Ten ostatni rozdział dedykuję Wam wszystkim, ale w szczególności
moim najwierniejszym czytelniczkom czyli:
Lily Ol, Michkusi, Kindze Skórze, Martynie Bieber,
Natalii Łabojewskiej, Antoninie Zamiar i Juli_460
Życzę każdemu kto prowadzi bloga takich czytelników jak Wy! :*
-O nie! Tym razem nie pozwolę Ci uciec!- poczułam jak silne dłonie chłopaka przyciskają mnie do maski samochodu. -Mam gdzieś czekanie, bo wiem, że jeżeli jesteśmy sobie przeznaczeni to nie musimy czekać! Przejdziemy przez to całe gówno razem, ramie w ramię!
-Justin, nie możesz rzucić wszystkiego dla mnie- wyszeptałam próbując opanować łzy i łamiący się głos
-Przez ten cały czas kiedy patrzyłem Ci w oczy i cały ten czas gdy pisałem do Ciebie o drugiej w nocy, że nie mogę przestać o Tobie myśleć. Nie rozumiesz tego? Zdecydowałem się na Ciebie, po prostu się kurwa na Ciebie zdecydowałem, bo nikt... Po prostu nikt nie dał mi takiego uczucia jakie dałaś mi Ty. Proszę nie zabieraj mi tego- skinęłam lekko głową nie będąc w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa i z całej siły przytuliłam Justina.
-Przepraszam, Justin- wyszeptałam nie odrywając się od blondyna i pozwalając by mój tusz brudził jego koszulkę.
-Już dobrze, księżniczko, już dobrze
2 LATA PÓŹNIEJ!
-Pasażerowie lotu 162 proszeni są o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Przygotowujemy się do lądowania.- spojrzałam na blondyna, który smacznie chrapał na siedzeniu obok. Wyglądał tak słodko, że postanowiłam go nie budzić i sama zatroszczyłam się o jego bezpieczeństwo zapinając jego pas.
Kilka tygodni wcześniej postanowiliśmy, że zaraz po ukończeniu przeze mnie szkoły i odebraniu dyplomu wybierzemy się do Nowego Jorku, który stał się dla Justina drugim domem odkąd rok temu zaczął swoją przygodę koszykarską w New York Knicks. Oczywiście nie miałam mu tego za złe, a wręcz przeciwnie! Bardzo go wspierałam tak samo jak on mnie podczas mojej terapii, która trwała ponad rok i była bardzo, ale to bardzo ciężka zarówno dla mnie jak i dla moich najbliższych. Na szczęście wszystko się udało i moja waga od kilkunastu miesięcy nie spada poniżej 50 kg.
-Jaay, obudź się- lekko potrząsnęłam ramieniem chłopaka, a ten po omacku zaczął dotykać mojej twarzy palcem wskazującym -Co Ty robisz?-zapytałam zdziwiona
-Szukam wyłącznika- mruknął powoli otwierając oczy i całując mnie w usta. -Mmm, chyba znalazłem-wyszeptał ponownie złączając nasze wargi.
-Patrz Zbyszek jaka ta dzisiejsza młodzież niewychowana - usłyszeliśmy głos starszej kobiety i o mało nie wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście Justin musiał dolać oliwy do ognia mówiąc mi wszystkie niegrzeczne rzeczy, które będzie ze mną robił dziś wieczorem na tyle głośno by słyszał to prawie każdy w samolocie. Przyznam, że mimo iż słowa Justina miały na celu tylko zdenerwowanie starszej kobiety to skłamałabym mówiąc, że mnie nie podnieciły.
-Co teraz robimy?- zapytałam, gdy wsiedliśmy do taksówki
-Jedziemy do hotelu, a później zabieram Cię na kolację- skinęłam głową wtulając się w tors chłopaka. -Boże jak tu jest pięknie- szepnęłam podziwiając zza szyby zachód słońca.
Jak się później okazało zatrzymaliśmy się w hotelu Baccarat, który był po prostu nie z tej ziemi i spędzenie kilku nocy w nim kosztowało z pewnością więcej niż kiedykolwiek zarobię, ale oczywiście Justin stwierdził, że należy mi się wszystko to, co najlepsze.
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko totalnie nie mając siły na nic.
-Kochanie, wezmę tylko szybki prysznic i wychodzimy- skinęłam głową i odprowadziłam Justina wzrokiem do drzwi. Leżałam wsłuchując się w głosy z telewizora i wtedy wpadł mi do głowy pomysł by nieco pomóc Justinowi w kąpieli. Szybko zeskoczyłam z łóżka i w drodze do łazienki ściągałam z siebie ubrania. Delikatnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam blondyna odwróconego tyłem do mnie nucącego jakąś nieznaną mi piosenkę. Nie zastanawiając się długo pozbyłam się bielizny i podeszłam do chłopaka przytulając się do jego pleców.
-Przyszłam Ci pomóc- szepnęłam delikatnie błądząc dłońmi po jego ciele. Usłyszałam jęk wydobywający się z ust chłopaka, gdy zahaczyłam palcami o jego przyjaciela i poczułam jak odwraca się do mnie twarzą, przyciskając mnie do jednej ze ścian kabiny prysznicowej i atakując moje usta. Jego dłonie co chwilę ściskały moje piersi lub tyłek, zaś moje wytrwale pracowały przy jego penisie, który zdawał się być już gotowy do dalszej zabawy.
-Odwróć się- posłusznie odwróciłam się opierając dłonie o ścianę. -Grzeczna dziewczynka- poczułam mocne uderzenie w pośladek, a następnie ostry ból spowodowany gwałtownym wejściem we mnie. -Jesteś taka ciasna, księżniczko- jęknęłam słysząc te niegrzeczne słówka chłopaka i czując jeszcze mocniejsze pchnięcia.
-Jaay- szepnęłam czując niesamowite spełnienie. Moje nogi były jak z waty i byłam wdzięczna Justinowi za to, że mnie trzymał. Nie wiem po jakim czasie wróciłam do świata żywych, ale nie miałam siły już kompletnie na nic, dlatego wraz z Justinem wzięliśmy szybki prysznic już bez żadnych przygód i wróciliśmy do pokoju.
-Może podarujemy sobie dzisiejsze wyjście i zamówimy kolację do pokoju?- skinęłam głową i uśmiechnęłam się leniwie do chłopaka, który już zdążył wykręcić numer do restauracji by zamówić uwielbiane przez nas smakołyki.
Wyszłam na balkon w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Lekki wiatr owiał moje rozgrzane ciało i to było niesamowite uczucie. Spojrzałam na Justina, który wygodnie siedział na leżaku wodząc za mną wzrokiem i zaciągając się dymem z papierosa.
-Jesteś taka piękna- oznajmił łapiąc moją dłoń i wciągając mnie na jego kolana.
-I cała Twoja- dodałam wtulając się w jego tors i wsłuchując się w bicie jego serca.
Obudziły mnie promienie słoneczne padające wprost na moją twarz przez ogromne drzwi balkonowe. Powoli otworzyłam powieki i spojrzałam w bok jednak zamiast chrapiącego blondyna zastałam tylko karteczkę z napisem:
"Wyszedłem pobiegać,
Love you baby girl xo"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeciągnęłam leniwie ponownie opadając głową na miękkie poduszki jednak nie mogłam już zasnąć, więc po chwili zeskoczyłam z łóżka i ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Chłodna woda w połączeniu z moim rozgrzanym ciałem spowodowała przyjemne dreszcze i zastrzyk energii, której przyznam trochę mi brakowało po nocy spędzonej z Justinem. Po wyjściu z kabiny prysznicowej osuszyłam swoje ciało ręcznikiem i założyłam na siebie czystą bieliznę oraz kremową sukienkę w kwiaty i beżowe conversy. Rzęsy przejechałam kilka razy tuszem, a na usta nałożyłam pomadkę ochronną.
-Dzień dobry, śpiochu- uśmiechnęłam się do lustra łapiąc w nim kontakt wzrokowy z Justinem, który opierał się o drzwi. -Jak się spało?- zapytał ciągle mnie obserwując
-Krótko, ale przyjemnie- odpowiedziałam całując blondyna w usta i ruszając do pokoju. -To co dzisiaj robimy?- zapytałam
-Najpierw śniadanie
-A później?
-Niespodzianka- puścił mi oczko uśmiechając się tajemniczo. Złączył nasze dłonie razem i ruszyliśmy do restauracji umieszczonej w hotelu. Justin zamówił dla nas pancake'sy z bananami i nutellą, które były po prostu obłędne.
Następnie opuściliśmy hotel i zaczęliśmy zwiedzanie tego pięknego miasta. Zaczęliśmy od statuy wolności, następnie udaliśmy się do Madison Square Garden, gdzie trenuje jego drużyna i jeszcze przed obiadem postanowiliśmy się przejść po Time square.
-Co my tu robimy?- zapytałam Justina, gdy zatrzymaliśmy się przed sklepem Tiffany&Co.
-Pamiętasz jak obiecałem, że kiedyś Cię tu zabiorę i będziesz mogła sobie kupić, co tylko zechcesz?-skinęłam głową nadal nie wiedząc, o co mu chodzi. -No więc dzisiaj jest ten dzień - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd swoich pięknych, prostych ząbków jednak byłam w zbyt dużym szoku by odwzajemnić gest.
-Żartujesz sobie, prawda?- zapytałam wchodząc do środka, który wyglądał jak nie z tej ziemi.
-A wyglądam jakbym żartował, skarbie?- przewróciłam oczami i podeszłam do gabloty, w której znajdowała się najpiękniejsza biżuteria jaką kiedykolwiek widziałam. -Tak jak wspomniałem możesz wybrać sobie, co tylko zechcesz- poczułam jak blondyn całuje mnie w policzek i rusza przed siebie po chwili znikając całkowicie z pola widzenia.
-I jak wybrałaś coś?
-Justin to wszystko jest tak cholernie drogie, nie chcę żebyś wydawał na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze. - wyszeptałam na, co tym razem blondyn przewrócił oczami
-Powiedz mi tak szczerze, co Ci się podoba - trochę zawstydzona podeszłam do szafki, w której był piękny srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie kluczyka z serduszkiem.
-To tak jakbym dawał Ci klucz do mojego serca- oznajmił zapinając biżuterię na mojej szyi. Przejechałam opuszkami palców po zawieszce i odwracając się do chłopaka pocałowałam go tym samym dziękując mu za tak wspaniały prezent.
-Jak ja Ci się za to odwdzięczę?- zapytałam wtulając się w blondyna
-Na początek możesz postawić mi jakąś dobrą pizze, bo cholernie zgłodniałem- zaśmialiśmy się obydwoje i ruszyliśmy do jeff's na mega kaloryczną, ale przepyszną pizze, a zaraz po jej zjedzeniu wróciliśmy do hotelu.
-Jedyne o czym teraz marzę to pójście spać - oznajmiłam ściągając buty i kładąc się do łóżka
-Zostaw to marzenie na później i idź się przygotować, bo zabieram Cię gdzieś- oparłam się na łokciach przyglądając się Justinowi, który właśnie wyciągał z szafy garnitur.
-Co to za okazja, że Ty zakładasz garnitur?-zapytałam zdziwiona, ponieważ wiem jak bardzo Jay nie lubi ubierać się elegancko.
-Bardzo ważna, kochanie - wzruszyłam ramionami wiedząc, że nic więcej nie wyciągnę z niego i podeszłam do swojej szafy.
-Skoro nie wiem gdzie idziemy to może powiesz mi, co mam ubrać?
-Księżniczko, mogłabyś ubrać worek na śmieci, a i tak wyglądałabyś pięknie
-Chcesz zaryzykować?- zapytałam unosząc brew i zachowując powagę, która po prostu mi nie wyszła,bo po zaledwie kilku sekundach zaczęłam się śmiać.
Ostatecznie zdecydowałam się na założenie czarnej, długiej sukienki i tego samego koloru szpilek. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
-Kurwa- spojrzałam na blondyna, który za nic na świecie nie potrafił sobie założyć muszki. -Pomożesz?- skinęłam głową i podeszłam do chłopaka.
-Wyglądasz tak seksownie- dodałam poprawiając kołnierzyk jego koszuli i całując go lekko w usta
-A czuję się jak klaun- posłał mi krzywy uśmiech przepuszczając mnie w drzwiach i zamykając za nami drzwi.
Droga do empire state building zajęła nam kilkanaście minut taksówką. Była godzina 22 jednak oprócz nas i ochrony nie było nikogo. Przeraziłam się gdy powiedziano mi że żeby wyjść na 102 piętro trzeba pokonać grubo ponad tysiąc schodów jednak Justin uspokoił mnie tłumacząc, że pojedziemy windą. Nie żebym miała coś przeciwko odrobinie ruchu jednak w moim obecnym stroju raczej ciężko byłoby mi pokonać tyle schodków.
-Justin, co to wszystko ma oznaczać?- zapytałam gdy weszłam na plac widokowy, na którym było pełno herbacianych róż oraz waniliowych świeczek, które wprost uwielbiam.
-No więc jakby to zacząć żeby nie spieprzyć... - spojrzałam na blondyna, który zdenerwowanie wypisane miał na twarzy. Zbliżyłam się do niego i właśnie wtedy złączył nasze dłonie razem i spojrzał mi w oczy.
-Mój ojciec zawsze powtarzał mi takie słowa o kobietach "Jeżeli jest wyjątkowa, nie będzie łatwa. Jeżeli jest łatwa, nie jest wyjątkowa. Jeżeli jest tego warta, nie poddajesz się. jeżeli się poddajesz nie jesteś jej wart... Prawda jest taka, że każdy Cię zrani trzeba tylko znaleźć tych, za których warto cierpieć" i wiesz, co? Znalazłem taką osobę. Val, cholera przysięgam Ci że zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. Zajmę się Tobą, gdy będziesz chora i będę tulił gdy będzie Ci zimno. Będę opowiadał wszystkie najśmieszniejsze historie kiedy będziesz smutna. Będę Ci śpiewał podczas naszych długich przejażdżek samochodem i obiecuję, że zawsze będę stał po Twojej stronie, zawsze trzymając Cię za rękę, bo... Bo Cię kocham i żadne słowa tego nie wyrażą. Wiem, że nie będzie łatwo i zdaje sobie sprawę z tego, że będzie sporo momentów, w których obydwoje będziemy mieli dość, ale jestem cholernie pewny, że przezwyciężymy wszystkie przeciwności losu jeżeli dasz mi szansę i wyjdziesz za mnie - spojrzałam na Justina, który uklęknął przede mną z małym czerwonym pudełeczkiem w dłoni. -Zgadzasz się? - zapytał przestraszonym głosem
-Tak- wyszeptałam nie mogąc opanować łez. Poczułam jak chłopak wsuwa na mój palec srebrny pierścionek w kształcie serca, który kilka godzin wcześniej podziwiałam w sklepie Tiffaniego.
-Pokochanie Ciebie było najlepszą decyzją w moim życiu - dodałam złączając nasze usta razem jednak nasz pocałunek został przerwany głośnymi oklaskami i wiwatami. Odsunęłam się od chłopaka i zauważyłam wszystkich najbliższych mi ludzi tj. rodziców, Austina, Niall'a, Kate, Chaz'a, Pattie, Jazmyn, trenera Justina oraz jego kilku kolegów z drużyny.
-Powiedziała "tak"- krzyknął Justin podnosząc moją dłoń, którą zdobił najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy jaki kiedykolwiek widziałam. Od razu po tym wszyscy zaczęli nam gratulować, co było niesamowicie miłe. Resztę nocy spędziliśmy na zabawie i świętowaniu zaczynającego się w naszym życiu nowego rozdziału.
-Kochanie, mimo iż będziemy teraz mieszkać w Nowym Jorku to i tak na zawsze zostaniesz moją L.A Baby- uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta razem.
-Wiesz, Justin,przez całe moje 21-letnie życie pooglądałam tysiące filmów romantycznych i każda z tych historii miłosnych była piękna, ale nasza i tak jest zdecydowanie moją ulubioną. - dodałam wtulając się w chłopaka i podziwiając panoramę naszego pięknego miasta.
___________________________________________________________
To już naprawdę koniec... :(
Kochani, to ostatni rozdział i ostatnia notatka, więc poświęćcie jeszcze minutkę i ją przeczytajcie.
Na początek przeogromnie chciałabym podziękować WAM za 48853 wejścia i 354 komentarze oraz 18 obserwatorów!
Bardzoo, ale to bardzo dużo radości sprawiło mi pisanie tego opowiadania i mam nadzieję, że Wam sprawiło dużo radości czytanie go. Historia Val i Justina się skończyła, ale moja przygoda z pisaniem z pewnością nie! Mam już pomysł na kolejne opowiadanie z Justinem w roli głównej, więc jeżeli chcecie kolejne fanfiction mojego autorstwa to piszcie w komentarzach lub na asku, a w międzyczasie możecie zalukać na moje opowiadanie z Lukiem Hemmings'em w roli głównej -->RT
To już tyle z mojej strony, jeżeli chcecie być na bieżąco z informacjami na temat nowego opowiadania czy rozdziałów to zapraszam jeszcze raz na mojego aska.
Dziękuję Wam za wspólnie spędzone chwile, jesteście najlepsi! :*
Od razu po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko totalnie nie mając siły na nic.
-Kochanie, wezmę tylko szybki prysznic i wychodzimy- skinęłam głową i odprowadziłam Justina wzrokiem do drzwi. Leżałam wsłuchując się w głosy z telewizora i wtedy wpadł mi do głowy pomysł by nieco pomóc Justinowi w kąpieli. Szybko zeskoczyłam z łóżka i w drodze do łazienki ściągałam z siebie ubrania. Delikatnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam blondyna odwróconego tyłem do mnie nucącego jakąś nieznaną mi piosenkę. Nie zastanawiając się długo pozbyłam się bielizny i podeszłam do chłopaka przytulając się do jego pleców.
-Przyszłam Ci pomóc- szepnęłam delikatnie błądząc dłońmi po jego ciele. Usłyszałam jęk wydobywający się z ust chłopaka, gdy zahaczyłam palcami o jego przyjaciela i poczułam jak odwraca się do mnie twarzą, przyciskając mnie do jednej ze ścian kabiny prysznicowej i atakując moje usta. Jego dłonie co chwilę ściskały moje piersi lub tyłek, zaś moje wytrwale pracowały przy jego penisie, który zdawał się być już gotowy do dalszej zabawy.
-Odwróć się- posłusznie odwróciłam się opierając dłonie o ścianę. -Grzeczna dziewczynka- poczułam mocne uderzenie w pośladek, a następnie ostry ból spowodowany gwałtownym wejściem we mnie. -Jesteś taka ciasna, księżniczko- jęknęłam słysząc te niegrzeczne słówka chłopaka i czując jeszcze mocniejsze pchnięcia.
-Jaay- szepnęłam czując niesamowite spełnienie. Moje nogi były jak z waty i byłam wdzięczna Justinowi za to, że mnie trzymał. Nie wiem po jakim czasie wróciłam do świata żywych, ale nie miałam siły już kompletnie na nic, dlatego wraz z Justinem wzięliśmy szybki prysznic już bez żadnych przygód i wróciliśmy do pokoju.
-Może podarujemy sobie dzisiejsze wyjście i zamówimy kolację do pokoju?- skinęłam głową i uśmiechnęłam się leniwie do chłopaka, który już zdążył wykręcić numer do restauracji by zamówić uwielbiane przez nas smakołyki.
Wyszłam na balkon w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza. Lekki wiatr owiał moje rozgrzane ciało i to było niesamowite uczucie. Spojrzałam na Justina, który wygodnie siedział na leżaku wodząc za mną wzrokiem i zaciągając się dymem z papierosa.
-Jesteś taka piękna- oznajmił łapiąc moją dłoń i wciągając mnie na jego kolana.
-I cała Twoja- dodałam wtulając się w jego tors i wsłuchując się w bicie jego serca.
Obudziły mnie promienie słoneczne padające wprost na moją twarz przez ogromne drzwi balkonowe. Powoli otworzyłam powieki i spojrzałam w bok jednak zamiast chrapiącego blondyna zastałam tylko karteczkę z napisem:
"Wyszedłem pobiegać,
Love you baby girl xo"
Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeciągnęłam leniwie ponownie opadając głową na miękkie poduszki jednak nie mogłam już zasnąć, więc po chwili zeskoczyłam z łóżka i ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Chłodna woda w połączeniu z moim rozgrzanym ciałem spowodowała przyjemne dreszcze i zastrzyk energii, której przyznam trochę mi brakowało po nocy spędzonej z Justinem. Po wyjściu z kabiny prysznicowej osuszyłam swoje ciało ręcznikiem i założyłam na siebie czystą bieliznę oraz kremową sukienkę w kwiaty i beżowe conversy. Rzęsy przejechałam kilka razy tuszem, a na usta nałożyłam pomadkę ochronną.
-Dzień dobry, śpiochu- uśmiechnęłam się do lustra łapiąc w nim kontakt wzrokowy z Justinem, który opierał się o drzwi. -Jak się spało?- zapytał ciągle mnie obserwując
-Krótko, ale przyjemnie- odpowiedziałam całując blondyna w usta i ruszając do pokoju. -To co dzisiaj robimy?- zapytałam
-Najpierw śniadanie
-A później?
-Niespodzianka- puścił mi oczko uśmiechając się tajemniczo. Złączył nasze dłonie razem i ruszyliśmy do restauracji umieszczonej w hotelu. Justin zamówił dla nas pancake'sy z bananami i nutellą, które były po prostu obłędne.
Następnie opuściliśmy hotel i zaczęliśmy zwiedzanie tego pięknego miasta. Zaczęliśmy od statuy wolności, następnie udaliśmy się do Madison Square Garden, gdzie trenuje jego drużyna i jeszcze przed obiadem postanowiliśmy się przejść po Time square.
-Co my tu robimy?- zapytałam Justina, gdy zatrzymaliśmy się przed sklepem Tiffany&Co.
-Pamiętasz jak obiecałem, że kiedyś Cię tu zabiorę i będziesz mogła sobie kupić, co tylko zechcesz?-skinęłam głową nadal nie wiedząc, o co mu chodzi. -No więc dzisiaj jest ten dzień - uśmiechnął się do mnie ukazując rząd swoich pięknych, prostych ząbków jednak byłam w zbyt dużym szoku by odwzajemnić gest.
-Żartujesz sobie, prawda?- zapytałam wchodząc do środka, który wyglądał jak nie z tej ziemi.
-A wyglądam jakbym żartował, skarbie?- przewróciłam oczami i podeszłam do gabloty, w której znajdowała się najpiękniejsza biżuteria jaką kiedykolwiek widziałam. -Tak jak wspomniałem możesz wybrać sobie, co tylko zechcesz- poczułam jak blondyn całuje mnie w policzek i rusza przed siebie po chwili znikając całkowicie z pola widzenia.
-I jak wybrałaś coś?
-Justin to wszystko jest tak cholernie drogie, nie chcę żebyś wydawał na mnie swoje ciężko zarobione pieniądze. - wyszeptałam na, co tym razem blondyn przewrócił oczami
-Powiedz mi tak szczerze, co Ci się podoba - trochę zawstydzona podeszłam do szafki, w której był piękny srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie kluczyka z serduszkiem.
-To tak jakbym dawał Ci klucz do mojego serca- oznajmił zapinając biżuterię na mojej szyi. Przejechałam opuszkami palców po zawieszce i odwracając się do chłopaka pocałowałam go tym samym dziękując mu za tak wspaniały prezent.
-Jak ja Ci się za to odwdzięczę?- zapytałam wtulając się w blondyna
-Na początek możesz postawić mi jakąś dobrą pizze, bo cholernie zgłodniałem- zaśmialiśmy się obydwoje i ruszyliśmy do jeff's na mega kaloryczną, ale przepyszną pizze, a zaraz po jej zjedzeniu wróciliśmy do hotelu.
-Jedyne o czym teraz marzę to pójście spać - oznajmiłam ściągając buty i kładąc się do łóżka
-Zostaw to marzenie na później i idź się przygotować, bo zabieram Cię gdzieś- oparłam się na łokciach przyglądając się Justinowi, który właśnie wyciągał z szafy garnitur.
-Co to za okazja, że Ty zakładasz garnitur?-zapytałam zdziwiona, ponieważ wiem jak bardzo Jay nie lubi ubierać się elegancko.
-Bardzo ważna, kochanie - wzruszyłam ramionami wiedząc, że nic więcej nie wyciągnę z niego i podeszłam do swojej szafy.
-Skoro nie wiem gdzie idziemy to może powiesz mi, co mam ubrać?
-Księżniczko, mogłabyś ubrać worek na śmieci, a i tak wyglądałabyś pięknie
-Chcesz zaryzykować?- zapytałam unosząc brew i zachowując powagę, która po prostu mi nie wyszła,bo po zaledwie kilku sekundach zaczęłam się śmiać.
Ostatecznie zdecydowałam się na założenie czarnej, długiej sukienki i tego samego koloru szpilek. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
-Kurwa- spojrzałam na blondyna, który za nic na świecie nie potrafił sobie założyć muszki. -Pomożesz?- skinęłam głową i podeszłam do chłopaka.
-Wyglądasz tak seksownie- dodałam poprawiając kołnierzyk jego koszuli i całując go lekko w usta
-A czuję się jak klaun- posłał mi krzywy uśmiech przepuszczając mnie w drzwiach i zamykając za nami drzwi.
Droga do empire state building zajęła nam kilkanaście minut taksówką. Była godzina 22 jednak oprócz nas i ochrony nie było nikogo. Przeraziłam się gdy powiedziano mi że żeby wyjść na 102 piętro trzeba pokonać grubo ponad tysiąc schodów jednak Justin uspokoił mnie tłumacząc, że pojedziemy windą. Nie żebym miała coś przeciwko odrobinie ruchu jednak w moim obecnym stroju raczej ciężko byłoby mi pokonać tyle schodków.
-Justin, co to wszystko ma oznaczać?- zapytałam gdy weszłam na plac widokowy, na którym było pełno herbacianych róż oraz waniliowych świeczek, które wprost uwielbiam.
-No więc jakby to zacząć żeby nie spieprzyć... - spojrzałam na blondyna, który zdenerwowanie wypisane miał na twarzy. Zbliżyłam się do niego i właśnie wtedy złączył nasze dłonie razem i spojrzał mi w oczy.
-Mój ojciec zawsze powtarzał mi takie słowa o kobietach "Jeżeli jest wyjątkowa, nie będzie łatwa. Jeżeli jest łatwa, nie jest wyjątkowa. Jeżeli jest tego warta, nie poddajesz się. jeżeli się poddajesz nie jesteś jej wart... Prawda jest taka, że każdy Cię zrani trzeba tylko znaleźć tych, za których warto cierpieć" i wiesz, co? Znalazłem taką osobę. Val, cholera przysięgam Ci że zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. Zajmę się Tobą, gdy będziesz chora i będę tulił gdy będzie Ci zimno. Będę opowiadał wszystkie najśmieszniejsze historie kiedy będziesz smutna. Będę Ci śpiewał podczas naszych długich przejażdżek samochodem i obiecuję, że zawsze będę stał po Twojej stronie, zawsze trzymając Cię za rękę, bo... Bo Cię kocham i żadne słowa tego nie wyrażą. Wiem, że nie będzie łatwo i zdaje sobie sprawę z tego, że będzie sporo momentów, w których obydwoje będziemy mieli dość, ale jestem cholernie pewny, że przezwyciężymy wszystkie przeciwności losu jeżeli dasz mi szansę i wyjdziesz za mnie - spojrzałam na Justina, który uklęknął przede mną z małym czerwonym pudełeczkiem w dłoni. -Zgadzasz się? - zapytał przestraszonym głosem
-Tak- wyszeptałam nie mogąc opanować łez. Poczułam jak chłopak wsuwa na mój palec srebrny pierścionek w kształcie serca, który kilka godzin wcześniej podziwiałam w sklepie Tiffaniego.
-Pokochanie Ciebie było najlepszą decyzją w moim życiu - dodałam złączając nasze usta razem jednak nasz pocałunek został przerwany głośnymi oklaskami i wiwatami. Odsunęłam się od chłopaka i zauważyłam wszystkich najbliższych mi ludzi tj. rodziców, Austina, Niall'a, Kate, Chaz'a, Pattie, Jazmyn, trenera Justina oraz jego kilku kolegów z drużyny.
-Powiedziała "tak"- krzyknął Justin podnosząc moją dłoń, którą zdobił najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy jaki kiedykolwiek widziałam. Od razu po tym wszyscy zaczęli nam gratulować, co było niesamowicie miłe. Resztę nocy spędziliśmy na zabawie i świętowaniu zaczynającego się w naszym życiu nowego rozdziału.
-Kochanie, mimo iż będziemy teraz mieszkać w Nowym Jorku to i tak na zawsze zostaniesz moją L.A Baby- uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta razem.
-Wiesz, Justin,przez całe moje 21-letnie życie pooglądałam tysiące filmów romantycznych i każda z tych historii miłosnych była piękna, ale nasza i tak jest zdecydowanie moją ulubioną. - dodałam wtulając się w chłopaka i podziwiając panoramę naszego pięknego miasta.
___________________________________________________________
To już naprawdę koniec... :(
Kochani, to ostatni rozdział i ostatnia notatka, więc poświęćcie jeszcze minutkę i ją przeczytajcie.
Na początek przeogromnie chciałabym podziękować WAM za 48853 wejścia i 354 komentarze oraz 18 obserwatorów!
Bardzoo, ale to bardzo dużo radości sprawiło mi pisanie tego opowiadania i mam nadzieję, że Wam sprawiło dużo radości czytanie go. Historia Val i Justina się skończyła, ale moja przygoda z pisaniem z pewnością nie! Mam już pomysł na kolejne opowiadanie z Justinem w roli głównej, więc jeżeli chcecie kolejne fanfiction mojego autorstwa to piszcie w komentarzach lub na asku, a w międzyczasie możecie zalukać na moje opowiadanie z Lukiem Hemmings'em w roli głównej -->RT
To już tyle z mojej strony, jeżeli chcecie być na bieżąco z informacjami na temat nowego opowiadania czy rozdziałów to zapraszam jeszcze raz na mojego aska.
Dziękuję Wam za wspólnie spędzone chwile, jesteście najlepsi! :*
Jej to takie miłe, że zadedykowałas mi rozdział 😍💚 jesteś wspaniała i wspaniałe
OdpowiedzUsuńPiszesz !
Tak sie cieszę ze jest ten upragniony happy end !
Wspaniały blog i mysle ze kiedyś jeszcze raz go przeczytam całego :) nie moge sie doczekać następnego😊 moze Sel tez w nim bedzie ? 😛
Bardzo dobrze piszesz i nie rezygnuj z tego, a czytanie tego bloga i komentowanie, było sama przyjemnością kochana 😊😍💞
Ojeju dedykacja i to m.in dla mnie to urocze i cudowne :) nie spodziewałam się tego :)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna a twoje opowiadanie było świetne dlatego nie mogę sie doczekac nastepnego :)
Co do samego rozdziału to oczywiscie cieszę się że wszystko zakonczylo sie happy endem :) to jest wspaniały, uroczy i wzruszajacy rozdział... zdecydowanie moj ulubiony :) to jak Justin się jej oświadczył było djdjdnjdje przeurocze :)
Liczę na to że szybko bede mogła przeczytać twoje kolejne opowiadanie :)
Ojej dziękuję :) O boże ale się poryczalam na tym rozdziale, cholernie ci dziękuję że napisałaś tak świetne opowiadanie i zdecydowanie czekam na następne :) Kocham Mocno
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już koniec. Dziękuję że bloga i pisalas to opowiadanie. Jeatem pewną że kiedyś wrócę i przeczytam je ponownie.
OdpowiedzUsuńSłodki Jezu *.*
OdpowiedzUsuńTo takie.. takie kochane!
Aż mnie złość bierze gdy okazuje się że dopiero znalazłam tego bloga a już się skończył -_-
Jesteś niesamowita!
A historię Val i Justina przeczytałam w nawet nie 12 godzin i powiem Ci że się w niej zakochałam!
Bardzo mi się to podobało, mimo iż mieli tyle wzlotów i upadków przetrwali je i to jest piękne.
Ich pierwsze spotkanie, lub jak Naill udawał jej chłopaka a później i tak wszystko wyszło :)
Zostaną miłe wspomnienia po tym blogu to na pewno i z pewnością powrócę jeszcze kiedyś żeby na nowo przeczytać i przypomnieć sobie ich historię.
Szkoda że tak szybko się skończyło, ale czekam na kolejnego bloga!
+ Zapraszam do mnie : http://as-long-as-you-are-with-me-baby.blogspot.com/
~ Shwaty B
Poryczałam się. To takie słooodkie. Chciałabym podziękować Ci z całego serca, że pisałaś tego bloga. Uwielbiam go i na pewno będę do niego wracać. Życzę Ci weny w dalszym pisaniu.~Alex
OdpowiedzUsuńTak chcę nowe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńRycze, Rycze i jeszcze raz Rycze. To opowiadanie było niesamowite, fantastyczne i fenomenalne. Masz wielki talent, a ta opowieść jest tego najlepszym przykładem. Nie ptzestawaj pisać. Z wielką przyjemnością przeczytam jeszcze nie jedno twoje opowiadanie o Justynie. Wspaniała historia. Kocham
OdpowiedzUsuńWielka szkoda że to już koniec :( Opowiadanie jak zawsze zajebiste i z chęcią będe czytać twoje kolejne opowiadania bo wiem ze będą fantastyczne tak jak ten i słuchaj, masz laska talent i nie zmarnuj go!! Gdy byś miała własną książę przeczytałabym ją bez wahania!! Będe czekać na następne opowiadanie!! :* i pozdro dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec :( Jednak cieszy mnie to, że nie zrobiłaś dramy na koniec;) ! Świetny epilog! Jestem pewna, że kolejne opowiadanie będzie jeszcze lepsze! Czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to opowiadanie w jedną noc i choć jutro będe nieprzytomna ani troche nie żałuje. Będe strasznie tęsknić za Justinem i Val :( Zrobiłaś kawał dobrej roboty, gratulacje.
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńAaa poryczalam sie, przecudne opowiadanie!Uwielbiam Cie za nie, na.prawde. <3
OdpowiedzUsuńPrzepiękne opowiadanie i cudowna końcówka.
OdpowiedzUsuńSuper :** Szkoda że to koniec Czekam na kolejne opowiadanie z Justinem Mogłabyś mnie poinformować u mnie na blogu opowiadania111.blogspot.com jak zaczniesz pisać? Prosze :**** Jeszczę raz gratuluję opowiadania :***
OdpowiedzUsuńHej! Chciałabym zaprosić Cię serdecznie do siebie na moje opowiadanie o Justinie. Już jest 1 rozdział!
OdpowiedzUsuńOPIS: Cassie zmuszona jest przeprowadzić się wraz z rodzicami oraz rodzeństwem do Los Angeles, a wtedy wszystko się zmieni...
Opowiadanie znajdziesz na:
> BLOGU: http://jb-be-yourself.blogspot.com
> WATTPADZIE: https://www.wattpad.com/story/87513216-jb-be-yourself
Zapraszam! :)