niedziela, 28 września 2014

11. I must to leave.

Justin POV
Leniwie otworzyłem oczy, a mój wzrok powędrował do brunetki, która słodko spała obok mnie. Wyglądała tak niewinnie i uroczo, że przyłapałem sam siebie na patrzeniu na nią. Powoli podniosłem swoje ciało z łóżka i ruszyłem do kuchni. Zastanawiałem się przez chwilę, co zrobić na śniadanie, ale że w gotowaniu byłem beznadziejny postawiłem na płatki z mlekiem. Wyciągnąłem z szafki dwie miski nasypałem do nich płatków, a z lodówki wyciągnąłem mleko i wlałem do misek. Postawiłem jedzenie na stole i ruszyłem do pokoju obudzić Val.
-dzień dobry, pora wstawać- powiedziałem szeptem tuż przy jej uchu, ale jedyną odpowiedziął jaką otrzymałem było odwrócenie się na drugi bok. - Val, zrobiłem śniadanie jeżeli nie wstaniesz w przeciągu minuty to nic już nie zostanie- brunetka od razu wyskoczyła z łóżka przez co nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. 
-No co?- zapytała zdezorientowana
-Wyglądasz koszmarnie- odpowiedziałem patrząc na jej rozczochrane włosy i śmiejąc się głośno. Brunetka zrobiła kilka kroków stojąc naprzeciw mnie zbliżyła swoje usta do mojego ucha przez, co moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Nawet wyglądając koszmarnie wyglądam lepiej niż Ty- odpowiedziała oddalając się powoli w kierunku kuchni. Po chwili poszedłem w jej ślady i ruszyłem za nią. Siedziała na krześle i pochłaniała śniadanie. Usiadłem na przeciw i zrobiłem to samo. Rozmawialiśmy przez chwilę, lecz naszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu.
-Co jest Jazzy?-zapytałem
-Twoja Jazzy czasami za dużo mówi na Twoją niekorzyść, Bieber- usłyszałem ten znajomy głos i momentalnie zamarłem
-Czego chcesz Flacko?!- warknąłem
-Naprawdę myślałeś, że odpuszczę Ci Twój ostatni wybryk? Haha, naiwny jesteś
-Zostaw Jazzy w spokoju!- krzyknąłem przez, co brunetka wbiła swój wzrok we mnie
-Chciałem to zrobić, w końcu chodzi mi tylko o Ciebie, ale zabicie Ciebie byłoby zbyt łatwe. Będziesz cierpiał, Bieber a ja z przyjemnością na to popatrzę.
-Próbujesz zrobić to już od kilku lat- zakpiłem - a ja nadal żyję
-Zarezerwuj Twojej siostrzyczce miejsce na cmentarzu obok Jaxona - usłyszałem śmiech Flacko, a następnie krótki sygnał informujący o zakończonej rozmowie.
Włożyłem swój telefon do kieszeni i udałem się do wyjścia, słyszałem za sobą głos brunetki, ale zignorowałem go. Nie miałem czasu na tłumaczenie jej wszystkiego, co się stało, pewnie i tak by nie zrozumiała. Wsiadłem do swojego audi i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. Wyciągnąłem z paczki papierosa i po chwili moje płuca wypełnił dym. To było coś co zdecydowanie mi pomagało. Jechałem szybko, lekceważąc czerwone światła i znaki drogowe. Zaparkowałem w dobrze znanym mi miejscu. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem w kierunku obskurnego bloku. Przed wejściem stało kilku typów, którzy zapewne robili to co wszystkie dzieciaku ze slumsów. Minąłem ich słysząc jak szeptają między sobą, że mnie znają. - Ha, każdy tutaj mnie zna- pomyślałem i zapukałem do drzwi.
- Witaj, Justin, co Cię tu sprowadza?- usłyszałem głos matki Chaza
-Dzień dobry, Pani Brown, przyszedłem do Chaza
-Wejdź proszę, Chaz jeszcze śpi. Napijesz się czegoś?
-Nie dziękuję,pójdę go obudzić- powiedziałem i udałem się prosto do pokoju chłopaka. Nie pukając wszedłem do środka, zastając Chaza śpiącego z jakąś panienką. -Chaz, pobudka- krzyknąłem na co zarówno on jak i ona od razu się obudzili
-Stary,kurwa pojebało Cię?
-Mamy problem- powiedziałem ignorując wzrok dziewczyny na sobie
-um, zadzwonię do Ciebie- usłyszałem jak Chaz próbowal pozbyć się dziewczyny, co mu się udało, bo laska szybko zbierając swoje ubrania wyszła.
-Niezła- skomentowałem oblizując usta
-Nawet po pijaku mam dobry gust. Co to za sprawa?- zapytał a ja od razu spoważniałem
-Flacko ma Jazzy- powiedziałem zaciskając szczękę
-Co kurwa? Skąd wiesz?
-Zadzwonił do mnie dzisiaj rano z jej telefonu, powiedział, że mam załatwić jej miejsce obok Jaxona-powiedziałem otwierając okno i zapalając kolejnego papierosa. - Musimy ją znaleźWć, nie pozwolę mu jej skrzywdzić- powiedziałem wypuszczając dym, który gromadziłem w płucach.

Val POV

Zostałam sama w mieszkaniu. W mojej głowie panował totalny chaos, co było na tyle ważnego żeby wyjść bez słowa? Wkurzona wzięłam telefon i napisałam mu wiadomość

Do: Justin
Co to wszystko miało znaczyć?
Kim jest Jazzy?
Chyba należą mi się kurwa jakieś wyjaśnienia?

Rzuciłam się na łóżko czekając na wiadomość, ale jej nie otrzymałam. Wzięłam prysznic i szukałam ubrania na dzisiaj. Na szczęście nigdy nie miałam z tym problemu i po kilku minutach byłam gotowa. Spojrzałam na telefon i gdy zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość to moje serce momentalnie przyśpieszyło, kliknęłam w ikonę i poczułam rozczarowanie, że nie była to wiadomość od Justina

Od: Kate
Widzimy się dzisiaj?
Tęsknię xo

Do: Kate
Jasne, o 16 u mnie. xo


Wrzuciłam telefon do kieszeni i zamykając za sobą drzwi ruszyłam na świeże powietrze. Złapałam taksówkę i po chwili byłam w szpitalu u Austina. 
-Cześć, Austin- powiedziałam ilustrując wzrokiem brata, który pochłonięty był sprawdzaniem czegoś w swoim telefonie. - Haloo, ziemia do Austina- pomachałam mu ręką przed twarzą
-Wybacz, musiałem coś załatwić- powiedział odkładając telefon na półkę. - Co tam u Ciebie?
-Um, w porządku, A u Ciebie? Kiedy wychodzisz?
- Mam nadzieję, że jak najszybciej, bo zajebiście się nudzę.
-A jak się czujesz w ogóle?
-Już jest dobrze, widziałaś się może z Bieberem dzisiaj?- wpatrywałam się przez chwile w Austina nie wiedząc czy powiedzieć prawdę czy nie
-Nie, wstałam i prosto przyje...- chciałam dokończyć, ale dźwięk dzwoniącego telefonu mi przerwał. 
-Możesz wyjść?- Usłyszałam głos Austina, który nerwowo patrzył to na mnie to na telefon. Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie i wyszłam słysząc tylko kilka słów.

Justin POV

Siedzieliśmy w samochodzie przed pustym magazynem, w którym znajdowała sięVal Jazzy. Skąd wiem, że tam była? Ha, to proste, Chaz jest najlepszy stalkerem na świecie. 
-Boisz się?- głos Chaza wyrwał mnie z zamysłu
-Tylko o Jazzy- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Byłem zbyt wkurwiony by bać się o siebie. Chciałem tylko tam wejść, zabić tego gnoja i zabrać Jazzy.
-Ty wchodzisz tylnym wejściem, Chris stoi na czatach, ja z Rayanem wchodzę frontowym wejściem. Jest ich trzech, więc damy sobie spokojnie radę. Resztę planu już znasz- kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem, wyciągnąłem broń ze schowka i wyszedłem z samochodu. 
Na znak Chaza weszliśmy do środka, tak jak planowaliśmy Rayan i Chaz odwrócili uwagę gości, a ja pobiegłem uwolnić Jazzy. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem ją siedzącą na krześle. Była przywiązana, a jej bluzka była rozpięta. Spojrzałem na jej twarz i moje serce zamarło, była cała we krwi. Podbiegłem do niej i zacząłem ją rozwiązywać.
-Shh, spokojnie, już jesteś bezpieczna- powiedziałem biorąc ją na ręce i wybiegając z budynku. Wsadziłem ją do samochodu i właśnie w tym momencie usłyszałem ogromny wybuch. Po chwili zobaczyłem wyłaniające się z kłębów dymu trzy postacie.
-Dostali to na co zasłużyli- krzyknął Chaz zbijając ze mną piątkę
-Prowadź Ty, ja muszę zająć się Jazzy- chlopak popatrzył na mnie zdziwiony. -To pierwszy i ostatni raz kiedy Twoje łapy dotykają mojego maleństwa, więc bierz póki się nie rozmyślę.- podałem mu kluczyki i usiadłem obok Jazzy. Przez całą drogę ją przytulałem i zapewniałem, że jest bezpieczna. Dopiero po 20 minutach udało mi się ją uspokoić. Wiedziałem, że nie możemy wrócić do domu, ponieważ mama od razu domyśliłaby się co się stało. U Chaza też nie mogliśmy zostać, dlatego pojechaliśmy w ostatnie miejsce, które nam zostało.


Val POV

Spędziłam pół dnia z Kate. Opowiedziałam jej o wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie kilka dni. Oczywiście dzięki niej mój humor się poprawił i na chwilę zapomniałam o Justinie. Niestety do Kate zadzwoniła mama oznajmiając, że jest w drodze do niej, dlatego musiała wracać.
Ogarnęłam syf, który zrobiłyśmy z blondynką, wykąpałam się, przebrałam w piżąmy i nie miałam, co robić, dlatego postanowiłam poczytać jakąś książkę. Podeszłam do półki i zaczęłam przeglądać wszystkie książki. Wybór padł na "The foult in our stars". Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Książka tak mnie wciągnęła, że straciłam poczucie czasu. Zerknęłam na zegarek w telefonie, który wskazywał 23:13 Odłożyłam książkę na szafkę, zgasiłam światło i próbowałam zasnąć, ale nie było mi to dane, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Skłamałabym mówiąc, że się nie przestraszyłam. Podeszłam ostrożnie do drzwi, spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam Justina przez, co trochę mi ulżyło. Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta
-Cześć, mam do Ciebie prośbę- usłyszałam głos bruneta - Czy Jazzy mogłaby tu zostać?- popatrzyłam na dziewczynę i zilustrowałam ją wzrokiem. Miała potargane włosy i ubranie, a na jej twarzy były ślady zaschniętej krwi. Na początku gdy ją zobaczyłam czułam zazdrość o Justina, ale teraz moje serce wypełniło się współczuciem i chęcią pomocy
-Um, jasne. Wchodźcie- zamknęłam drzwi i ruszyłam za Justinem. -Jazzy,chodź ze mną, musimy opatrzyć te rany- wskazałam palcem na twarz dziewczyny
-Poradzę sobie sama nie mam pięciu lat!- syknęła mijając mnie -Gdzie jest łazienka?- zapytała patrząc na Justina tym samym ignorując mnie totalnie
-Drugie drzwi na prawo- odpowiedział Justin, a blondynka zniknęła z zasięgu naszego wzroku. - Przepraszam- podniosłam swój wzrok na Justina i coś we nie pękło 
-Mam już dość Justin! Ile razy jeszcze usłyszę to pieprzone przepraszam? Po co w ogóle je mówisz? Przecież to i tak nic nie zmieni i tak będziesz robił dalej to co robisz. Dałam Ci drugą szansę, a Ty ją zmarnowałeś
-Wszystko Ci wytłumaczę- usłyszałam cichy głos Justina,co trochę mnie zszokowało Myślałam, żę zacznie krzyczeć czy się bronić
-Okay, więc czekam- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż coś powie
-No więc dzisiaj rano zadzwonił do mnie Fla...- przerwał zauważając Jazzy
-Jesteś głodna?- zapytałam patrząc na blondynkę
-Gdzie mogę się kimnąć?- oczywiście tym razem też nie zwróciła na mnie uwagi
-Pokój Austina jest nadal wolny, więc pierwsze drzwi po lewej- powiedziałam mimo tego, że traktowała mnie jakbym nie istniała. Blondynka od razu udała się do pokoju, a ja zostałam sam na sam z Bieberem. Po prostu zajebiście...
-Jesteś głodny?-zapytałam przerywając ciszę
-Nie, ale z chęcią wezmę prysznic- kiwnęłam głową, a chłopak ruszył w kierunku łazienki.
Udałam się do swojego pokoju cały czas myśląc o tym, co się stało. Dlaczego Jazzy tak wyglądała? Kto jej to zrobił? W oczekiwaniu na Biebera postanowiłam poczytać jeszcze trochę. 
Po kilku minutach do pokoju wszedł Justin. Podniosłam swój wzrok i moje oczy zamieniły się w ping pongi. Był nagi, oczywiście nie licząc ręcznika na jego biodrach. Patrzyłam na jego brzuch jak zahipnotyzowana. Miał takie mięśnie, o których marzy każdy chłopak.
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej- usłyszałam śmiech Justina i od razu spuściłam swój wzrok na podłogę.- Um,czy mogłabyś pożyczyć mi jakieś ciuchy Austina, bo raczej nie wypada spać nago u kogoś, no chyba że tego chcesz?- zapytał śmiesznie poruszając brwiami
-Um, jasne- palnęłam bez zastanowienia -To... To znaczy jasne, że dam Ci ubranie- wydukałam starając się unikać Biebera
-Lubię jak jesteś taka wstydliwa- usłyszałam zachrypnięty głos blondyna. Zignoruj to zignoruj to wcale nie jest taki seksowny- powtarzałam sobie to jak mantrę. Podałam chłopakowi dresy i położyłam się na łóżku kontynuując czytanie książki.
-Co czytasz?- poczułam jak łóżko się ugina pod ciężarem chłopaka 
-Gwiazd naszych wina, nie znasz- odpowiedziałam zamykając książkę
-Masz rację, nie znam. O czym to?- zapytał opierając się na łokciu
-Przeczytaj to się dowiesz.
-Ty mi przeczytaj- nalegał
-Pod warunkiem, że opowiesz mi co się stało
-hmm, okay. No więc tak jak już wspomniałem zadzwonił do mnie Flacko. Porwali moją siostrę, tak Jazzy to moja siostra-wyprzedził moje pytanie - Gdyby nie Chaz, boże gdyby nie on ona by nie żyła! Zabiłby ją tak jak mojego brata.
-Dlacz.. Dlaczego to robi?- zapytałam nie wiedząc czy chcę znać odpowiedź
-Chce żebym cierpiał, ale nigdy tego nie zobaczy- odpowiedział lekko się uśmiechając
-Jak to?
-Jego już nie ma, Val! - pocałował mnie w policzek,wziął do ręki książkę i otworzył na pierwszej lepszej stronie.- Tylko się nie jąkaj- zaśmiał się podając mi książkę.

Mam na imię Hazel. Augustus Waters był wielką przeklętą przez gwiazdy miłością mojego życia. Przeżyliśmy prawdziwie epicki romans i nie uda mi się powiedzieć nawet jednego zdania o nim bez wylania morza łez. Gus wiedział. Gus wie. Nie przedstawię wam historii naszej miłości,ponieważ - jak wszystkie prawdziwe opowieści o miłości - ona umrze z nami, gdzyż tak być powinno. Miałam nadzieję,że to on będzie przemawiał na moim pogrzebie,bo nie ma nikogo ,kto..- Zaczęłam płakać. - Okay,nie będę płakać.Nie będę..Okay.Okay. Wzięłam kilka głębokich oddechów i spojrzałam na kartkę. -Nie mogę opowiadać o naszej miłości,więc będę mówiła o matematyce. Nie jestem matematyczką,ale tyle wiem: istnieje nieskończony szereg liczb między zero i jeden. Jest jedną dziesiąta,dwanaście setnych, sto dwanaście tysięcznych i nieskończony zbiór różnych innych. Oczywiście,między zero i dwa czy między zero i milion znajduje się większy nieskończony szereg liczb. Ponieważ niektóre nieskończoności są większe od innych. Nauczył nas tego pisarz, którego kiedyś lubiliśmy. Bywają dni,a jest ich wiele,kiedy mam pretensje o rozmiar nieskończonego szeregu, który przypadł mi w udziale. Chcę mieć więcej liczbniż te,które zapewne dostanę,i,Boże, chcę ich więcej dla Augustusa Watersa. Ale,Gus,miłości moja,nie potrafię nawet wyrazić jaka jestem wdzięczna za tę naszą maleńką nieskończoność Nie oddałabym jej za skarby świata. W ciągu tych nielicznych dni dałeś mi prawdziwą wieczność i za to dziękuję."  

Gdy skończyłam  poczułam na swojej dłoni, dłoń Justina. Odłożyłam książkę na półkę nie puszczając jego dłoni i w tym momencie brunet przyciągnął mnie mocno do siebie. Nasze twarze dzieliły milimetry, tak bardzo pragnęłam żeby mnie pocałował i gdy to miało nastąpić usłyszeliśmy dźwięk telefonu. Brunet odsunąl się ode mnie przez co przewróciłam oczami i odczytał wiadomość

Od: Nieznajomy
Załatwiłeś moich ludzi,
ale ze mną nie pójdzie Ci tak 
łatwo. Zacząłeś wojnę, a ja 
ją szybko skończę. Szykuj sobie
pogrzeb, Bieber.

Justin POV

Przeczytałem wiadomość i nie mogłem uwierzyć w to wszystko. Nagle mój telefon ponownie zaczął wibrować
Od: Chaz
 Flacko żyje.
Musisz zabrać Jazzy i wyjechać stąd
 jak najszybciej.

-Co się stało Justin?- poczułem dłonie brunetki na swoich ramionach
-Muszę wyjechać!



12 komentarzy:

  1. Na wstępie nie umiem pisać długich komentarzy. Rozdział ciekawy, zastanawia mnie dlaczego nie żyje brat Justin'a i co ukrywa Austin. Nie byłbym sobą gdybym nie napisała, że rozdział cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny -jak zawsze . xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Podoba mi się styl jakim piszesz, podpasował mi po prostu :D Bo czasem jak coś czytam to mimo fajnej fabuły nie mogę po prostu, bo nie odpowiada mi styl osoby piszącej.
    Justin nie może tak wyjechać. :o Muszą coś wymyślić, aby został. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ,super się czyta ,czrkam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ! Nie moge doczekać sie następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu nie umiem pisac ''rozbudowanych" komentarzy wiec ci go nie napisze xd jest super ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu cudowny ! Świetny blog ,pisz dalej xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne ! I sorry ,że z anonima ,ale nie mam konta :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Kuzwa zawsze jak ma się coś pięknego wydarzyć to któryś z bohaterów musi uciekać ale mnie takie coś wkurza no ale opowiadanie jest tak wciągające że ide czytać dalej

    OdpowiedzUsuń