nucił, czyli napisał to dla mnie...
Wyciągnęłam długopis z plecaka i napisałam na kartce jedno zdanie:
"You all that matters to me, Justin" 
Po czym ponownie włożyłam kartkę do kieszeni kurtki blondyna i zamknęłam samochód.
Dużo złego wydarzyło się tego wieczoru i wiem, że jeżeli będziemy chcieć odbudować ten związek na nowo to musimy dać z siebie wszystko.
Pytanie tylko czy warto?




______________________________________________________________

piątek, 20 marca 2015

24. Ex-friend

Obudził nas głośny krzyk Pattie, który jak Justin wyjaśnił codziennie służy mu jako budzik. Nie miałam ze sobą żadnych ubrań ani książek do szkoły, więc zaraz po pysznym śniadaniu, które przygotowała dla nas mama Justina ruszyliśmy do mojego mieszkania.
-Na pewno nie chcesz żeby z Tobą poszedł?
-Jest w porządku- odpowiedziałam wychodząc z samochodu.
Wyciągnęłam klucze z torebki, które okazały się zupełnie niepotrzebne, ponieważ mieszkanie było nie zamknięte. Zdziwiona ostrożnie weszłam do środka zastając stos brudnych naczyń porozwalanych po całej kuchni i salonie, oraz włączony telewizor na ulubionej stacji Austina.
-Val?- usłyszałam znajomy głos i zakryłam usta dłońmi ze zdziwienia
-Kate? Co Ty tu..?- przejechałam blondynkę wzrokiem. Miała na sobie koszulkę mojego brata i nie sądzę, że coś oprócz niej.
-Czego chcesz?- spojrzałam na wyłaniającego się zza blondynki Austina, który mierzył mnie gniewnym wzrokiem.
-Przyszłam po ubrania i książki, poza tym to też moje mieszkanie- syknęłam
-Po wczorajszym przedstawieniu raczej wątpię by starsi dali Ci pieniądze na czynsz
-Ciekawe jakby zareagowali gdyby dowiedzieli się że sprzedawałeś dragi- poczułam jak blondyn z całej siły dociska mnie do ściany i przysięgam, że jeszcze nigdy nie byłam aż tak przestraszona
-Austin!- usłyszałam krzyk Kate, która odciągnęła chłopaka ode mnie - Popieprzyło Cię?
-Zamknij się, to sprawa między mną a Val- oczywiste było to że Kate zabolą słowa mojego brata i było mi przykro z powodu tego, że Austin to taki dupek jednak jakoś nie potrafiłam jej współczuć w tym momencie w końcu sama go wybrała.
-Jestem z Justinem, koniec sprawy - warknęłam zatrzaskując za sobą drzwi do pokoju. Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i najszybciej jak tylko potrafiłam spakowałam do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a na siebie włożyłam jasne, podarte jeansy i kremowy sweterek. Do osobnego plecaka schowałam książki, które potrzebowałam do szkoły i wyszłam z mieszkania. Wszystkie torby włożyłam na tylne siedzenia i sama usiadłam obok Justina, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Stało się coś?- westchnęłam głośno i zaczęłam opowiadać o tym, co wydarzyło się zaledwie kilkanaście minut temu.
-Zajebie go, przysięgam - usłyszałam głośny trzask drzwi i nim się oglądnęłam blondyn wchodził do klatki.
-Stój- krzyknęłam dzięki czemu się odwrócił i mogłam go dogonić. -Nie rób tego, proszę- wyszeptałam ujmując w dłonie jego twarz i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach, co uspokoiło go na tyle by wrócił do samochodu. Oczywiście przez całą drogę do szkoły Bieber nie przestawał gadać o tym, że jak  dopadnie Austina to rozszarpie go na strzępy i tym podobne, co było nie do zniesienia.
-Widzimy się po lekcjach, skarbie- skinęłam głową i po obowiązkowym pocałunku na pożegnanie ruszyłam w kierunku klasy od historii.
Lekcje mijały nieznośnie wolno, a ponieważ obok mnie nie było Kate to nie miałam z kim rozmawiać, poza tym nawet jakby była to nie miałabym ochoty na pogawędkę z nią.
-Dzisiaj wf macie łączony z drugą klasą, wy macie prawą połowę sali, a oni lewą, więc nie powinno być źle, a teraz przebierzcie się i zagramy w siatkówkę- po rozkazie Pana Lewis'a ruszyliśmy do szatni pozbywając się swoich ubrań i wskakując w sportowe stroje.
-Fuck- okazało się że przez zbyt szybkie pakowanie dzisiaj rano wzięłam tylko spodenki, więc wf miałam z głowy.
-A Pani Butler nie ćwiczy, ponieważ? - No tak Pan Lewis jest człowiekiem, któremu od początku szkoły starałam się nie wchodzić w drogę i udawało mi się to aż do teraz...
-Um, ja zapomniałam stroju- odpowiedziałam zgodnie z prawdą jednak nie miałam odwagi spojrzeć na wuefistę.
-Nie ma stroju, nie ma zaliczenia z wuefu- moje oczy rozszerzyły się nieproporcjonalnie, ponieważ w życiu nie spodziewałabym się że przez głupi brak stroju ktoś może mnie oblać. Oczywiście nie miałam odwagi powiedzieć mu jak głupie to jest, bo i tak wystarczająco sobie nagrabiłam.
-Trzymaj- usłyszałam znajomy głos Justina i zauważyłam, że próbuje wcisnąć mi do rąk koszulkę, którą wcześniej z siebie ściągnął tym samym pozostając w samych spodenkach, co najwidoczniej spodobało się wszystkim dziewczynom, które pożerały wzrokiem MOJEGO chłopaka.
-Jay, nie trzeba- szepnęłam próbując oddać mu koszulkę
-To nie jest coś czego już nie robiłaś, księżniczko- uśmiechnął się bezczelnie puszczając przy tym oczko i ruszył do swojej grupy, która ćwiczyła po lewej stronie.
-Ty razem Ci się udało, ale następnym razem nie odpuszczę
-Nie będzie następnego razu- odpowiedziałam zabierając piłkę do siatki i ruszając na boisko.
Na początku zrobiłyśmy krótką rozgrzewkę, która składała się z truchtu, krążenia ramion i kilku skłonów przez, które Bieber dostał piłką w twarz. Tak się kończy jak patrzy się na tyłki dziewczyn, Justin...
Następne 35 minut spędziliśmy grając w siatkówkę i przyznam, że tym razem to ja nie mogłam oderwać wzroku od grającego w koszykówkę kilka metrów dalej Justina. Był taki dobry w tej grze, prawie za każdym razem trafiał do kosza, poza tym widać było, że sprawia mu to radość.
-Nie wiedziałam, że znasz Biebera? - spojrzałam na Christy, która czekała aż się przebiorę.
-Jesteśmy razem - odpowiedziałam szczerze przez co mulatka o mało nie zakrztusiła się wodą, którą właśnie piła.
-Moje kondolencje- poklepała mnie po ramieniu. -To dupek- dodała wychodząc z szatni
-Jak długo go znasz, że tak twierdzisz?- syknęłam doganiając ją na korytarzu
-Pomyślmy, od jakiś 8 lat. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale się posypało- powiedziała wzruszając ramionami, jednak wiedziałam, że w pewien sposób musiało być jej przykro z tego powodu.
-Dlaczego się już nie przyjaźnicie?- zapytałam, jednak Christy nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ przeszkodził jej sam obgadywany, tj Justin
-Christiana Jefferies, miło Cię widzieć- blondyn wyciągnął dłoń ku szatynce jednak ta nie odwzajemniła gestu
-Chciałabym powiedzieć to samo, ale nie lubię kłamać- syknęła trącając ramię Justina. -Do jutra, Val- uśmiechnęłam się do brunetki, która odwzajemniła gest, a następnie zniknęła za drzwiami wyjściowymi.
Przez całą drogę do domu Justin nie odezwał się ani razu pomimo, że co chwilę o coś pytałam. Nie lubię być wścibska, ale naprawdę chciałam wiedzieć, co stało się pomiędzy Christianą, a Jay'em.
Okazało się, że w domu nie było nikogo oprócz naszej dwójki za co przyznam dziękowałam w duchu, bo byłam cholernie wkurzona zachowaniem chłopaka, a przy jego mamie musiałabym udawać, co nigdy mi nie wychodzi.
-Nie jesz?- spojrzałam na blondyna, który zajadał się kurczakiem w ziołach, które wcześniej przygotował
-Nie jestem głodna- rzuciłam obojętnie i ruszyłam na górę, przebierając się w zwykły dres oraz koszulkę i zabrałam się za robienie zadania.
Minęły dwie godziny odkąd siedziałam w pokoju z słuchawkami w uszach, rozwiązując jakieś głupie ciągi z matematyki, które zapewne nigdy w życiu mi się nie przydadzą. Mój żołądek skręcał się z głodu jednak za każdym razem jak miałam ochotę zejść do kuchni po jedzenie przypominały mi się słowa mojej matki o tym, że jestem za gruba. Znudzona tymi wszystkimi obliczeniami włączyłam facebook'a zauważając jedną nieodebraną wiadomość

Od: Terry Butler
Hej, córciu!
Chciałem Cię przeprosić za to wszystko, co wydarzyło się w niedzielę.
Ani ja, ani mama nie mieliśmy prawa tak się zachować. To Twój wybór
z kim chcesz spędzić życie, mam tylko nadzieję, że jesteś z niego zadowolona.
A, co do mamy to w końcu to zrozumie, nie przejmuj się nią.
Kocham Cię, tata. :)

-Prędzej świnie zaczną latać niż ona to zrozumie- pomyślałam wyłączając czat i zaczęłam przeglądać tumblr'a od którego zdecydowanie jestem uzależniona. Widok tych wszystkich pięknych, szczupłych dziewczyn spowodował, że poczułam się jeszcze gorzej. -Muszę schudnąć- wyciągnęłam z walizki swój sportowy strój, oraz buty do biegania i po ogarnięciu się wybiegłam z domu.

Justin pov

Kocham Val, ale nienawidzę, gdy ktoś zmusza mnie do czegoś. To nie tak, że nie powiedziałbym jej o tym dlaczego nie przyjaźnię się z Christiana, ja po prostu nie byłem gotowy do tego by powiedzieć jej to teraz, poza tym uważam, że Christy też powinna być przy tej rozmowie, może w końcu spojrzałaby na mnie inaczej. 
-Gdzie jest Val?- oderwałem wzrok od telewizora spoglądając na Jazmyn
-W pokoju- powiedziałem obojętnie 
-Byłam tam i jej nie ma- podniosłem się od razu o mało nie potrącając siostry i ruszyłem do mojego pokoju. Przez chwilę myślałem, że postanowiła wrócić do mieszkania jednak ulżyło mi, gdy zobaczyłem jej walizkę. Próbowałem do niej dzwonić, ale nie odbierała.
Zrezygnowany opadłem na łóżko i zauważyłem jej laptopa, którego zapomniała wyłączyć. Nie zastanawiając się długo przejechałem palcem po toutchpad'zie i moim oczom wyświetliły się różne strony, na których aż się roiło od tych wszystkich wychudzonych dziewczyn. Skrzywiłem się na samą myśl, że Val mogłaby tak wyglądać. Nie rozumiem fenomenu wystających kości... 
-Justin, chodź tu- usłyszałem krzyk Jazmyn i zbiegłem na dół zastając tam pół przytomną Val. 
-Val, Val, co się stało?- złapałem jej twarz w dłonie próbując zmusić ją do popatrzenia na mnie
-Chyba za dużo bie...biegałam- wyszeptała wyraźnie wycieńczona. Złapałem ją na ręce i położyłem na sofę, podając od razu wodę i po chwili brunetka doszła do siebie.
-Popieprzyło Cię do reszty? Mogłaś sobie zrobić krzywdę! Co jeżeli zesłabłabyś gdzieś gdzie nie było by nikogo? Zachowujesz się jak dziecko!- nie wytrzymałem po prostu nie wytrzymałem, wszystkie emocje, które dusiłem w sobie uwolniły się i przez to przestałem kontrolować to co mówię.
-Justin- głos Jazmyn sprowadził mnie z powrotem na ziemię. Spojrzałem na brunetkę, która zanosiła się od płaczu -Gratulacje, Bieber, dałeś pokaz... 
-Wybaczcie- powiedziała cicho i chwiejnym krokiem ruszyła na górę. 
-Zjebałeś po całości- ciężko było się nie zgodzić z Jazmyn. -Idź i ją przeproś - skinąłem głową na znak, że zrozumiałem i ruszyłem za brunetką. Z korytarza usłyszałem płacz dochodzący zza drzwi łazienki. Nie zastanawiając się nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka zastając Val siedzącą w samej bieliźnie na zimnych kafelkach. 
-Przepraszam- wyszeptałem pochodząc bliżej dziewczyny -Po prostu się martwiłem, nie wybaczyłbym sobie gdyby - zacisnąłem oczy na samą myśl o tym -gdyby coś Ci się stało - dodałem i poczułem jak usta brunetki dotykają moich tym samym zaczynając wspaniały pocałunek, który z minuty na minutę stawał się coraz bardziej namiętny. 
-Wykąpmy się- powiedziałem przerywając na chwilę pocałunek. Podczas mojego ściągania ubrań, Val napuściła do wanny wody dodając płyn do kąpieli o zapachu wanilii przez co całe pomieszczenie wypełnił słodki zapach. Zbliżyłem się do dziewczyny pozbywając się jej bielizny. Następnie podałem jej dłoń i obydwoje zanurzyliśmy się w ciepłej wodzie, która kojąco działa na nasze ciała. 
Moje dłonie błądziły po jej wspaniałej skórze, myjąc dokładnie każdy centymetr jej ciała. Wiedziałem, że była zmęczona dzisiejszym dniem, więc nie próbowałem niczego więcej i zaraz po wyjściu z wanny i dokładnym osuszeniem naszych ciał pozwoliłem jej się zdrzemnąć, a sam udałem się do kuchni by zrobić kolację. 
-omleto a'la Justino - położyłem talerz obok brunetki, która wydawała się być w o dużo lepszym nastroju niż kilka godzin temu, co bardzo mnie cieszyło. - Smacznego- dodałem i zabrałem się za jedzenie.
Tym razem dopilnowałem żeby Val zjadła wszystko, co też się stało i obydwoje wróciliśmy do pokoju włączając "Love, Rosie", na które uparła się Val.
-Skup się- przewróciłem oczami, gdy po raz drugi strąciła moją dłoń ze swojego uda.
-Skupiam się - odpowiedziałem ponownie błądząc dłonią po jej udzie dodając do tego kilka pocałunków w jej najczulsze miejsce tuż za uchem.
Oczywiście moje sprawdzone sposoby zadziałały i po kilku minutach laptop wylądował na podłodze wraz z naszymi ubraniami.
-Jesteś taka piękna- wyszeptałem nie mogąc nasycić się widokiem jej nagiego ciała. Zjechałem ustami niżej napotykając jej dwie piękne piersi, które aż prosiły się żeby je dotykać. Lekko przegryzłem prawy sutek, co wywołało głośny jęk u dziewczyny, a dłonią masowałem lewą pierś. Widziałem, że brunetka jest zadowolona, a to był dopiero początek naszej zabawy. Zostawiłem na chwilę jej piersi w spokoju i zszedłem jeszcze niżej, całując każdy centymetr jej ciała. Przejechałem językiem po jej kobiecości i po chwili dołożyłem do tego dwa palce, które szybko znalazły punkt g.
-Justin ja zaraz...- nie dokończyła, bo wyciągnąłem z niej palce, co wyraźnie jej się nie spodobało. - Spokojnie, teraz będzie coś lepszego- mruknąłem wyciągając prezerwatywę z szuflady i zakładając ją na kutasa.
-Ałaa- wiedziałem, że sprawiłem jej ból wchodząc w nią zbyt mocno, więc na chwilę przerwałem poruszanie się w niej. -Już dobrze- pocałowałem ją w usta jednoczenie ponownie w nią wchodząc.


-Mój tato do mnie napisał- podniosłem się na łokciu spoglądając na Val, która wyglądała niesamowicie nawet z tymi potarganymi włosami i bez makijażu - Napisał, że mnie przeprasza i że nie powinien się w to wszystko mieszać
-Mówiłem? Wszystko będzie dobrze- przytuliłem ją do siebie tak jakby miała mi uciec
-Wiesz, dzisiaj trener powiedział, że mogę bez problemu dostać się do szkolnej reprezentacji w koszykówce, jutro są eliminacje i nie wiem, co mam zrobić
-O nie, nie ma takiej opcji! Nie pozwolę żeby wszystkie dziewczyny ze szkoły do Ciebie wzdychały poza tym te wyjazdy z cheerleaderkami? Nie ma szans!- zaśmiałem się słysząc jej słowa, ponieważ to takie fajnie wiedzieć, że ktoś jest o Ciebie zazdrosny. -A tak poważnie to powinieneś pójść, obserwowałam Cię dzisiaj jak grałeś i oprócz tego, że dostałeś piłką w twarz byłeś naprawdę dobry
-Wiesz, zagapiłem się na taką jedną laskę, Butler ma na nazwisko, ale wątpię żebyś ją kojarzyła. Mówię Ci jest taka zajebista, że nie potrafię tego opisać słowami
-Jesteś naprawdę popieprzony, ale i tak Cię kocham, idioto - wyszeptała całując mnie w usta i odwracając się do mnie plecami
-Ja Ciebie też, głupku- przyciągnąłem ją bliżej siebie i w takiej pozycji zasnęliśmy.

Christiana Jefferies (18 lat)

_____________________________________________________________________
Mamy nową bohaterkę, Christi :)
Następny rozdział będzie jak mi się zechce. :)
ASK
REBELLIOUS TEENAGER

czwartek, 5 marca 2015

23. Tiffany's

25 komentarzy= nowy rozdział! 
-Żartujesz, prawda?- spojrzałam ze złością na blondyna, który wierzchem dłoni ocierał łzy. -Powiedz, że żartujesz!- krzyknęłam w końcu skupiając jego spojrzenie na sobie.
-Val, ja...
-Ty co? No co?!- ponownie krzyknęłam zagłuszając radio,w  którym jak na złość leciała piosenka James'a Bay'a "Let it go". No co za ironia  losu, że w momencie, w którym mój chłopak mówi mi że nie pasujemy do siebie leci piosenka o tym że lepiej jest sobie odpuścić...
-Kocham Cię i uwierz, że robię to wszystko dla Twojego dobra- powiedział delikatnie dotykając mojej dłoni
-Gówno prawda- syknęłam odtrącając jego dłoń -Kiedy dwoje ludzi naprawdę się kocha i dbają o siebie to zawsze znajdą sposób by to działało nieważne jak jest ciężko - dodałam odwracając wzrok od chłopaka, próbując się wydostać z samochodu.
-Przepraszam- spojrzałam ponownie na blondyna, lecz nie odezwałam się pozwalając mu kontynuować -Nigdy bym nie przypuszczał, że będziesz tak dużo znaczyła dla mnie i nigdy bym nie przypuszczał, że zakocham się w Tobie, ale wiesz, co? Prawda jest taka, że zrobiłem to, zakochałem się w Tobie i to jest to, co mnie podtrzymuje na duchu, bo cholernie ciężko jest pozwolić Ci odejść.- ujął moją twarz w dłonie, ciągle wpatrując się w moje oczy jakby chciał je zapamiętać
-Więc nie pozwól mi odejść- wyszeptałam walcząc ze łzami -Zrozum w końcu, że nie obchodzi mnie Twoja przeszłość, najważniejsza jest dla mnie Twoja przyszłość. Nasza przyszłość, idioto!- przysunęłam się do niego jeszcze bliżej i złączyłam nasze usta razem. Był to krótki pocałunek jednak wyrażał on więcej niż jakiekolwiek słowo.
-Przepraszam Val, ja nie chciałem Cię zostawić ja... Ja nie wiem, co sobie myślałem - powiedział odsuwając się lekko ode mnie, przeczesując dłonią włosy.
-Cóż, myślenie nie jest Twoją mocną stroną - dodałam śmiejąc się z niego w zamian otrzymując środkowy palec.
Następnie Justin zaproponował abyśmy pojechali do niego na co oczywiście się zgodziłam, ponieważ powrót do mojego mieszkania był ostatnią rzeczą jaką chciałam zrobić w tej chwili. Naprawdę byłam zmęczona tym wszystkim, co się wydarzyło. Tak, wiem powinnam była powiedzieć Austinowi całą prawdę o mnie i o Justinie, moja wina poza tym mam straszne wyrzuty sumienia przez to że wplątałam w to wszystko Niall'a. On jest świetnym chłopakiem i zdecydowanie nie zasługuje na to by Austin poniżał go przy każdej nadarzającej się okazji, a wiem, że przez moją głupotę mój braciszek zrobi z życia Horana totalne piekło...
-Jesteśmy - wysiedliśmy z samochodu szybko kierując się do domu Jay'a, ponieważ zaczęło padać,a żadne z nas nie miało parasola. W mieszkaniu panowała totalna cisza, co oznaczało, że Pattie jest w pracy, a Jazmyn gdzieś wyszła. Przez chwilę zastanawialiśmy się co zrobić do jedzenia jednak przez nasze cholerne lenistwo zamówiliśmy pizze, którą pochłonęliśmy oglądając jakiś bezsensowny film o ninja, który oczywiście nas nie interesował.
-Przestań- powiedziałam, gdy dłoń blondyna gładziła moje udo, a usta atakowały moją szyję. Oderwał się ode mnie posyłając mi zdezorientowane spojrzenie -Jesteśmy w salonie, ktoś może tu wejść- dodałam próbując go odsunąć
-Val, jesteśmy sami - oznajmił posyłając mi uspokajający uśmiech i wracając do przerwanych czynności. Usiadłam na kolanach chłopaka i tym razem to ja zaczęłam składać pocałunki na jego ciele jednocześnie ocierając się o jego "przyjaciela". Nasze oddechy z minuty na minutę przyśpieszały, a gorąco było nie do zniesienia, dlatego też jednym ruchem Justin pozbył się zarówno mojej sukienki jak i swojej koszuli. Następnie włożył swoje dłonie pod moje pośladki, podniósł mnie i rzucił na sofę nie przestając całować moich ust. Kochałam w nim tą stanowczość, to że lubił górować nade mną i przyznam, że z przyjemnością pozwalałam mu na to.
-Jaaay- westchnęłam, gdy palce chłopaka dotknęły mojej strefy intymnej, a następnie poczułam jak z całej siły rozrywa moje majtki i rzuca je na podłogę uśmiechając się wyraźnie zadowolony.
-To moje ulubione- wydyszałam udając obrażoną
-Będziesz mi za to dzięko...- nie dokończył, ponieważ do mieszkania weszła Jazmyn. Justin odskoczył ode mnie, a ja próbowałam zakryć się moją sukienką.
-Nie wierzę - wyszeptałam, gdy blondynka minęła salon zbyt zajęta rozmową przez telefon. Odetchnęłam z ulgą gdy usłyszałam jak zatrzasnęła drzwi i pośpiesznie ubrałam na siebie sukienkę.
Obydwoje przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie jednak po chwili wybuchnęliśmy ogromnym śmiechem.
-To smutne- powiedziałam ze śmiechem podnosząc moją podartą bieliznę
-To moje- dodał chłopak wyrywając mi z rąk kawałek materiału
-A więc zbierasz wszystkie majtki dziewczyn, które pieprzysz?- zapytałam
-Tylko tych, które kocham- odpowiedział całując mnie szybko w usta i chowając moją bieliznę do kieszeni spodni. -Chodźmy do mnie- podałam dłoń chłopakowi i ruszyliśmy po schodach do pokoju Justina słysząc głośne krzyki dochodzące z pokoju Jazmyn.
-Pójdę sprawdzić, co z nią- skinęłam głową opadając na łóżko. Sięgnęłam po Ipod'a leżącego na poduszce, włączyłam go wsłuchując się w cudowny głos Abel'a Tesfaye i ponownie zaczęłam myśleć o wydarzeniach z przed kilku godzin. O tym, co powiedziała mama na temat mojej wagi. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do lustra.
-Zdecydowanie jestem za gruba- jęknęłam czując nagłą potrzebę pozbycia się tej pizzy z mojego organizmu. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić jednak ostatecznie udałam się do łazienki i po chwili sprowokowałam wymioty. Nie było to niczym przyjemnym jednak poczułam się zdecydowanie lepiej.
-Gdzie byłaś?- spojrzałam na blondyna, który siedział przy biurku i przeglądał coś w laptopie
-W łazience- opowiedziałam siadając obok niego -Co z Jazmyn?- zapytałam, a blondyn przysunął mnie tak, że siedziałam na jego kolanach.
-Nie chciała mi powiedzieć- odpowiedział wzruszając ramionami
-Może ja spróbuję jej pomóc?- zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam do pokoju Jazmyn, słysząc ciche "powodzenia" padające z ust Biebera.
Zapukałam delikatnie do drzwi jednak opowiedziała mi cisza, dlatego ponowiłam próbę
-Spadaj Justin!
-To nie Justin- powiedziałam uchylając drzwi i zastając blondynkę siedzącą na środku pokoju po którym walała się sterta ubrań
-Co chcesz?- zapytała przeglądając kolejne ubrania
-Przyszłam Ci pomóc
-Oh tak? To spraw bym wyglądała jak Jesicca Alba, bo to chyba jedyny sposób na to by Luke na mnie spojrzał
-A więc randka?- zapytałam lekko się uśmiechając
-Nie! Jego zespół gra koncert, a moja przyjaciółka jest dziewczyną jednego z gości z bandu, Ashtona- skinęłam głową na znak, że zrozumiałam. Luke, Ashton, zespół, koncert... Zaraz, zaraz
-5 second of summer? Podoba Ci się Luke Hemmings? -zapytałam zakrywając dłonią usta ze zdziwienia
-Skąd go znasz?- zapytała zdziwiona
-Twój brat zabrał mnie na ich koncert, a później chwilę rozmawialiśmy. Nie znam go zbyt dobrze, ale uwierz mi, spodobasz mu się.  A co do ubrania to, to jest ładne- podniosłam z podłogi czarną, skórzaną spódniczkę i rzuciłam ją w stronę Jazmyn, która podniosła się z podłogi i przymierzyła ciuch.
-Wydaje mi się, że to będzie do niej idealnie pasować- dodałam podając jej bordowy crop top.
Następną godzinę spędziłam robiąc Jazmyn delikatny makijaż oraz lokując jej włosy. Oczywiście Justin nie byłby sobą, gdyby co chwilę nam nie przeszkadzał jednak po tym jak Jazmyn rzuciła w niego szczotką do włosów odpuścił.
-Wyglądasz ślicznie, jak Luke nie zwróci na Ciebie uwagi to musi być ślepy- powiedziałam uśmiechając się do dziewczyny.
-Dziękuję Val. Wydawało mi się że jesteś nadętą suką, bo oczywiście Justin tylko w takich gustował, ale Ty jesteś naprawdę fajna- przyznam, że te kilka słów sprawiło, że mój humor zdecydowanie się poprawił i z wdzięczności za to przytuliłam blondynkę z całych sił
-A i tak przy okazji, wybacz, że przerwałam Ci zabawę z Justinem - poruszała sugestywnie brwiami,a na moje policzki wkradł się rumieniec
-Gotowa?- zapytałam chcąc jak najszybciej zmienić temat, ponieważ rozmawianie z siostrą Jay'a o moim seksie do którego oczywiście nie doszło było zbyt krępujące
-Gotowa- odpowiedziała zakładając trampki i schodząc na dół. Pożegnałam ją życząc udanej imprezy i ruszyłam z powrotem do Justina.
W pokoju panował półmrok, a na półce paliło się kilka świeczek o zapachu wanilii. Całe biurko wypełnione było różnego typu słodyczami od m&m's do wszystkich słodyczy firmy reese's, które od zawsze były moją miłością. Spojrzałam na Justina, który był skupiony na podłączaniu różnych kabelków do laptopa tak bardzo, że nawet nie zauważył, że weszłam.
-Co tu się dzieje?- zapytałam z uśmiechem
-Zapraszam Cię do kina- podał mi rękę i poprowadził do swojego łóżka. Usiadłam opierając się wygodnie i czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Okazało się że Justin posiada projektor dzięki czemu faktycznie czułam się jak w kinie
-Śniadanie u Tiffaniego- pisnęłam radośnie, gdy tylko ujrzałam napis.
-Podobno to Twój ulubiony, więc...- poklepałam dłonią miejsce obok siebie i po chwili obok mnie usiadł Justin zajadając się babeczkami reese's. Oczywiście cały film znałam już na pamięć, ale każdą akcję przeżywałam tak jakbym widziała go po raz pierwszy. Oczywiście Justin nie był aż tak zainteresowany filmem jak ja i bardziej interesowało go jedzenie, jednak wiem, że się starał, więc mu to wybaczyłam.
-Wiesz, kiedyś zabiorę Cię do Nowego Jorku i zaprowadzę do Tiffany's&Co gdzie wybierzesz sobie co tylko Ci się spodoba, a ja będę na tyle bogaty żeby Ci to wszystko kupić. - uśmiechnęłam się, ponieważ to było takie cholernie słodkie.
-Nie potrzebuję Nowego Jorku, ani biżuterii od Tiffaniego, potrzebuję Ciebie- wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i tak spędziliśmy trochę czasu, rozmawiając o wszystkim i o niczym, śmiejąc się z głupich rzeczy, całując się dopóki nie rozbolały nas usta.
-You all that matters to me / Jesteś wszystkim, co się dla mnie liczy
 Ain't worried about nobody else / Nie martwię się o nikogo innego
 If it ain't you, I ain't myself / Jeśli Cię nie ma, nie jestem sobą
 You make me complete / Sprawiasz, że jestem spełniony


_______________________________________________________________
Ah, ile ja bym dała żeby dostać pierścionek od Tiffaniego... ♥
Następny rozdział pojawi się za 25 komentarzy :)
Rebellious Teenager  ASK

poniedziałek, 23 lutego 2015

22. Family dinner

Ważna notka pod rozdziałem!

Okazało się że Justin już o wszystkim wiedział i po długich rozmowach i negocjacjach stwierdziliśmy, a raczej ja stwierdziłam, że to nie będzie najlepszy czas na powiedzenie wszystkim o naszym związku. Przez te kilka dni, które dzieliły mnie od spotkania z rodzicami przechodziłam prawdziwe piekło, nie mogłam się na niczym skupić i przez cały czas realizowałam w głowie przebieg niedzielnego obiadu. Na szczęście dziękowałam Bogu za takich przyjaciół jak Niall, który zgodził się nadal udawać mojego chłopaka oraz Kate, która obiecała, że nie powie nikomu o tym, że jestem z Justinem.
Całą sobotę spędziłam na porządkach, ponieważ wraz z powrotem Austina z Nowego Yorku wrócił też bałagan, który z pewnością nie przypadłby do gustu naszym rodzicom. W końcu według nich musimy być idealni- przewróciłam oczami na samą myśl o tym wszystkim i wyłączyłam odkurzacz, zabierając się tym razem za ścieranie kurzy.
-Boże, ile można wybierać jedzenie na obiad- pomyślałam czekając na Austina, który zamiast sprzątania wybrał robienie zakupów. Nie mając zbyt wiele już do roboty włączyłam laptopa przeglądając różne strony i w międzyczasie pisząc z Justinem na różne błahe tematy.
-W końcu- powiedziałam zauważając stojącego w korytarzu blondyna z czterema ogromnymi torbami. Widząc, że ledwo daje sobie radę podeszłam do niego i wzięłam kilka toreb odkładając je na stół i wyciągając z nich różne rzeczy. Po chwili dołączył do mnie Austin tłumacząc, że były niesamowite korki i dlatego tak długo mu zeszło, jednak wydaje mi się że po prostu nie chciał wrócić zbyt szybko, ponieważ równało się to z pomaganiem mi w sprzątaniu. Po wypakowaniu wszystkiego i zjedzeniu obiadu, zrobionego oczywiście przeze mnie postanowiłam udać się na małe zakupy, ponieważ nie miałam, co ubrać na jutrzejszy obiad.
-Mogę Cię podrzucić- spojrzałam na Austina, który przenosił swój wzrok co chwilę na mnie lub na telefon.
-Nie musisz- powiedziałam spokojnie mając nadzieję, że da sobie spokój. Nie zrozumcie mnie źle, nie byłam zła na niego jednak naprawdę chciałam chociaż chwilę pobyć sama.
-Wiem, ale chcę
-Ale ja nie chcę- krzyknęłam trochę za głośno
-Wow, siostra, spokojnie- uniósł ręce w geście poddania, a następnie podszedł do mnie chwytając mnie lekko za ramiona - Widzę, że się martwisz, ale uwierz mi wszystko będzie dobrze, gramy w tej samej drużynie, a poza tym oni na pewno polubią Niall'a - uśmiechnęłam się sztucznie, ponieważ ja widziałam to w zupełnie innych barwach niż Austin.
Po kilku kolejnych próbach namówienia mnie na podwiezienie przystałam na jego propozycję i już po chwili siedzieliśmy w czarnym Land Roverze, który był prezentem na osiemnaste urodziny Austina.
-Powinnaś zrobić sobie prawko- oderwałam wzrok od budynków, które mijaliśmy i spojrzałam na blondyna.
-Zdecydowanie, muszę porozmawiać o tym z rodzicami - naprawdę chciałam mieć ten kawałek plastiku, ponieważ nie musiałabym się więcej tłuc autobusami lub prosić kogoś o podwózkę. -Tylko, co mi z prawo jazdy jak nie mam samochodu
-Jak zagrasz dobrą córkę to może dorzucą Ci samochód w prezencie- obydwoje zaśmialiśmy się bez cienia humoru, ponieważ zarówno mi jak i Austinowi przeszkadzało bycie idealnym dzieckiem, To nie tak że nasi rodzice są źli, okropni i najgorsi, nie! Razem z bratem zawsze mieliśmy to o czym tylko marzyliśmy, ale tu był haczyk, który oznaczał, że w zamian my mamy być grzeczni, dobrze się uczyć, nie wpadać w kłopoty, nie mieć problemów, a jesteśmy tylko nastolatkami, którzy marzą tylko o tym by spróbować tego wszystkiego, co zakazane.

Weszłam do ogromnej galerii handlowej, wypełnionej różnymi sklepami oraz ludźmi. Pierwszym sklepem do jakiego weszłam był stradivarius jednak nie znalazłam tam niczego ciekawego, więc ruszyłam dalej zahaczając o New Look, gdzie podobały mi się dwie sukienki jednak po zmierzeniu i wysłaniu zdjęć Justinowi stwierdziliśmy, że nie są na tyle fajne żeby płacić za nie po sto dolców. W innych sklepach było podobnie z tym, że po moich narzekaniach na brak fajnych ubrań Justin postanowił osobiście to sprawdzić, więc do top shopu udałam się już z nim.
-To jest fajne- odwróciłam się do blondyna, który podał mi wieszak na którym była szara sukienka z dłuższymi rękawami w azteckie wzory.
-Jest śliczna- powiedziałam szczerze i ruszyłam do przymierzalni, ponieważ często mój zachwyt kończył się gdy ubrałam sukienkę na siebie. Tym razem było inaczej, ponieważ sukienka świetnie dopasowała się do mojej figury. Gorzej było gdy stanęłam bokiem, ponieważ sukienka była bardzo przylegająca i widać było mój lekko wystający brzuch. Stwierdziłam jednak, że jak nie zjem nic do jutra i lekko wciągnę brzuch to będzie idealnie. Tak, mam obsesję na punkcie mojej wagi, ponieważ kiedyś byłam "duża" przez co spotkało mnie wiele przykrości.
-I jak?- usłyszałam głos Justina, który zapewne niecierpliwił się czekając aż się przebiorę
-Biorę- powiedziałam odsuwając kotarę i wychodząc z przymierzalni.
-Nie pokazałaś mi nawet jak w niej wyglądasz- zrobił minkę szczeniaczka, która była niesamowicie słodka jednak po obietnicy, że zrobię mu zdjęcie w niej jak tylko wrócę jakoś go przekonała.
Następnie udaliśmy się do H&M gdzie dorwałam idealnie pasujące do sukienki platformy oraz do Claire's gdzie zakupiłam kilka dodatków.
-Idziemy coś zjeść?- obawiałam się tego pytania i wiedziałam, że jest ono nieuniknione
-Um, nie jestem głodna- skłamałam
-Jak nie masz kasy to mów przecież to żaden problem
-Mam pieniądze, ale nie jestem głodna
-Niech Ci będzie- powiedział przewracając oczami -Wracamy?- skinęłam głową i poczułam jak jego dłoń chwyta moją przez co uśmiech sam wkradł mi się na usta.
Oczywiście blondyn nie byłby sobą gdyby nie wstąpił po drodze po nasze ulubione lody Ben&Jerry, z którymi nawet nie zamierzałam walczyć. Najwyżej poćwiczę- pomyślałam zanurzając łyżeczkę w lodach o smaku masła orzechowego.
Po powrocie do domu zamiast Austina zastałam karteczkę, na której napisał, że wróci późno. Wzruszyłam ramionami, ponieważ nie było to nic nadzwyczajnego czy niecodziennego. Przebrałam się w koszulkę oraz spodenki i postanowiłam poćwiczyć. Po około godzinie morderczego treningu wzięłam kąpiel, która okazała się być zbawieniem dla mojego zmęczonego ciała. Następnie wysłałam Justinowi obiecane zdjęcie oczywiście dostając w zamian zdjęcie jego bokserek, na których wyróżniało się jego podniecenie. Chwilę "pobawiliśmy się" w wysyłanie niecenzuralnych zdjęć jednak byłam zmęczona i zasnęłam.


Obudziłam się około 9 rano założyłam na siebie wcześniej przygotowane krótkie spodenki i luźną koszulkę w paski. Niedługo po tym jak obudziłam ledwie żyjącego Austina przyjechali rodzice. Jako cudowne dzieci postanowiliśmy pokazać rodzicom okolicę i najciekawsze według nas miejsca w LA.
Oczywiście już wtedy rodzice wypytywali mnie o chłopaka jednak skutecznie udawało mi się unikać tematu. Po zwiedzeniu obowiązkowego miejsca jakim jest ogromny napis "Hollywood", obserwatorium Griffith oraz Chinese theatres, wróciliśmy do mieszkania, w którym zaczęłam przygotowywać jedzenie. Około pół godziny później wszystko było już gotowe, więc skorzystałam z tego, że nikt jeszcze nie przyszedł i udałam się do łazienki wziąć szybki prysznic i przebrać się w sukienkę.
-Nie jest źle- pomyślałam oglądając się w lustrze, rozpuściłam włosy i nałożyłam maskarę na rzęsy oraz czerwoną szminkę na usta.
-Cześć wszystkim- powiedziałam nieśmiało, gdy zauważyłam, że wszyscy zaproszeni siedzieli już na swoich miejscach. Spojrzałam na Justina, który wyglądał niesamowicie! Miał na sobie czerwono-czarną koszulę w kratę zapiętą pod samą szyję, czarne rurki z niższym stanem oraz czarne vansy. Posłałam mu lekki uśmiech i już miałam usiąść obok niego jednak przypomniałam sobie, że dzisiaj moim "chłopakiem" jest Niall.
-Kochanie, przystopuj z tym jedzeniem- spojrzałam na nią jakby upewniając się czy mówi do mnie jednak nie myliłam się -Od przyjazdu tutaj przybrałaś na wadze, a chyba nie chcesz...- poczułam jak tato kopnął ją lekko w kostkę za co zgromiła go wzrokiem jednak po tych słowach zdecydowanie odechciało mi się jedzenia.
-Więc Niall- zwróciła się do blondyna, który pochłaniał kolejny kawałek ciasta -słyszałam, że jesteś chłopakiem Val, czy to prawda?- spojrzałam przez ułamek sekundy na Justina i zauważyłam, że walczy ze złością
-Tak, proszę Pani- odpowiedział wycierając usta serwetką
-A tak z ciekawości to ile jesteście ze sobą?
-3 tygodnie /ponad miesiąc -powiedzieliśmy jednocześnie, co zdziwiło wszystkich
-To w końcu 3 tygodnie czy ponad miesiąc?- ugh, czy ona musi być taka dociekliwa?
-Tak oficjalnie to 3 tygodnie - odpowiedziałam czując większe zdenerwowanie.
Mama oczywiście nie odpuszczała i przez następną godzinę wypytywała o to gdzie się poznaliśmy, jak doszło do tego, że jesteśmy razem itp. Na szczęście wraz z Nialle'm ustaliliśmy, że gdy ścisnę jego kolano to oznacza, że na pytanie odpowiadam ja dzięki czemu mogliśmy uniknąć wpadki. Co chwilę spoglądałam na Justina, który aż gotował się ze złości, jego żyła na szyi była niesamowicie widoczna i było mi naprawdę źle, że nie mogłam zrobić nic co pomogłoby mu się uspokoić
-Kochani, zróbmy sobie zdjęcie pamiątkowe- przewróciłam niewidocznie oczami, ale stanęłam pomiędzy Niall'em, a tatą i wymusiłam uśmiech
-A teraz słodkie zdjęcie Niall'a i Val- mama klasnęła w dłonie zachwycona swoim pomysłem i po ustawieniu mnie tak żeby jak to ona powiedziała "nie było widać tej fałdki tłuszczu" zrobiła kilka zdjęć. Miałam już serdecznie dość, ale niestety to był dopiero początek.

-Muszę iść- usłyszałam głos Niall'a i zauważyłam, że jego oczy były przekrwione jakby przed chwilą płakał
-Co się stało?- zapytałam na tyle cicho by nikt nie usłyszał
-Liam jest w szpitalu- powiedział łamiącym się głosem, więc przytuliłam się do niego z całej siły
-Um, kim jest Liam?- usłyszeliśmy głos mamy, więc oderwaliśmy się od siebie
-Mój chłopak- moje serce zatrzymało się na chwilę i przez chwilę miałam nadzieję, że się przesłyszałam jednak tak nie było
-Val, przepraszam- wyszeptał
-Czy ktoś mi to wszystko wytłumaczy?- wszyscy znaleźli się obok nas wyczekując jakiejś odpowiedzi
-Um, ja...- poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach, ale mimo to kontynuowałam- Ja nie jestem z Niall'em, nigdy nie byłam i nigdy nie będę- powiedziałam spuszczając wzrok
-Ponieważ jestem gejem- dodał blondyn wyprzedając pytanie mamy
-A ja kocham Justina- spojrzałam na Biebera, który podszedł do mnie i przytulił na co dłonie Austina zacisnęły się w pięści.
-Jak kurwa mogłaś? Okłamywałaś mnie przez cały pieprzony czas że jesteś z Niallem! A Ty?- przycisnął Niall'a do ściany -Wypieprzaj z mojego mieszkania, pedale - tego było za wiele zarówno dla mnie jak i dla Justina. Blondyn odsunął się ode mnie i próbował rozdzielić Austina od Niall'a podczas, gdy ja próbowałam wyjaśnić rodzicom to wszystko jednak nie chcieli mnie słuchać. Spojrzałam jeszcze chwilę na Kate mając nadzieję, że mi jakoś pomoże jednak jedyne, co zrobiła to wbiła swój wzrok w podłogę.
-Nienawidzę Was- krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania, a po krótkiej chwili dołączył do mnie Justin z Niall'em. Wsiedliśmy do samochodu Jay'a i ruszyliśmy do szpitala, w którym znajdował się Liam. Jak się okazało jego stan był poważny, ale stabilny, więc po ok. godzinie opuściliśmy szpital zostawiając tam Niall'a.
Byłam potwornie zmęczona tym całym dniem i patrząc na Justina wiedziałam, że jego też to nie obeszło.
-Val?
-huh?
-Myślałem o tym wszystkim, co się stało, o Twojej rodzinie i... I ja do Ciebie nie pasuję! Dusiłem się w tej koszuli, a wiem, że przy Twojej rodzinie musiałbym ją nosić, oni chcą dla Ciebie kogoś z czystą przeszłością i wspaniałą przyszłością, a wiesz, co robiłem i wiesz, że tego nie cofnę poza tym gdyby nie kasa, którą mi płacą za studia to bym się nie uczył, bo po prostu mnie to nie interesuje. Oni mają rację, że chcą kogoś takiego dla Ciebie i ja też chcę tego dla Ciebie, bo na to zasługujesz, bo jesteś wspaniała, mądra, dobra i cholera tak bardzo się w Tobie zakochałem, że muszę to zrobić, muszę Cię zostawić, bo to jedyny sposób, żebyś miała wspaniałą przyszłość z jakimś mądrym, chłopakiem, kto wie może nawet z Niall'em- zaśmiał się bez humoru nie starając się nawet ukryć łez, które spływały z jego policzków


_______________________________________________________________
Myślę o tym by kończyć już to opowiadanie, ponieważ ma już dużo rozdziałów, a wiem, że coś co trwa bardzo długo po prostu się nudzi :)
Jak zawsze dziękuję za każdy komentarz mimo, że naprawdę wiele z Was to olewa. Jednak chciałabym podziękować tym moim stałym czytelniczkom, które zawsze znajdą chociaż chwilkę na napisanie kilku słów! Bardzo dziękuję i bez Was z pewnością to opowiadanie nie byłoby realizowane ♥
Jejuu, trochę to zabrzmiało jak pożegnanie, jednak spokojnie jeszcze się nie żegnamy :D
Rebellious teenager  ASK

sobota, 14 lutego 2015

21. School

Te trzy słowa wypowiedziane przez Justina odbijały się echem w mojej głowie przez cały czas i byłam pewna, że nie zapomnę o nich do końca życia w końcu po raz pierwszy ktoś (oprócz moich rodziców) powiedział mi, że mnie kocha. - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym. Tej nocy nie mogłam spać prawie wcale i ku mojemu zdziwieniu nie było to spowodowane stresem przed zaczynającą się szkołą, a motylkami w moim brzuchu, które wywołał Justin. Nasza randka skończyła się dosyć późno, ponieważ po kolacji udaliśmy się jeszcze na plażę i właśnie wtedy opowiedziałam mu o swojej rodzinie. Następnie odwiózł mnie do domu nie próbując mnie nawet dotknąć w inny sposób, jeśli wiecie, o co mi chodzi. 
-Val, wstawaj, bo się spóźnisz!- leniwie otworzyłam oczy patrząc na Austina, który stał nade mną szczotkując zęby
-Która godzina?-zapytałam, a w odpowiedzi pokazał mi telefon, na którym wyświetliło się 8:04
Wstałam z łóżka podchodząc do szafy i wyciągając z niej czarną, plisowaną spódniczkę do tego biały crop top, oraz czarne trampki. Zastanawiałam się nad rozpuszczeniem włosów jednak ostatecznie związałam je w kucyka. Zrobiłam delikatny makijaż i założyłam plecak będąc gotowa do wyjścia.
-Nie jesz?-odwróciłam wzrok na Austina, który zajadał się omletem
-Nie jestem głodna- odpowiedziałam
-Mam się o Ciebie martwić?-zmarszczyłam brwi nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi- No wiesz, anoreksja, bulimia czy inne gówno?
-Spokojnie, wszystko jest w porządku- posłałam mu uśmiech, który od razu odwzajemnił po czym ruszyliśmy do samochodu.
Po drodze rozmawialiśmy o jego wycieczce do Nowego Yorku. Zasypywałam go mnóstwem pytań o to jak tam jest i z kim tak właściwie tam był jednak nie odpowiedział mi na to.
-A Ty? Jak się bawiłaś bez braciszka?
-Um, no wiesz wychodziłam z...
-Niallem?
-Tak, właśnie
Uff, udało się!
-Gość jest naprawdę w porządku, dobrze trafiłaś- gdybyś wiedział, braciszku, gdybyś wiedział....


~~*~~
Budynek UCLA był ogromny, więc dziękowałam Bogu, że miałam ze sobą Kate, która wydawała się być zafascynowana faktem, że zaczynamy studia.
-To będzie najlepszy rok ever,- pisnęła przytulając mnie z całej siły
-O ile wcześniej mnie nie zadusisz- powiedziałam próbując się od niej odsunąć 
-Wybacz, jestem taka podekscytowana tym wszystkim. W końcu wszystko się układa- popatrzyłam na nią unosząc brwi
-Czy jest coś, co chcesz mi powiedzieć?- zapytałam 
-Um, właściwie to tak, bo wiesz ja...- Nie dokończyła, ponieważ przerwał nam dzwonek oznajmiający rozpoczęcie się spotkania w auli.

Po tym jak dyrektor przywitał wszystkich uczniów, poinformował o obowiązujących zasadach oraz podał plan lekcji ruszyliśmy do swoich klas.
-No nieźle, zaczynamy od psychologii- oznajmiłam 
-I to z drugą klasą- dodała Kate z uśmiechem
Zajęłyśmy z Kate miejsce w przedostatniej ławce i uważnie słuchałyśmy uwag Pana Ronsona.
-No więc sprawdzę teraz obecność, wyczytane osoby proszę o podniesienie dłoni.- Anderson, Adams, Butler,  Bieber, Bieber?- zapytał ponownie jednak po raz drugi odpowiedziała mu cisza- Jak zwykle- westchnął i właśnie wtedy drzwi otworzyły się 
-Kurwa- powiedziałam, gdy ujrzałam, że w drzwiach wejściowych stoi nie kto inny, a Justin kurde Bieber. Przeskanował wzrokiem całą klasę po czym jego wzrok padł na mnie, uśmiechnął się bezczelnie i puścił mi oczko przez, co wzrok wszystkich padł na mnie, a moje policzki zaczęły różowieć.
-Pan Bieber jak zawsze w porę -powiedział Ronson odhaczając go na liście obecności
-Ma się to wyczucie czasu- odpowiedział i ruszył w kierunku ostatniej wolnej ławki, która znajdowała się za nami. Oczywiście przechodząc nachylił się nade mną i szepnął mi, że piękne wyglądam po czym usiadł na wolnym miejscu.
Lekcja minęła dosyć szybko, ale gdyby ktoś kazał mi ją streścić to za nic w świecie nie byłabym w stanie tego zrobić z prostego powodu- Justin! Ten chłopak nie pozwalał mi skupić się ani na chwilę, bo albo ciągnął mnie za włosy, albo wysyłał nieprzyzwoite wiadomości na temat tego, co zrobiłby ze mną gdyby nie byłoby tu innych ludzi. Te wiadomości spowodowały, że moja bielizna totalnie przemokła i nie czułam się z tym komfortowo, więc co chwilę kręciłam się na krzesełku.
-Czy Ty masz hemoroidy?- zgromiłam wzrokiem Kate, która nie potrafiła powstrzymać śmiechu i przechwyciła jeden z liścików od Justina. -O jasna cholera- wyszeptała zakrywając dłonią usta. -Ty i Bieber?-zapytała patrząc na mnie 
-Zamknij się- skarciłam ją na co przewróciła oczami -Spotkamy się dzisiaj? Opowiem Ci o wszystkim
-Jasne, bae w starbucks o 17
Ostatnie minuty lekcji minęły już spokojniej, ponieważ Pan Ronson zdenerwowany zachowaniem Justina przesadził go do przodu.

-Jesteś strasznym dupkiem- pacnęłam Justina w ramię, gdy wychodziliśmy z klasy
-Kochasz to, księżniczko- odpowiedział ze śmiechem
-Kocham Ciebie- pocałowałam go uważając na to by nikt nas nie zauważył (mówiąc nikt mam na myśli Austina). To takie głupie, że muszę okłamywać własnego brata...
-Dobrze się składa, bo ja Ciebie też- odpowiedział, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Co on ze mną robi?
-Tak w ogóle dlaczego nie powiedziałeś mi że studiujesz tam gdzie ja?- zapytałam trochę zbyt ostrym tonem
-Nie wiem - przejechał dłonią po włosach -Ja.. Nie wiem chyba chciałem Cię zaskoczyć - dodał po chwili namysłu
-Udało Ci się to- zaśmiałam się - Zjemy razem lunch?- zapytałam gdy mijaliśmy stołówkę
-Um, wiesz umówiłem się z Austinem i Chazem, więc...
-Nie ma sprawy, zjem z Kate- powiedziałam uśmiechając się do Jay'a i całując go w policzek.
Tak naprawdę nie wiedziałam, gdzie znajduje się Kate, jednak wchodząc do stołówki zauważyłam Nialla, który był mocno pochłonięty rozmową z jakimś chłopakiem.
-Hej, mogę się dosiąść?-zapytałam podchodząc do nich
-Jasne, siadaj. To jest Liam- podałam mu rękę- Li to jest właśnie Val, o której Ci opowiadałem
Okazało się że Liam to naprawdę świetny chłopak i idealnie pasuje do Nialla. Zapytacie dlaczego? Chociażby dlatego, że obydwoje uwielbiają jedzenie i podczas zwykłej 15 minutowej przerwy potrafili zjeść po 2 snickersy i paczkę chipsów. Zazdroszczę im metabolizmu...
-Jaką masz teraz lekcję?- spojrzałam na plan lekcji w telefonie
-Matmę w 124- odpowiedziałam przewracając oczami, ponieważ no proszę Was, kto normalny lubi matematykę?
-Oo, w takim razie przejdziemy przez to piekło razem- powiedział zarzucając swoją dłoń na moje ramię. Wyszliśmy ze stołówki rozstając się z Liamem, który miał fizykę. Przechodząc korytarzem zauważyłam Austina, który stał razem z Kate, Chaz'em i Jay'em i jedyne czego pragnęłam to stać się niewidzialną, jednak tak się nie stało i niestety wśród tylu ludzi mój cudowny brat musiał mnie wypatrzeć
-Co tam u zakochanych?- zapytał przybijając piątkę z Niallem
-Wszystko w porządku- powiedział nieświadomy tego, że jestem z Justinem chłopak. Podniosłam wzrok na Jay'a i zauważyłam jak jego dłonie zacisnęły się w pięści, a żyła na szyi widocznie pulsowała. Mam przejebane...
Na szczęście Niall zauważył, że coś jest nie tak i skończył rozmowę tłumacząc, że nie możemy się spóźnić na matematykę. W drodze do klasy poinformowałam blondyna o tym, że spotykam się z Justinem jednak Austin nie może się o tym dowiedzieć.
-Będę milczał jak grób- powiedział siadając obok mnie
W ogóle nie mogłam skupić się na lekcji i zasypywałam Justina wiadomościami, na początku nie odpisywał jednak jakoś po 7 smsie  poczułam wibrację telefonu
Od: Justin:
Wyjdź na korytarz, teraz.
Nie zastanawiając się długo zapytałam nauczycielki czy mogę wyjść do ubikacji i na całe moje szczęście zgodziła się, więc już po chwili znajdowałam się poza klasą
-Justin ja Ci to...- nie dokończyłam, ponieważ blondyn wciągnął mnie do jakiegoś ciemnego pomieszczenia, w którym było pełno sprzętu do sprzątania.
-Jestem taki wkurzony- wysyczał przyciskając mnie do ściany z całej siły. -Jesteś moja i tylko moja, rozumiesz?- skinęłam głową nie będąc w stanie nic powiedzieć i po tym geście na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Co Ty tak właściwie masz na ustach?- zapytał wpatrując się w moje wargi
-Pomadkę- odpowiedziałam lekko zdyszana
-smakuje?- przejechałam językiem po wargach i lekko skinęłam głową
-No to spróbujemy- i właśnie wtedy jego usta znalazły się na moich. Przesuwał swoim językiem wzdłuż konturów moich warg delektując się smakiem mojej pomadki jednak po chwili jego usta znalazły się na mojej szyi zostawiając na niej ślady. W międzyczasie prawą rękę wsunął za materiał moich majtek i palcami pocierał moją łechtaczkę, co doprowadziło mnie do szału.
-Skarbie, jesteś taka mokra- wyszeptał z uśmiechem patrząc prosto w moje oczy -Taka mokra tylko dla mnie- przegryzł płatek mojego ucha i w tym samym czasie poczułam jak wsuwa we mnie dwa palce i porusza nimi coraz szybciej
-Jaay- jęknęłam
-Dojdź dla mnie, księżniczko- niedługo po tych słowach osiągnęłam cudowny orgazm, który zabrał mi wszystkie siły. Gdyby nie silne ramiona Justina upadłabym tyłkiem na zimną podłogę.
-Było dobrze?-zapytał gdy już mniej więcej doszłam do siebie
-Najlepiej- powiedziałam całując blondyna -Chyba powinnam Ci się odwdzięczyć- mój wzrok wylądował na kroczu chłopaka, a jego penis był gotowy do działania, więc wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, jednak Justin szybko mnie powstrzymał
-Musisz wracać na lekcję- przewróciłam oczami, ponieważ cholera od kiedy on się przejmuje szkołą?
-Nie przewracaj na mnie oczami, bo będę musiał przełożyć Cię przez kolano- zaśmiałam się jednak jego mina była nadal poważna
-Chyba zacznę więcej przewracać oczami- uśmiechnęłam się zadziornie i złożyłam lekki pocałunek na ustach blondyna
-Jesteś niemożliwa- pokręcił głową ze śmiechem i przejechał palcem po śladach na mojej szyi- i teraz należysz do mnie, zabije każdego idiotę, który Cię dotknie - mimowolnie się uśmiechnęłam, ponieważ to było takie słodkie


Wróciłam do klasy, gdy lekcja dobiegała końca i byłam pewna, że wszyscy wiedzą, co przed chwilą się stało jednak próbowałam o tym nie myśleć, pewnie tylko wyolbrzymiam wszystko.
-Udał się seks?- spojrzałam zszokowana na roześmianego blondyna
-Nie uprawiałam seksu, idioto- syknęłam kopiąc Niall'a w kostkę za co zgromił mnie wzrokiem
-Więc panuje moda na rozczochrane włosy i malinki na szyi? No Val, może chociaż palcówka?
-Niall-krzyknęłam chyba zbyt głośno, ponieważ nauczycielka odwróciła się od tablicy i spojrzała na nas mówiąc, że ma nas na oku.
Po lekcjach wracałam z Austinem, który przez całą drogę do domu opowiadał jak bardzo polubił Niall'a i że to odpowiedni chłopak dla mnie.
-W niedzielę przyjeżdżają rodzice i powinnaś przedstawić im Niall'a- o mało nie zakrztusiłam się napojem, który właśnie piłam
-Co?-zapytałam
-No wiesz, powinni go poznać ja zaprosiłem Kate- powiedział spoglądając na mnie tak jakby badał moją reakcję
-Kate? Dlaczego akurat ją?
-Um, jest Twoją przyjaciółką i pomyślałem, że... że to będzie dobre, a poza tym będzie też Chaz i Bieber
-Oh- nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego zdania, ponieważ na samą myśl o "rodzinnej" kolacji robiło mi się niedobrze. Nie wyobrażam sobie udawać przed wszystkimi tego, że Niall jest moim chłopakiem, tym bardziej gdy miłość mojego życia będzie siedziała niedaleko mnie...
To będzie katastrofa- pomyślałam wystukując na telefonie wiadomość do Justina.



_______________________________________________________________________
Ahh, w końcu skończyłam ten rozdział. Mam nadzieję, że następny pójdzie łatwiej :D
A Wam jak się podobał?
Zapraszam na mojego drugiego bloga Rebellious Teenager 
Oraz na ASK (Proszę zadawać pytania o nowy rozdział na asku, a nie pod rozdziałem)
Do następnego♥