poniedziałek, 13 kwietnia 2015

26.I think it's time to walk away.

NOTKA!
To jest przedostatni rozdział tego opowiadania, mam nadzieję, że się podoba. Baaardzo dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście cudowne! :*
Mam takie pytanie, a mianowicie czy chcielibyście nowe opowiadanie z Bieberem? Przyznam, że mam już jakiś tam pomysł, ale nie wiem, co Wy na to :)


Minęły dwa tygodnie od naszej kłótni z Justinem i zamiast być lepiej było coraz gorzej. Było mi strasznie ciężko wytrzymać bez jego sms'ów na dzień dobry i dobranoc, bez jego uśmiechu, jego głosu, po prostu bez jego całego jednak zdecydowałam, że nie wyciągnę ręki jako pierwsza. Szczerze, myślałam, że napisze do mnie zaraz po naszej kłótni jednak tak się nie stało, najwidoczniej tak mu na mnie zależało...
Przewróciłam się po raz setny na łóżku sprawdzając godzinę w telefonie. -4:05- westchnęłam i zrezygnowana wstałam z łóżka nie mogąc już dłużej leżeć. Włożyłam na siebie zwykłe czarne leginsy oraz szarą bluzę, która w sumie należała do Justina. Spojrzałam w lustro i ten widok zdecydowanie mnie przeraził. Włosy w totalnym nieładzie, okropne worki pod oczami spowodowane płaczem i niewyspaniem, zwisającą ze mnie bluza i odstające od nóg leginsy. Miałam straszną ochotę uderzyć z całej siły w to lustro jednak po pierwsze: nie miałam siły, a po drugie: obudziłabym Austina i wtedy zasypałby mnie milionem pytań.Wyciągnęłam z szuflady biurka słuchawki, na stopy włożyłam trampki i wyszłam z domu. Na początku chciałam przejść się tylko do parku jednak moje nogi zaprowadziły mnie do miejsca, w którym byłam pierwszy raz z Justinem, tam gdzie graliśmy w prawdę czy wyzwanie i tam gdzie wyznałam mu, że go kocham. Rozglądnęłam się dookoła i usiadłam na ziemi podziwiając budzące się do życia miasto.
-Haloo,halo- usłyszałam jakiś głos i powoli otworzyłam oczy nie wiedząc do końca, co się dzieje. -Nic Pani nie jest?- spojrzałam na kobietę, która pochylała się nade mną wyraźnie wystraszona.
-Um, musiałam zasnąć- szybkim ruchem podniosłam się z twardej ziemi. -Przepraszam, że Panią wystraszyłam- dodałam z lekkim uśmiechem
-Nic się nie dzieje, cieszę się, że nic Pani nie jest- uśmiechnęłam się ponownie i po pożegnaniu się z kobietą ruszyłam do domu.
Miałam jeszcze godzinę do szkoły, a dzięki temu, że rodzice sprezentowali mi samochód nie musiałam się śpieszyć i obawiać tego, że spóźnię się na autobus.
Wykąpałam się, ubrałam na siebie jasne jeansy i kremowy sweterek, włosy rozpuściłam jednak nie miałam siły się malować, więc poszłam od razu do kuchni w celu zjedzenia jakiegoś śniadania. W końcu dotarło do mnie to jak wyglądam, poza tym i tak nie miałam już dla kogo chudnąć.
Wyciągnęłam potrzebne składniki i zrobiłam kilka tostów z serem. Jedzenie nie przychodziło mi z łatwością i jakiś mały głosik w mojej głowie cały czas przypominał mi o tym, że nie powinnam jeść, bo przytyje jednak dzisiaj starannie go zagłuszyłam. Po zjedzeniu śniadania  założyłam trampki na stopy, wsiadłam do samochodu i ruszyłam do szkoły.
Na trzech początkowych lekcjach każdy nauczyciel mnie upominał, ponieważ co chwilę zasypiałam. Jednak później poszło trochę lepiej mimo iż totalnie nie mogłam się skupić. Na każdej przerwie mój mózg błagał Boga o to bym nie spotkała Justina niestety moje serce miało inne zdanie i akurat właśnie jego Bóg posłuchał...
-Um, cześć, pogadamy?- spojrzałam na blondyna, który wypalał mi dziurę w twarzy
-Jas...
-Ej, stary mamy trening, chodź!-zza pleców Justina wyłonił się niejaki Alex, którego w tej chwili zabiłam milion razy w myślach za to, że nam przerwał
-Jak zwykle- szepnęłam powoli oddalając się od nich
-Zaczekaj- poczułam dłoń Justina na moim ramieniu i zirytowana przewróciłam oczami jednak po kilku sekundach odwróciłam się tak że staliśmy ze sobą twarzą w twarz.
-No co?- zapytałam, gdy blondyn zamilkł
-Dzisiaj jest mecz o mistrzostwo między nami, a Berkleley i wiem, że zapewne nie zasłużyłem sobie na to żebyś mi kibicowała jednak chcę z Tobą porozmawiać na neutralnym gruncie, więc może spotkalibyśmy się po meczu?- mówił tak szybko, że jedyne, co z tego zrozumiałam to że mamy się spotkać. -To jak? Będziesz tam?
-Tak- na twarzy Justina pojawił się lekki uśmiech, nachylił się nade mną tak jakby chciał mnie pocałować jednak w ostatniej chwili odsunął się i ruszył do sali.

Reszta dnia zleciała mi zaskakująco szybko, ponieważ prawie na każdej lekcji miałam jakieś zaliczenia. Do domu wróciłam około godziny 15 i oczywiście zamiast brata przywitała mnie karteczka z napisem "Jestem u znajomych, będę jak wrócę". Zmięłam papier w kulkę i wyrzuciłam do śmieci. Następnie zjadłam zrobioną przez Austina zupę pomidorową, która przyznam była bardzo dobra. Przez chwilę walczyłam z chęcią pójścia do ubikacji w celu zwrócenia wcześniej zjedzonej zupy jednak ostatecznie powstrzymałam się przed tym.
-Weź się w garść,Val- pomyślałam zaciskając pięści i ruszając do pokoju.
Na początku postanowiłam odrobić wszystkie zadane mi prace, co poszło mi bardzo szybko w przeciwieństwie do uczenia się na pamięć regułek z psychologii.
Po trzech godzinach ciągłego powtarzania stwierdziłam, że mam to wszystko w dupie i włączyłam laptopa puszczając jakąś piosenkę znalezioną na Youtube. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 18:00, co oznaczało, że mecz właśnie się zaczął. Od tego całego "spotkania" z Justinem przez cały czas zastanawiałam się czy pójść na ten mecz czy nie. Wiedziałam, że jest dla niego mega ważny
-.w przeciwieństwie do mojego prawa jazdy i całej mnie. -moja podświadomość jak zwykle musiała się wtrącić.
Nie zastanawiając się dłużej nad tym wszystkim podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej jasne, podarte jeansy i bluzę naszego uniwersytetu.Na stopy standardowo wciągnęłam trampy i samochodem udałam się na mecz. Przez głupie utrudnienia na drodze na mecz dotarłam na 10-minutową przerwę, co oznaczało, że ominęłam dwie kwarty.
-Val, Val chodź tu- spojrzałam na Niall'a, który jak głupi machał do mnie ręką, w której trzymał hotdoga. -Chcesz trochę?- zapytał, gdy usiadłam obok niego.
-Um, nie dzięki. Jak mecz?
-Hm, jakby to ująć- udawał zastanowienie masując się po brodzie -Beznadziejnie- dodał biorąc kolejny kęs.
-Gdyby nie fakt, że Bieber jest Twoim chłopakiem to sprałbym mu mordę za to jak gra- oznajmił Liam wychylający się zza Niall'a.
-Co? Przecież Justin jest najlepszy w drużynie- dodałam w obronie chłopaka
-No cóż, był aż do dzisiaj- odwróciłam wzrok od chłopaków i zobaczyłam jak obydwie drużyny wchodzą na parkiet. Zauważyłam, że Justin, co chwilę rozgląda się po trybunach jakby kogoś szukał i w myślach błagałam by szukał właśnie mnie.
Druga połowa była o wiele lepsza od pierwszej, ponieważ do remisu z Berkleley brakowało im tylko jednego punktu, a do zwycięstwa minimum dwóch. Niestety czas nie był naszym sprzymierzeńcem i do końca meczu zostało zaledwie pięć sekund. Zauważyłam, że Justin ma piłkę i nie wiem, co mi odbiło, ale stanęłam na krzesełku, na którym wcześniej siedziałam i z całej siły krzyknęłam
-Dasz radę, Justin- nasze spojrzenia na ułamek sekundy się spotkały, a następne co pamiętam to głośne krzyki zgromadzonych osób.
Jak się okazało dzięki Justinowi,a  raczej jego precyzyjnemu rzutowi wygraliśmy przewagą trzech punktów. Powoli próbowałam wydostać się z budynku jednak przez ogromny tłum nie było to łatwe zadanie na szczęście wiedziałam, że drzwi w tylnym wejściu nie są zamknięte, więc wyszłam przez nie i czekałam oparta o swój samochód na Justina.
-Hej, długo czekasz?- spojrzałam na chłopaka, który zbliżał się do mnie. Wyglądał niesamowicie, czarna koszulka opinała jego mięśnie, szare dresy luźno zwisały w kroku, na ramieniu przewieszoną miał dużą torbę, a na nogach białe air force. -Żyjesz?
-Co? Um, tak żyję- dodałam otrząsając się z transu i wracając na ziemię. -Chciałeś pogadać, więc...
-To może się przejdziemy?- skinęłam głową na znak, że się zgadzam i ruszyliśmy przed siebie. -Wiesz na początku to chciałbym Ci podziękować za to, co dzisiaj zrobiłaś. Dzisiejsza wygrana to Twoja zasługa- dodał uśmiechając się lekko
-Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Po prostu... Po prostu czułam, że musze to zrobić- powiedziałam wbijając wzrok w czubki butów
-To było genialne, przynajmniej zapamiętają mnie dobrze- uniosłam brew zdziwiona słowami chłopaka
-Co to ma znaczyć?- zapytałam
-To był mój ostatni mecz, zrezygnowałem- oznajmił z uśmiechem, który nie był szczery
-Dlaczego?
-Val, słuchaj- złapał moją dłoń i pociągnął tak, że usiadłam obok niego -przez tą całą koszykówkę nie miałem dla Ciebie czasu, a jak już znalazłem chwilę to i tak tylko się kłóciliśmy, nie mogę już dłużej tego znieść.
-Ale to nie oznacza, że musisz odchodzić z drużyny
-To dwa różne światy, nie umiałem pogodzić ich razem, więc musiałem wybrać jeden
-Byłabym najgorszą osobą na świecie, gdybym pozwoliła Ci na dokonanie takiego wyboru. Zawsze powtarzałeś, że interesuje Cię koszykówka, że to najlepszy sport na świecie i przypomnij sobie teraz ile trudu włożyłeś w to by być teraz w drużynie, co lepsze być jej kapitanem! Nie pozwolę Ci na to byś zrezygnował z czegoś, co kochasz!
-Ciebie też kocham- krzyknął wstając z miejsca -Każdej, pieprzonej nocy, gdy kładłem się do łóżka myślałem, że nie mogę być w Tobie bardziej zakochany i każdego ranka udowadniałem sobie jak bardzo się myliłem.
-Przestań!- powiedziałam stanowczo, wstając z ławki. -Teraz mówisz mi jak bardzo mnie kochasz, ale gdzie byłeś gdy potrzebowałam Cię najbardziej? Zrozum w końcu, że nie potrzebuję tych wszystkich pięknych słów, potrzebuję czynów.
-Więc, co do cholery mam zrobić? Zrobię wszystko
-Obiecaj, że wrócisz do drużyny i dalej będziesz takim świetnym kapitanem, a ja w tym czasie zajmę się sobą, bo w końcu zrozumiałam, że mam ogromny problem.- zbliżyłam się do chłopaka na tyle blisko, że nasze czubki butów się stykały -Kocham Cię i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się być razem- stanęłam na czubkach palców i pocałowałam blondyna w usta jednak zanim zareagował odsunęłam się i uciekłam w kierunku samochodu.

_____________________________________________________________

ASK REBELLIOUS TEENAGER

9 komentarzy:

  1. O nie! To nie moze sie skończyć zle!

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie masz to odkręcić oni muszą być razem !!! Cholery poplakalam się ;( oczywiście że chce nowego opowiadania z Justinem świetny rozdzial czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak chcę!
    Co to kurna ma znaczyć?
    Zapraszam do mnie http://newlife-jbff.blogspot.com/2015/04/rozdzia-7_13.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie nie nie!!! To nie moze sie tak skonczyc. Oni musza byc razem!!! Oni sie kochaja nie rob tego blagam :(
    No i oczywiscie ze chce nowe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jjeeeejuuu <3
    To było mega!
    Oni muszą być ze sobą! *-*
    Taak, chce! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouu meegaa *-* ♥♥ *p* *o*

    OdpowiedzUsuń
  7. Płacze.....dlaczego?:( jejku mam nadzieje, że może w epilogu się jakoś to wszystko naprawi:/ rozdział rozwala! Do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurwa! Dziewczyno jak mogłaś? ! Oni muszą być razem inaczej chyba potne się masłem. To nie może być przed ostatni rozdział. Te opowiadanie jest super. Tak chce jeszcze jedno opowiadanie z Bieberem. Boski rozdział.

    OdpowiedzUsuń