środa, 5 listopada 2014

13. shopping&skype

Obudził mnie jak zwykle budzik w telefonie, -Nienawidzę poniedziałków- mruknęłam wyłączając denerwujący dźwięk i przykrywając głowę poduszką. W tej chwili nienawidziłam siebie za podjęcie pracy w wakacje, jednak wiedziałam, że dzięki temu mogę zarobić pieniądze i się usamodzielnić. Praca w starbucks nie była zła, nie licząc okropnego szefa, którego unikałam jak ognia. Na samą myśl o nim moje ciało przeszedł nie przyjemy dreszcz.
Po kilkunastu minutach wydostałam się łóżka, które niemal krzyczało "zostań ze mną, zostań". Odsunęłam roletę i stwierdziłam, że nawet pogoda nie jest po mojej stronie. Ciemne chmury zasłoniły piękne słońce, a ludzie na ulicy uciekali w popłochu przed deszczem. -Co za koszmarny dzień- pomyślałam wyciągając z szafy czarną koszulę w białe czaszki i ciemne jeansy. Byłam niewyspana i zmęczona, więc z lenistwa jedyne, co zrobiłam to przejechałam mascarą moje rzęsy i rozczesałam włosy, aby nie straszyć klientów. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:04 -Świetnie mam dokładnie sześć minut na dotarcie do autobusu, inaczej spóźnię się do pracy, a mój szef? Jezu wolę nie wiedzieć, co on by mi za to zrobił... Wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy do torby, włożyłam na nogi czarne botki i z prędkością światła ruszyłam na przystanek.
Muszę zrobić prawo jazdy- Tak, to była moja pierwsza myśl gdy wsiadłam do autobusu. Nienawidzę tłoku, nienawidzę gdy ktoś obcy się o mnie ociera, lub stoi nade mną to jest strasznie wkurzające! Na szczęście po pierwszym przystanku zwolniło się kilka miejsc, więc mogłam sobie spokojnie usiąść. Wyciągnęłam z torby telefon oraz słuchawki w celu posłuchania muzyki, ale mój wzrok przyciągnęła mała koperta z napisem "masz wiadomość". Kliknęłam zaciekawiona kto mógł napisać.

Od: Justin
Jesteśmy na miejscu

Maybe you could be the light
That opens up my eyes
Make all my wrongs right
Change me, change me

Don’t fight fire with fire
If I’m screaming, talk quiter
Understanding and patience
Feel the pain that I’m facing
Be like Serenity
Help me position my mind
Take a chance
Make a difference in my life

Analizowałam słowa Justina w swojej głowie przez dłuższy czas. Ten fragment teksu był piękny i przez chwilę wydawało mi się że tak jakby przez wysłanie tego fragmentu do mnie prosi mnie o to żebym go zmieniła, żebym dała mu szansę by mógł wszystko naprawić, być lepszym człowiekiem... -Zejdź na ziemię Val, pewnie spodobała mu się jakaś piosenka i chciał się nią podzielić  i tyle. Nie szukaj drugiego dna, naiwniaczko!- skarciłam się w myślach. 
Do: Justin
Ten tekst jest niesamowity!!!
Mam nadzieję, że to jakaś nowa piosenka
Ed'a , bo jego głos pasowałby do niej idealnie,

Tak, tak jestem ogromną fanką Ed'a, a raczej jego głosu i tekstów piosenek chociaż to w sumie na jedno wychodzi.

Od: Justin
Niestety muszę Cię rozczarować.
To nie jest piosenka Ed'a. Ale próbuj dalej
może kiedyś uda Ci się zgadnąć. Xo

Ugh, pieprzony Bieber- wysiadłam z autobusu i udałam się do lokalu, w którym spędzę kilka następnych godzin.

Na parkingu dostrzegłam blondyna, który właśnie wysiadał ze swojego samochodu. -Hej, Niall- uśmiechnęłam się podeszłam do chłopaka.
-Hej, Val- objął mnie swoimi szerokimi ramionami i lekko pocałował w policzek. -Jak weekend?- zapytał odsuwając się ode mnie.
-Gdybym zaczęła Ci wszystko opowiadać to spóźnilibyśmy się do pracy- odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych.
Ruch był naprawdę duży, ledwo nadążałam z wszystkimi zamówieniami, ale na szczęście miałam przy sobie Niall'a który radził sobie świetnie i często mi pomagał. 
-Jakie plany na dzisiaj?
-Um, jeszcze nie wiem, ale muszę spotkać się z Kate, bo dawno jej nie widziałam- tęskniłam za nią jak cholera, ale nie miałam ostatnio w ogóle czasu żeby się z nią spotkać, dlatego postanowiłam do niej napisać.

Do: Kate
Ty, ja, moje mieszkanie, film, jedzenie.
Dzisiaj wieczorem, co Ty na to?

Od: Kate
Mam lepszy pomysł
Jedziemy na shopping!
Przyjadę po Ciebie zaraz po pracy!

Ugh, nienawidziłam zakupów, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że kilka nowych ubrań nie zaszkodzi, więc odpisałam, że będę gotowa i zabrałam się z powrotem do pracy.

~~*~~

-Hej, laska- usłyszałam głos blondynki i już po chwili poczułam jej ręce wokół moich ramion.- Gotowa na shopping?-ekscytacja w jej głosie była tak ogromna, że nie mogłam powstrzymać się od chichotu. Kiwnęłam głową i już po chwili jechałyśmy do galerii.
-Nooo, więc co tam u Ciebie? Co z Justinem?- zapytała nie odrywając wzroku od drogi
-Um, Justin...Justin wyjechał- odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wbiłam swój wzrok w dłonie
-Co? Jak to?- spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, który nie występuje na jej twarzy zbyt często. Opowiedziałam jej wszystko, co wydarzyło się przez ten weekend -Wow, ten gość jest mega popieprzony!-krzyknęła parkując samochód tuż przed wejściem do galerii.
-Nie pomagasz mi- powiedziałam wysiadając z samochodu
-Ja może nie, ale zakupy pomogą Ci na pewno!- złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
Galeria była ogromna, a ludzi w niej jeszcze więcej. Nie czułam się tam swobodnie, ale mojej przyjaciółce to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie! Zakupy, moda, ubrania to był jej świat, Odwiedziłyśmy setki sklepów zaczynając od "Forever21" kończąc na "Dash" w którym straciłyśmy mnóstwo pieniędzy.
-ugh, padam ze zmęczenia- jęknęłam zapinając pas bezpieczeństwa
-Pff, mogłabym tam spędzić resztę życia- roześmiałam się słysząc słowa Kate.
-Więc może zamiast na medycynę idź na coś związanego z modą
-Rodzice by mnie wydziedziczyli, a wtedy nie miałabym kasy na te wszystkie piękności- to prawda,rodzice Kate byli strasznie surowi i dużo wymagali od niej. -Ale spokojnie, jakoś damy radę w końcu to Los Angeles! - roześmiałam się słysząc ten ciągle towarzyszący jej entuzjazm. Resztę drogi spędziłyśmy na słuchaniu muzyki.

Weszłam do mieszkania, rzuciłam wszystkie torby z zakupami na podłogę i ruszyłam do lodówki, bo mój brzuch dawał o sobie znać. Naprawdę dziękuję Bogu za to że mimo iż jem naprawdę dużo to moja figura nie jest zła. Oczywiście daleko mi do figury Mirandy Kerr czy innego aniołka Victoria's Secret, ale nie narzekam. Wzięłam z lodówki mleko, a z szafki płatki i zrobiłam najprostsze i najszybsze jedzenie na świecie. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść, ale moją "ucztę" przerwał dźwięk sms'a.

Od; Justin
Wejdź na skype.

Idealny moment Bieber- dokończyłam jedzenie i udałam się do pokoju. Włączyłam laptopa i po kilku minutach usłyszałam dźwięk sygnalizujący, że ktoś chce się ze mną połączyć. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i po chwili usłyszałam głos chłopaka. Opowiedziałam mu cały mój dzień oczywiście wspominając o cholernie męczących zakupach.
-Pochwal się co kupiłaś!- niechętnie zeskoczyłam z łóżka i przyniosłam wszystkie torby z zakupami. Pokazałam mu kilka koszulek i innych takich.
-Chyba zapomniałaś o tej torbie z tyłu, tej różowej- nosz kurde, czy on musi wszystko widzieć?
-yy, wiesz to nic ważnego- zaczęłam się jąkać
-Torba z Victoria's Secret i Ty mówisz, że to nic ważnego?-jego śmiech powoli doprowadzał mnie do szału
-Z tego, co wiem to jest to damski sklep, więc skąd wiesz, że jest to Victoria's secret?
-Mam siostrę!- no, tak. Gratuluje Val, Ty bystrzaku - To co? Pokażesz mi co jest w środku?
-ugh, jesteś nieznośny!- przewróciłam teatralnie oczami i wyciągnęłam komplet bielizny. Oczy Bieber'a rozszerzyły się jakby zobaczył ducha.
-Ile ja bym dał żeby Cię w tym zobaczyć- zamykając oczy, zagryzł wargę i byłam prawie pewna, że próbował sobie wyobrazić mnie w tej pieprzonej bieliźnie. Moje policzki przybrały kolor wiśni i dziękowałam Bogu, że Justin tego nie zauważy.
-Wróć do żywych, Bieber!- krzyknęłam wyciągając chłopaka z transu
-Wybacz, ale to silniejsze ode mnie- uśmiechnął się - Musisz do mnie przyjechać, najlepiej teraz
-No jaaasne i najlepiej w tej bieliźnie- zakpiłam
-Może być bez, zaoszczędzimy czas na inne przyjemności- sugestywnie poruszył brwiami, a ja po raz kolejny przewróciłam oczami.
-Mam pytanie- zaczęłam poważnie - Jak się żyje bez mózgu?
-Niestety nie potrafię odpowiedzieć, bo go mam
-Serio? W takim razie zrób przysługę dla społeczeństwa i zacznij go używać!
-ugh, gdybym tam był to dostałabyś!
-hm, co bym dostała Panie Bieber?
-Klapsa, w tyłek. Może nawet kilka klapsów- odpowiedział poważnie
-Ty zachęcasz czy grozisz?- zapytałam podnosząc brew i delikatnie się uśmiechając
-Jesteś nienormalna!- skwitował wybuchając śmiechem, a ja poszłam w jego ślady. -Muszę kończyć, bo idziemy z Jazzy do kina - zrobił smutną minkę, co było takie słodkie, że chciałam go przytulić. - Przygotuj się na te klapsy Butler, bo jak wrócę to z pewnością je dostaniesz!
-Tak sobie mów, Bieber!- po tych słowach zamknęłam laptopa, przebrałam się w piżamy i zasnęłam.


________________________________________________________________________
Jest 20 komentarzy jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że wam się podoba, a jak się podoba to
komentujcie, polecajcie znajomym no i no. Do następnego! :*

16 komentarzy:

  1. Podoba się jak zawsze ;* Mam nadzieję ze Val spotka się z Justinem w następnym rozdziale ;* czekam nn !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny ! Nie moge sie doczekac następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega fajny czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. omfg ten rozdzial jest taki ajcnfickfc
    @Demiismyq

    OdpowiedzUsuń
  5. No po prostu AMAZING :* czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech da już jej te klapsy hahah :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny *-* Ja już chcę następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepsze Kocham

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń