piątek, 3 kwietnia 2015

25. You changed, Justin!

NOTKA!
Wydaje mi się że każdy zna tłumaczenie tej piosenki, więc nie tłumaczyłam jej tutaj. 
Naprawdę jest mi strasznie smutno, że tak mało ludzi komentuje to opowiadanie i w końcu zdecydowałam, że naprawdę nie ma sensu go dużej prowadzić. Moja decyzja jest nieodwołalna, więc nawet nie proście bym zmieniła zdanie. Oczywiście będzie jeszcze kilka rozdziałów, więc liczę na to że chociaż na samym końcu się wykażecie! Nie mówię tutaj o wszystkich czytelnikach, bo wiem, że są tacy, którzy komentują każdy rozdział za co niesamowicie im dziękuję, bo tak naprawdę tylko dzięki nim piszę dalej :)



Dwa miesiące później

-Val, wstawaj!- usłyszałam męski głos i niechętnie otworzyłam oczy spoglądając na zegarek w telefonie według, którego miałam jeszcze trzy godziny do szkoły. Przewróciłam się na bok i próbowałam ponownie zasnąć jednak głośny hałas wydobywający się z kuchni mi to utrudniał. 
-Austin do cholery ja chce spać!- warknęłam przyciskając poduszkę do głowy. Jakoś ponad miesiąc temu po długiej rozmowie pomiędzy mną, a Austinem postanowiłam wrócić do domu. Miałam i mam do dzisiaj żal do mojego brata za to jak się zachowywał jednak to nadal mu brat i go kocham, a poza tym było mi już głupio siedzieć na głowie Justinowi. Muszę przyznać, że moja wyprowadzka od Biebera miała również złą stronę, a mianowicie taką, że nie widywaliśmy się zbyt często, bo albo ja miałam naukę, albo on trening w koszykówkę, a odkąd został kapitanem szkolnej drużyny to o randkach mogłam zapomnieć, musiałam się zadowalać, krótkimi spotkaniami podczas drogi do szkoły i to pod warunkiem, że mieliśmy na tą samą godzinę.
-Masz egzamin za niecałą godzinę, a chyba nie chcesz go oblać- momentalnie otworzyłam oczy i stuknęłam się w głowę ze złości, że zapomniałam o tak ważnym wydarzeniu. Jakoś dwa miesiące temu postanowiłam w końcu zapisać się na prawo jazdy i mimo tego, że na początku totalnie mi nie szło wytrwałam i właśnie dzisiaj mam końcowy egzamin. -Zrobię Ci śniadanie, a Ty się w tym czasie ogarnij
-Dzięki- uśmiechnęłam się do brata i zaczęłam poszukiwanie ubrań. Zadanie okazało się być trudniejsze niż przypuszczałam, ponieważ prawie wszystkie ubrania były za duże,jednak na dnie szafy znalazłam granatową spódniczkę i biały crop top w paski, który pasował idealnie. Następnie przeczesałam szczotką włosy i wytuszowałam rzęsy mascarą. Wychodząc z pokoju rzuciła mi się w oczy waga, więc z ciekawości na niej stanęłam. 
-46,8 jeszcze dwa kilogramy w dół i będzie pięknie- mruknęłam sama do siebie. -Austin, nie jestem głodna- powiedziałam mijając brata, który zajadał się jak zwykle omletem.
-Jesteś pewna? Ostatnio strasznie schudłaś i wydaje mi się ze...
-Jest w porządku, po prostu się stresuję tym egzaminem i nie mogę niczego przełknąć- dodałam przerywając chłopakowi. Założyłam na stopy granatowe baleriny i wyszłam z mieszkania czekając na Justina, który miał mnie zawieźć na egzamin.
-Szlag- spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że blondyn spóźnia się już od dobrych 15 minut. Wybrałam numer chłopaka i dopiero przy szóstym sygnale usłyszałam jego głos
-Val?Co jest?
-Gdzie jesteś?
-Jest 7 rano, więc jak myślisz, gdzie jestem?- nie odpowiedziałam, więc blondyn kontynuował- Val, śpię miałem wczoraj do późna trening, a dzisiaj jest wielki mecz, więc muszę się wyspać. Stało się coś?
-Nie, nic się nie stało, miłego spania- rozłączyłam się zanim Justin mógł coś powiedzieć. Przyznam, że byłam zła na niego chociaż bardziej było mi przykro, że zapomniał o czym tak ważnym dla mnie. Szczególnie, że ja pamiętam o każdym jego meczu i na każdym siedzę na trybunach i mu kibicuję.
-Ej, co Ty tu jeszcze robisz?- odwróciłam się zastając mojego brata z papierosem w dłoni
-Um, Justin tak jakby no...
-Zapomniał, że masz egzamin?- skinęłam lekko głową nawet nie patrząc na Austina. -Wsiadaj, podrzucę Cię
-Dzięki- powiedziałam lekko zażenowana tym, ze mój chłopak nawalił 
-Spoko, odwdzięczysz się jak zdasz prawko

Po kilku pierwszych pytaniach miałam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść z pomieszczenia, w którym zdawałam egzamin jednak ostatecznie wzięłam się w garść i po ok. 25 minutach na ekranie komputera wyświetliła mi się ikonka z informacją, że zdałam część teoretyczną z czego bardzo się cieszyłam jednak zdawałam sobie sprawę, że najgorsze przede mną.
Niepewnym krokiem podeszłam do samochodu, przy którym czekał na mnie egzaminator i po pokazaniu mu wyznaczonych rzeczy wsiadłam do samochodu i po zapięciu pasów,zapaleniu świateł i samochodu ruszyłam na miasto.
-Jeździ Pani naprawdę bardzo dobrze i mimo kilku potknięć uznaję ten egzamin za zdany- po tych słowach jeszcze przez jakiś czas nie docierało do mnie, że naprawdę zdałam jednak, gdy uświadomiłam sobie, że to prawda ogarnęła mnie niesamowita euforia i pierwszą osobą, z którą chciałam się tą świetną informacją był Justin jednak mimo kilku połączeń wciąż mogłam usłyszeć tylko "Po usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość"
Okazało się że prawo jazdy mogę odebrać najwcześniej za kilka godzin, więc udałam się na przystanek i po raz ostatni autobusem udałam się do szkoły.
-Przepraszam za spóźnienie- przejechałam wzrokiem po całej klasie, w której wszyscy uważnie notowali słowa Pana Claya. Zatrzymałam na chwilę wzrok na Justine, który wydawał się nieco inny. Nie widziałam go ponad tydzień, więc to nie jest jakoś długo jednak zauważyłam, że jego biała koszulka, która jeszcze niedawno była do niego dopasowana teraz zupełnie opinała jego mięśnie które wydawały się jakieś większe.Jego włosy odrosły na tyle, że musiał zaczesywać je do tyłu. W dodatku zauważyłam nowy tatuaż na jego ramieniu jednak oderwałam wzrok na tyle szybko, że nie zauważyłam, co to było.
-Mam nadzieję, że to ostatni raz, Panno Butler
-Obiecuje- podeszłam do wolnej ławki, której nikt nie zajmował i zaczęłam notować wszystkie ważne informacje, które przekazywał Pan Claye starając się nie myśleć o Bieberze. 

-Hej, zaczekaj śliczna- przewróciłam oczami zatrzymując się i spoglądając na bruneta, którego imienia nie potrafię nigdy zapamiętać, jedyne, co wiem to że gra z Justinem -Jak Ci się już znudzi Bieber, to wpadnij na jakiś numerek
-Nie pieprze się z frajerami- syknęłam ruszając do przodu jednak tym razem odbiłam się od klatki piersiowej Justina.
-Ej, łapy z daleka od mojej dziewczyny- spojrzałam na blondyna, który posyłał złowrogie spojrzenie chłopakowi, który uniósł ręce w geście poddania i odszedł od nas. -Z dnia na dzień jest Ciebie coraz mniej- poczułam jego wzrok na każdym centymetrze i zirytowana przewróciłam oczami.
-Ty też się zmieniłeś. Nie za mocno trenujesz?- zapytałam zaniepokojona wyglądem chłopaka, bo mimo tych pięknych mięśni nie dało się nie zauważyć bladej, zmęczonej twarzy.
-Jest w porządku, dzisiaj ważny mecz, mam nadzieję, że będziesz mi kibicować- skinęłam głową uśmiechając się do blondyna i całując go w usta. -Boże jak ja za tym tęskniłem - poczułam jak mocniej dociska swoje ciało do mojego i coraz mocniej mnie całuje, co owszem było dobre, ale jednak jesteśmy w szkole...
-Justin, przestań- przewrócił oczami, ale posłuchał i odsunął się ode mnie.
-Mamy jeszcze piętnaście minut, więc zabieram Cię na coś do jedzenia - przestraszyłam się słów Justina, bo wiedziałam, że jak coś zjem to moja waga podskoczy, a i tak wystarczająco dużo ważyłam.
-Um, ja...
-Stary, mamy zbiórkę w szatni z pięć minut- odetchnęłam z ulgą widząc Rayan'a, który również grał w drużynie koszykarskiej.
-Przepraszam Val, ale muszę tam być- po raz pierwszy byłam szczęśliwa, że nie mogę spędzić czasu z chłopakiem
-Nie ma sprawy, widzimy się po szkole?
-Um, mam trening na siłowni, więc muszę zostać dłużej, ale poproszę kogoś żeby Cię odwiózł do domu
-Dam sobie radę, od czego są autobusy- uśmiechnęłam się mając nadzieje, że to sprawi, że poczuje się mniej winny
-Moja dziewczyna- pocałował mnie w czoło i razem z Rayan'em ruszyli do szatni.
Reszta lekcji zleciała nawet szybko i na szczęście towarzystwa dotrzymywał mi Niall z Liam'em, którzy są po prostu najsłodszą parą na świecie!
-Podrzucić Cię?- spojrzałam na Horana, który zamykał właśnie drzwi bagażnika w swoim vanie.
-Z chęcią, ale muszę skoczyć jeszcze po prawko
-Damy radę, skarbie- zaśmiałam się z tego jak nazwał mnie blondyn i wsiadłam do samochodu zapinając pas bezpieczeństwa. Przez większą część drogi rozmawiało nam się bardzo dobrze aż do momentu, w którym blondyn czepił się mojej wagi.
-Jezu, co Wy wszyscy do mnie macie? Miałam ostatnio dużo stresów i dlatego schudłam, tyle!- warknęłam
-Spokojnie Val, o nic Cię nie podejrzewam. Wiem, że nie jesteś głupia i nie bawiłabyś się w jakieś odchudzanie, ale po prostu się martwię, bo naprawdę dużo schudłaś
-Wszystko jest w porządku, nie masz się o co martwić- powiedziałam najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłam. Resztę drogi spędziliśmy na rozmawianiu o naszych miłościach i słuchaniu muzyki. Odebranie prawka zajęło mi zaledwie kilka minut jednak droga do domu dłużyła się niesamowicie przez korki.Na szczęście Niall znał skróty i po kilkunastu minutach byłam w domu.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:21. Mecz zaczynał się o 18:00 więc miałam jeszcze trochę czasu. W głowie ciągle brzmiały mi słowa Niall'a "Wiem, że nie jesteś głupia i nie bawiłabyś się w jakieś odchudzanie". Otworzyłam lodówkę wyciągając z niej kurczaka. Następnie przysmażyłam go na patelni i zjadłam, do tego dołożyłam kilka kanapek, lody, które znalazłam w zamrażarce i kilka babeczek reeser's. Nie wiem, co mnie napadło, ale nie mogłam przestać jeść to wszystko było tak pyszne. Jednak tego było za dużo dla mojego organizmu i następne pół godziny spędziłam na wymiotowaniu.
Czułam się naprawdę zmęczona tym wszystkim i jedyne o czym marzyłam to pójście spać jednak nie chciałam zawieść Justina, więc wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny make up i włożyłam na siebie podarte jeansy i bordowy tank top.
-Hej, jak bardzo muszę być kochana żebyś pożyczył mi samochód?- spojrzałam na Austina kocimi oczkami mając nadzieję, że się zgodzi.
-Nie, nie i jeszcze raz nie!
-Ale?
-Żadnego "ale"! Dopiero dzisiaj zdałaś egzamin, więc nie pozwolę Ci zepsuć Cher.
-Cher? Nazwałeś swój samochód Cher?- zapytałam nie dowierzając
-Co w tym dziwnego?
-Ty tak serio? - blondyn skinął głową z powagą. -Cóż, nieważne, proszę pożycz mi Cher jadę na mecz
-Też jadę, więc zabierzesz się ze mną- zrezygnowana chwyciłam plecak i ruszyłam za bratem do samochodu.
-Masz z kim wrócić?- zapytał gdy wysiadałam z auta
-Justin mnie podrzuci, nie martw się- trzasnęłam drzwiami chyba zbyt mocno, bo usłyszałam szereg przekleństw padających z ust chłopaka jednak olałam to i ruszyłam na trybuny, które w większości były już zapełnione kibicami.
-Hej, Christiana, mogę?- zauważyłam wolne miejsce obok szatynki, która mocno skupiała się na swoim telefonie.
-O Val, hej, siadaj- przytuliłam dziewczynę i zaczęłyśmy rozmowę o różnych mało ważnych rzeczach. -Jak tam miłość z Bieberem? Wnioskuję, że skoro przyszłaś na mecz to nadal jesteście razem.
-Wiesz to zabrzmiało trochę sukowato, czy Ty chcesz żebyśmy się rozstali czy coś?- zapytałam trochę zirytowana
-Wybacz, nie tak to miało zabrzmieć. Po prostu nie lubię go, a Ty? Ty jesteś naprawdę w porządku i nie rozumiem jak możesz być z nim.
-Tak wyszło, poza tym wkurza mnie to że do dziś nie wiem dlaczego się nie lubicie
-Długo by gadać- rzuciła machając lekceważąco dłonią
-Mecz jest dosyć długi- nie dawałam za wygraną
-Nie wiem czy wiesz, ale wnioskuję, że wiesz, więc w dużym skrócie to było tak, że Bieber był spoko dzieciakiem, jednak po śmierci ojca zmienił się nie do poznania, laski, wóda, seks bez zobowiązania tak przy okazji zrób badania na STD -zignorowałam tą złośliwą uwagę szatynki zachęcając ją do kontynuowania - no i zaciągnął się do gangu i niedługo po tym wciągnął w to mojego brata. Byłam temu przeciwna i starałam się jak tylko mogłam żeby go stamtąd wyciągnąć jednak Josh był jak zahipnotyzowany, słuchał tylko Justina, a ten to wykorzystywał. Nie za bardzo wiedziałam, co robić, ponieważ nikt w tym całym gangu nie chciał mnie przyjąć mimo, że byłam sprawniejsza od większości chłopaków.
-Więc co zrobiłaś?- zapytałam zaskoczona tym wszystkim co opowiadała dziewczyna
-Wtedy całkiem przypadkiem poznałam Flacko, a tak naprawdę Rakim'a Mayers'a, który planował wielki skok na gang Justina. Obiecał mi, że załatwi wszystkich oszczędzając jedynie Josha. Tej nocy miało się wszystko rozwiązać, mój brat miał w końcu zmądrzeć i wrócić do domu jednak tak się nie stało. Pamiętam dokładnie, że obudził mnie dzwonek do drzwi, w których stali dwaj policjanci tłumacząc, że mój brat nie żyje - spojrzałam z szokowana na Christy, która zaciskała pięści ze złości. -Pobiegłam od razu na miejsce zdarzenia jednak nikogo już tam nie było. Później zadzwonił do mnie Flaco mówiąc, że to sprawka Justina. Nie chciałam w to wierzyć, ale wszystko na to wskazywało. -Wiem, że tego dnia się pokłócili, bo Josh zagrażał Bieberowi, a on nigdy nie lubił konkurencji. Val naprawdę przykro mi że musiałaś się dowiedzieć tego ode mnie- dziewczyna przytuliła mnie z całej siły, ale ja nawet nie ruszyłam się o centymetr. Powiedzieć, że byłam w szoku to zdecydowanie za mało. Co innego uderzenie kogoś, a co innego zabicie, przecież... Przecież za to powinno się iść do więzienia.
-Um, ja...Ja muszę to wszystko przemyśleć- wstałam z ławeczki i ruszyłam do wyjścia na chwilę łapiąc kontakt wzrokowy z Justinem, który właśnie wyszedł na boisko. Zauważyłam, że był zdziwiony tym, że wychodzę, ale w tej chwili miałam to totalnie gdzieś.
Nie wiem jak długo siedziałam na zimnym betonie przed szkołą, ale starałam się to wszystko ogarnąć. Justin opowiadał mi o Flacko i dopiero wtedy dotarło do mnie, że to on próbował zabić mojego brata i że to przez niego Austin spędził kilka tygodni w szpitalu, a Justin musiał wyjechać z Jazmyn.
-Hej, księżniczko stało się coś?- usłyszałam głos blondyna i momentalnie wstałam z ziemi.
-Um, musimy porozmawiać o...
-Ej, stary robię imprezę żeby uczcić wygraną- spojrzałam najpierw na Rayan'a, a następnie na Justina, który błagalnym wzrokiem prosił o pozwolenie
-Val, porozmawiamy później, a teraz chodź się bawić- wiedziałam, że i tak nie wygram, więc przystałam na propozycję blondyna i po chwili weszliśmy do ogromnej willi, w której mieszkał chłopak.
Impreza z godziny na godzinę przyciągała coraz więcej ludzi, którzy marzyli tylko o tym żeby się upić i pieprzyć z kimś przypadkowym. Oczywiście mój chłopak wolał imprezować z cheerleaderkami niż ze mną, więc przez całą imprezę siedziałam sama.
-Jak się bawisz, skarbie?- posłałam karcące spojrzenie Justinowi, który był już totalnie pijany
-W przeciwieństwie do Ciebie bardzo słabo- syknęłam odpychając od siebie chłopaka
-Wiesz nie dość, że totalnie olałaś mój mecz, który był cholernie dla mnie ważny to w dodatku teraz chodzisz obrażona o byle gówno, powiesz mi o co Ci do cholery chodzi?
-Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz, a teraz jadę do domu- wyciągnęłam kluczyki z jego kurtki i ruszyłam do samochodu jednak, gdy już miałam odjeżdżać blondyn wpakował mi się na siedzenie obok.
-Boże, czy Ty zawsze musisz być taka cholernie poważna? Nie potrafisz się bawić- przyznam, że uraziły mnie słowa Justina, ale nie dałam tego po sobie poznać
-Nie wiedziałam, że dla Ciebie picie i ćpanie to taka świetna zabawa - syknęłam przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Co Ty do cholery wyprawiasz? Nawet nie masz prawa jazdy!- wyciągnęłam z plecaka prostokątną plakietkę i rzuciłam nią w blondyna
-Dla Twojej wiadomości, dzisiaj miałam egzamin, na który obiecałeś mnie zawieść, ale zawaliłeś jak zwykle, więc nie mów mi do cholery, że nie interesuję się rzeczami ważnymi dla Ciebie, bo to nie ja olałam ważny dla Ciebie mecz! Poza tym przypomnij mi kiedy ostatni raz miałeś dla mnie czas? - nie oczekując na odpowiedź nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam do domu Justina.
-Jestem gównianym chłopakiem- oderwałam na chwilę wzrok od jezdni i spojrzałam na blondyna.
-Ciężko się z tym nie zgodzić
-Może wejdziesz do środka?- pokręciłam głową i odsunęłam się gdy chciał mnie pocałować
-Jezu, o co Ci znowu chodzi? Przecież przyznałem, że jestem beznadziejny
-Zmieniłeś się Justin i chociaż bardzo chciałabym powiedzieć, że to zmiana na lepsze to nie potrafię. Imponuje Ci ten nowy świat, w którym każdy uważa Cię za najlepszego i pragnie się z Tobą przyjaźnić. Tylko gdzie w tym całym wielkim świecie miejsce dla nas?- zapytałam spokojnym tonem starając się ze wszystkich sił nie rozpłakać
-Mówisz jakby było to coś złego?
-A nie jest?
- Na litość boską, Val to nie jest złe! Jestem tym samym Justinem i jeżeli ktoś tu się zmienił to Ty! Spójrz na siebie! Mógłbym policzyć każdą kość na Twoim ciele, powinnaś się leczyć!
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie wyrządzam krzywdę tylko sobie.- widziałam, że chłopak nie wiedział o czym dokładnie mówię.-  Christiana mi wszystko powiedziała... Powiedziała, że zabiłeś Josh'a. Jak... Jak mogłeś zrobić coś takiego?
-Uwierzyłaś jej?-nie odpowiedziałam. -Tylko tyle chciałem wiedzieć- usłyszałam trzask drzwi i zauważyłam jak chłopak podąża do swojego domu.

Przez całą drogę powrotną modliłam się żeby nie spowodować wypadku, ponieważ łzy ograniczały mi totalnie widoczność jednak nie mogłam się ich pozbyć. Nie wierzyłam Christianie, nie chciałam jej wierzyć. -Kurwa jakie to wszystko jest popieprzone. "Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz" -Tak ten cytat idealnie pasował do sytuacji.
Już miałam wysiąść z samochodu, gdy usłyszałam dźwięk telefonu Justina.
Od:Rayan
Stary, gdzie Ty jestes?
Odetchnęłam z ulgą, że to nie żadna z tych wypindrzonych lafirynd, które przystawiają się do jeszcze mojego chłopaka i wsadziłam telefon z powrotem do kieszeni jego kurtki jednak przez przypadek wypadła z niej mała zwinięta karteczka.
 just as sure as the stars in the sky
I need you to shine in my life
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it
 whenever you're not in my presence
It feels like I'm missin' my blessings, yeah
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Till you're back again, oh yeah, yeah
You think I'm biased
To my significant other
You hit it right on the head
Only been missin' my lover
Got a whole lot of texts on my phone and I don't reply
The next eight bars tell you why

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
To make me complete
You're all that matters to me

Take the gas out the car it won't drive
That's how I feel when you're not by my side
When I wake up in the morning up under you, and only you
Oh oh, grateful for your existence
Faithful no matter the distance
You're the only girl I see
From the bottom of my heart please believe

You're all that matters to me
Yeah, yeah ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me
Yeah, yeah what's a king bed without the queen
There ain't no "I" in team
To make me complete



Czytając te wszystkie piękne słowa przypomniało mi się że kiedyś jak spałam z Justinem słyszałam jak mi to nucił, czyli napisał to dla mnie...
Wyciągnęłam długopis z plecaka i napisałam na kartce jedno zdanie:
"You all that matters to me, Justin" 
Po czym ponownie włożyłam kartkę do kieszeni kurtki blondyna i zamknęłam samochód.
Dużo złego wydarzyło się tego wieczoru i wiem, że jeżeli będziemy chcieć odbudować ten związek na nowo to musimy dać z siebie wszystko.
Pytanie tylko czy warto?




______________________________________________________________

11 komentarzy:

  1. Szkoda że chcesz zakończyć to już :( naprawdę podoba mi się to opowiadanie i liczyłam że będzie jeszcze trochę trwalo...
    No nic przykro mi że to konczysz no ale przynajmniej licze na happy end

    OdpowiedzUsuń
  2. Bd musiała się jakoś pogodzić z tym że chcesz zakończyć to opowiadanie bardzo mi się ono podoba ale cóż nic nie bd trwało wiecznie ;) świetny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam twojego bloga od niedawna. Zaczęłam jakiś czas temu i szybciutko doczytalam zaległe rozdziały. Przyznam Ci, że zakochalam się z nim jak i w bohaterach, jakkolwiek to zabrzmi. Jestem totalnym leniem i rzadko komentuje rozdziały ale wiedz, że bardzo Cię cenie i jestem wdzięczna za to iż piszesz to opowiadanie. Ono ma w sobie coś szczególnego. Coś co zachęca czytelnika do zaglebiania się w lekturę. Szkoda, że postanowilas je skończyć ale nie brde się rozczulac, bo wiem, że to i tak nic nie zmieni, ale na prawdę szkoda i będę tęsknić. Co do rozdzialunie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, ale jak najbardziej podoba mi się. Czekam na następny z niecierpliwością. XO

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaa ♥♥
    Kocham *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielka szkoda że chcesz to zakończyc :(
    Na ogół nie komentuje opowiadać ale tutak postanowiłam zrobic wyjatek... wiem że i tak pewnie nic nie zmieni twojej decyzji ale może przemysl to jeszcze. Wiem jak to jest jak to jest kiedy pisze sie opowiadanie a widzi sie że malo osob je komentuje, też tak mialam... ale pomysl o tych ktorzy komentuja im zalezy i oni sa ciekawi co dalej. Czy to nie dla nich warto pisać. Chociaz nie wiem jaka mala czy duza bylaby grupa czytelniko jesli sa to zawsze warto cos tworzc. Bo lepiej żeby mniej osob zrozmialo co chcesz przekazc niz mialoby to czytac tysiace osob z czego polowa nie zaglebialaby by sie w fabule...

    To takie moje spostrzeżenie ale i tak zrobisz jak uwazasz bo to twoj blog ale trzymam za ciebie kciuki abyś poszla w dobra strone bo to naprawde dobre opowoadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie szkoda że chcesz go zakończyć :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to nie ma sensu noo ;(((

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko! No to się porobiło. Justin musi się ogarnąć bo inaczej będzie źle. Oni muszą być razem. A Val co w myślę że ma bulimie. Biedna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne opowiadanie ;((

    OdpowiedzUsuń