niedziela, 3 sierpnia 2014

3.Karma is a bitch. Be careful, Justin!

Val Pov

-Szlag!- krzyknęłam chowając głowę w poduszkę. Dopiero po wyjściu bruneta zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam... zrobiliśmy. -Zachowałaś się jak zwykła dziwka- nie mogłam uciszyć swojej podświadomości, a tak naprawdę wiedziałam, że mówi prawdę. Zawsze gardziłam dziewczynami, które pieprzyły się na lewo i prawo z nowo poznanymi gośćmi, a tak naprawdę teraz zrobiłam prawie to samo. Nie znałam Justina, nie wiedziałam, co lubi, czym się interesuje, czy studiuje. Z pozoru błahostki, ale przecież takie rzeczy powinny zbliżać do siebie ludzi, a nie seks... 
-W końcu się odzywasz- po kilku sygnałach usłyszałam głos mojej kochanej przyjaciółki. 
-Wybacz, miałam tyle na głowie. Przeprowadzka i inne rzeczy
-Inne rzeczy? chcesz mi coś o tym powiedzieć?
-O tak, jesteś już w L.A?
-Jestem, Sidewalk cafe za godzinę?
-OK, to do później, pa
Rozłączyłam się i poszłam wziąć szybki prysznic. Po tym wszystkim, co się stało niedawno naprawdę go potrzebowałam. Zrobiłam lekki make up, założyłam ubrania i wyszłam zamykając za sobą mieszkanie. Miałam jeszcze dużo czasu, więc postanowiłam przejść się "z buta". Okolica była naprawdę ładna. Do tego cudowny zachód słońca, śmiechy ludzi chodzących wzdłuż Venice beach, tu było niesamowicie! Nawet nie wiem kiedy znalazłam się przed wejściem do Sidewalk cafe. Rozglądnęłam się, ale nigdzie nie widziałam Kate. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ odkąd pamiętam jeszcze nigdy nie przyszła na czas. Usiadłam przy stoliku i złożyłam zamówienie. Po ok. 10 minutach ujrzałam blond czuprynę przepychającą się przez tłum ludzi.
-Wybacz, nie wiedziałam, co ubrać- przewróciłam oczami, przytulając przyjaciółkę. Nie widziałyśmy się tylko kilka dni, a ja tak bardzo za nią tęskniłam. 
-Wyglądasz pięknie, jak zawsze zresztą!
-Ty mi tu nie słodź tylko mów o co chodzi, bo przez drogę tutaj w mojej głowie powstało chyba z milion teorii.
-Aż boję się pytać- wybuchnęłam śmiechem na co Kate spiorunowała mnie wzrokiem. - No ok. Zaczęło się od tego, że upiłam się na domówce, którą organizował Austin, wtedy poznałam Justina...- opowiedziałam jej całą historię, a wyraz jej twarzy świadczył o tym, że była w wielkim szoku.
-O mój boże! Czy Ty właśnie powiedziałaś, że o mały włos nie straciłaś dziewictwa z przypadkowym gościem?- Kate krzyknęła przyciągając wzrok ludzi siedzących niedaleko nas
-Ciszej! Na prawdę nie chcę wyjść na jakąś dziwkę przy wszystkich ludziach w kawiarni- odpowiedziałam, trzymając dłoń na jej ustach. - Nie chciałam żeby do tego doszło, naprawdę
-Ale nie powstrzymałaś go, prawda?
-No ni.. nie, ale to wszystko działo się tak szybko i on...- poczułam jak moje policzki różowieją, spuściłam swój wzrok na podłogę, która wydawała się w tym momencie bardzo ciekawym obiektem.
-Valerie Butler, czy Ty coś czujesz do tego chłopaka?
-No coś Ty, przecież ja go nawet nie znam...
-Ale z uprawianiem "suchego seksu" z nim nie miałaś problemu- schowałam twarz w dłoniach chcąc zniknąć z powierzchni ziemi- Val, nie oceniam Cię. Znam Cię od zawsze i wiem, że masz teraz wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony może to będzie początek pięknej miłości? Kto wie... 
- To nie pieprzone "Pretty Woman" Kate.- Czułam się zażenowana, a pod powiekami gromadziły mi się łzy, których za wszelką cenę próbowałam się pozbyć. Oczywiście nie wstydziłam się płakać przy Kate, bo robiłam to już miliony razy, ale miejsce, w którym obecnie przebywałyśmy nie było odpowiednie na tego typu czynności. Naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu.

Nadawca: Austin
Jesteś w mieszkaniu? 

Do: Austin
Jestem z Kate w Siedewalk cafe. 
Stało się coś?

Nadawca: Austin
Jestem w pobliżu tej Kawiarni. Zapomniałem kluczy,
 więc może mi podrzucisz zapasowe?
Siedzimy niedaleko wypożyczalni rowerów.

Do: Austin
OK, postaram się Ciebie znaleźć.

-Uuu, czyżby Justin się stęsknił?
-To Austin. Chce żebym mu podrzuciła klucze do mieszkania, więc spadamy stąd.
-OK, boże tak dawno nie widziałam Twojego brata...
-Uwierz mi, nie ma czego żałować!
Zapłaciłam za zamówienie i ruszyłyśmy przed siebie. Nie orientowałam się w terenie bardzo dobrze, ale po kilkunastu minutach zobaczyłam kilku chłopaków śmigających na rowerach i deskach. Zobaczyłam znajomą twarz i na jej widok moje serce przyśpieszyło. - To.. To jest właśnie Justin- wskazałam palcem na bruneta siedzącego na desce.
-Osz kurde, Val Ty szczęś...- nie dokończyła, bo to co zobaczyłyśmy odebrało nam mowę. -Czy, czy on właśnie leci w ślinę z inną? - nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Patrzyłam jak Justin całuję jakąś dziewczynę i o dziwo nie chciało mi się płakać. Byłam zła, zła na niego na nią, a przede wszystkim na siebie. Jak mogłam być tak głupia i naiwna? Dałam się omotać zwykłemu szmaciarzowi, który nie ma do zaoferowania nic więcej poza swoim kutasem. Dobrze, że iloraz inteligencji nie jest wyznacznikiem długości penisa, bo biedak miałby pusto w spodniach.
-Val, tak mi przykro- ah, no tak! Przecież jest ze mną Kate. Byłam tak pochłonięta zabijaniem Biebera w myślach, że zupełnie zapomniałam o mojej przyjaciółce.
-Karma to suka, Kate. Zawsze wraca- może to głupie, ale wierzyłam w to, że jeżeli zrobisz coś złego to los w przyszłym czasie odwdzięczy się za to. To samo dotyczyło również dobrych rzeczy z tą różnicą, że w tym przypadku czekało na Ciebie coś dobrego.

-Cześć wszystkim- krzyknęłam witając się z każdym po kolei aż w końcu padło na Justina
-Hej, jak długo tu jesteś?-zapytał lekko przestraszony
-Dopiero przyszłam - wysiliłam się na najbardziej sztuczny uśmiech i odsunęłam się od niego. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, lecz nie czułam się komfortowo. Szybko przeniosłam swój wzrok na Austina, który skupiony był na rozmowie z Kate, która cały czas się chichotała. Przypomniało mi się, że zawsze jak do niej zagadywał momentalnie jej twarz robiła się koloru truskawki, a kiedyś gdy była mega pijana powiedziała, że Austin jej się podoba. 
-Hej, orientuj się- krzyknęłam jednocześnie rzucając klucze w stronę brata. 
-Dzięki, młoda. Co ja bym bez Ciebie zrobił?
-Zadaje sobie to pytanie codziennie- razem z Kate zaczęłyśmy się śmiać, natomiast Austin udawał oburzonego, ale słabo mu to wychodziło. W przeciwieństwie do mnie był słabym aktorem. - Wybaczcie, ale ja będę już spadać
-Co?! przecież jest dopiero po 23
-Znam się na zegarku Kate, ale jutro mam pierwszy dzień pracy i nie chcę się spóźnić lub przyjść niewyspana i zrobić złe pierwsze wrażenie
-Nie chwaliłaś się nową pracą!
-na razie nie ma czym, zwykła praca w Starbucks, ale przez nią muszą już iść. 
-Mieliśmy iść właśnie do wesołego miasteczka- odezwał się Austin
-Kate z Tobą pójdzie, ona uwielbia te rzeczy
-Um, jeżeli to nie kłopot to mogę pójść- haha, uwielbiam jej nieśmiałość w stosunku do mojego brata
-No więc wszystko załatwione, bawcie się dobrze- uściskałam każdego po kolei, oprócz Justina, którego nie widziałam. Może to i lepiej. Wyciągnęłam z torebki mój telefon i słuchawki po czym włączyłam "wings" Birdy i ruszyłam przed siebie. Czułam, że ktoś nieustannie za mną idzie, więc przyśpieszyłam, ale on nie dawał za wygraną. Odwróciłam lekko głowę i poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, odruchowo zaczęłam krzyczeć.
-Uspokój się! To ja- usłyszałam znajomy głos, co trochę mnie uspokoiło 
- Czego chcesz, Bieber?- naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim
-Pomyślałem, że Cię odprowadzę i może um, dokończymy to, co zaczęliśmy?
-Pieprz się- warknęłam wymijając bruneta
-Co? Val o co Ci chodzi?- widziałam na jego twarzy zdezorientowanie
-O co mi chodzi? Powiedz mi lepiej o co Tobie chodzi? w co Ty grasz?- odwróciłam się i rzuciłam złowrogie spojrzenie brunetowi. - Chociaż w sumie nie interesuje mnie to już. Nie znam Cię, a pozwoliłam Ci na rzeczy, których inni nie mogli robić mimo długoletniej znajomości i nigdy sobie tego nie wybaczę. Więc lepiej wróć do swojej "przyjaciółeczki" od całowania, bo ja odpadam. 
-Chciałaś tego tak samo jak ja, więc nie zwalaj całej winy na mnie. Nic Ci kurwa nie obiecywałem!

Chciałam coś powiedzieć, naprawdę chciałam, chciałam go zwyzywać, powiedzieć mu jak wielkim idiotą jest i jak ogromnego pajaca z siebie robi, ale żadne słowo nie mogło wydostać się z mojej buzi. Ostatni raz na niego spojrzałam po czym odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Nie wiem dlaczego to robiłam, przecież wiedziałam, że za mną nie pobiegnie. Łzy zaczęły gromadzić się pod moimi powiekami, a ja nie miałam już siły by je powstrzymywać, dlatego pozwoliłam im swobodnie spływać po mojej twarzy. 
-Auć- krzyknęłam trzymając się za kolano, z którego leciała krew
-Jezu, nic Ci się nie stało?- usłyszałam łagodny męski głos. Podniosłam wzrok i ujrzałam blondyna, mniej więcej mojego wieku, o słodkich niebieskich oczach
-um, mogło być gorzej- jego wzrok powędrował na moje kolano
-Zaczekaj na mnie, obok jest sklep, kupię plaster i zakleimy Twoje kolano, okej?- zapytał posyłając mi nieśmiały uśmiech. 
-Poradzę sobie sama- powoli wstałam i utykając ruszyłam w stronę mieszkania. Zrobiło mi się żal tego blondyna. Potraktowałam go źle, a on chciał mi tylko pomóc. - Justin też na początku Ci pomógł- o nie,znowu ta głupia podświadomość. Weszłam do mieszkania i od razu ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, następnie odkaziłam zranione kolano i przykleiłam plaster. Rzuciłam się na łóżko i wzięłam do ręki telefon. Miałam 3 nieprzeczytane wiadomości i 5 nieodebranych połączeń.

Od: Mama
Kochanie, wszystko w porządku?
Dzwoniłam do Ciebie i do Austina,
ale nie odbieracie telefonu. Martwię się!

Od: Kate
Jejuu! Żałuj, że nie zostałaś, ta laska od 
całowania nie zniosła pojedynku z Twister'em
i zwróciła obiad na Justina spodnie, LOL.
Jesteś już w domu? xo

Od: Kate
Val, żyjesz?! 
Martwię się!

Uśmiechnęłam się do telefonu po odczytaniu wiadomości od Kate. Jednak miałam rację: Karma zawsze wraca! Byłam bardzo zmęczona, ale nie chciałam niepotrzebnie martwić zarówno mamy jak i Kate, dlatego postanowiłam im odpisać.

Do: Mama
Wszystko w porządku, mamo.
Byliśmy ze znajomymi i nie słyszeliśmy, że dzwoniłaś.
Jutro do Ciebie zadzwonię, bo teraz padam ze zmęczenia.
Dobranoc! xo

Do: Kate
Wybacz, miałam wyciszone dźwięki.
Jestem już w domu i właśnie idę spać.
Dobrze tak szmaciarzowi!
Baw się dobrze! xo

Nastawiłam budzik, odłożyłam telefon na półkę obok łóżka i momentalnie zasnęłam.


_________________________________________________________________________________

No i za nami 3 rozdział! Mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział będzie coraz lepiej i coraz więcej ludzi zacznie czytać i wyrażać swoją opinię na temat tego opowiadania. Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia to śmiało piszcie. A może macie jakieś propozycje? Jeżeli nie chcecie się ujawniać zawsze istnieje opcja "Anonim"  :)

3 komentarze:

  1. Justin zachował sie beznadziejnie w stosunku do Val. Dupek
    Cudowny rozdział czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faceci to jednak świnie świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ;*♡ tyko ubolewam, że przy 3 rozdziale prawie się przespali.. za szybko; ^

    OdpowiedzUsuń