czwartek, 21 sierpnia 2014

7. Tell me the truth

-Zdarzył się wypadek, Austin jest w szpitalu- przetwarzałam słowa Justina w swojej głowie chyba milion razy.
-Jeżeli to żart to uwierz mi że wcale mnie nie bawi- uniosłam swój wzrok na wysokość jego i w jego oczach ujrzałam coś jakby smutek/żal/współczucie? nie wiem jak to opisać, ale wtedy właśnie dotarło do mnie, że nie żartuje. - Jak to się stało?- zapytałam bojąc się odpowiedzi
-To był wypadek, Val. Zawalił się budynek, wszystko Ci opowiem, ale teraz naprawdę musimy już jechać- nie byłam w stanie o nic pytać. Próbowałam zamknąć mieszkanie, ale moje ręce przypominały teraz galaretki, dlatego byłam wdzięczna Bieberowi za to że mnie wyręczył. Z piskiem opon wyjechaliśmy na ulicę, która była zatłoczona przez ludzi udających się do pracy. Staliśmy w gigantycznym korku, żadno z nas od wyjścia z mieszkania nie odezwało się ani słowem. Justin pisał coś na telefonie, a ja? Ja oglądałam budzące się do życia miasto aniołów, ale dzisiaj nie widziałam w nim nic nadzwyczajnego. Ciągle myślałam, co teraz dzieje się z moim bratem? czy wyjdzie z tego? W głowie rodziły mi się najgorsze scenariusze, a co jeżeli już nigdy z nim nie porozmawiam? Nigdy nie zobaczę jak się śmieje?  Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Na samą myśl o tym moje oczy wypełniły się łzami, które zaczęły spływać po moich policzkach.
-Shh, proszę nie płacz- poczułam rękę Justina na kolanie i momentalnie ją strąciłam. - wybacz
-Powiedz, powiedz mi jak do tego doszło?- bałam się odpowiedzi, ale bez niej mogłam tylko snuć domysły.
-Austin napisał mi, że jest w compton, więc pojechałem za nim. Miał tam załatwić towar. Pewnie wiesz, że miał na pieńku z jednym takim. Miał czekac na zewnątrz, ale jak zwykle był uparty, to chyba u was dziedziczne- posłał mi lekki uśmiech- wtedy właśnie zawalił się budynek. Na szczęście szybko przyjechało pogotowie i zabrali go. Musisz wiedzieć też że- spoglądnął na mnie niepewnie, ale powoli zaczął kontynuować- że miał operacje, ale żyje- schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać coraz bardziej, po prostu przestałam to kontrolować- ej, księżniczko, spójrz na mnie- podniosłam wzrok, a blondyn podniósł mój podbródek i delikatnie dotykał mojego policzka- będzie dobrze, musisz być teraz silna! Obiecujesz?- skinęłam głową nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.

~*~
Wysiadłam z samochodu i nie czekając na Justina ruszyłam do szpitala. Jakaś pielęgniarka powiedziała mi że Austin leży na OIOMIE. Pobiegłam tam i przez szybę ujrzałam chłopaka przypiętego do miliona urządzeń. Miał siną twarz, a jego ręce pokrywały siniaki. -Bądź silna, Val. Obiecałaś- powtarzałam sobie w myślach tylko po to by kolejne łzy nie wypełniły moich oczu. 
-Dzień dobry, mogłabym dowiedzieć się co z Austinem?- podeszłam do lekarza, który właśnie wyszedł z pomieszczenia, w którym leżał mój brat
-A kim Pani jest?
-Jestem jego siostrą. Val Butler
-Proszę za mną, Pani Butler- podążałam za lekarzem, który nawet na ułamek sekundy nie zmienił swojego wyrazu twarzy. Usiadłam na przeciw niego i skierowałam swój wzrok na wysokość jego czekając na jakąkolwiek informację
-Pani brat był w naprawdę ciężkim stanie gdy trafił do nas. Musieliśmy przeprowadzić operację, ponieważ na skutek uderzenia Pani bratu pękła śledziona. Musieliśmy ją usunąć, ale spokojnie bez niej można żyć- wow po raz pierwszy się uśmiechnął- kontynuując, Pani brat w skutek mocnego wstrząsu mózgu, wpadł w stan głębokiej i długotrwałej utraty przytomności. Mówiąc prościej Pan Butler jest w śpiączce. Będziemy robić, co w naszej mocy, aby Pan Austin obudził się jak najszybciej i wyszedł z tego bez szwanku, ale na niektóre rzeczy nie mamy wpływu.
-Czy mogę do niego wejść?- zapytałam
-Nie dłużej niż 5 minut i oczywiście w odzieży ochronnej
-Dziękuję bardzo- powiedziałam wstając z krzesła i udałam się do wyjścia.
Przeszłam niewielką odległość od gabinetu lekarskiego do miejsca w którym leżał mój brat. Już miałam tam wejść, ale usłyszałam rozmowę dwóch osób i przysięgam, że jeden z nich był bardzo znajomy
-Powiedziałeś jej prawdę?
-Powiedziałem jej tyle ile sama mogła się domyślić- nie pomyliłabym tego głosu za nic na świecie- Nie wiem czy jest sens ją okłamywać
-Nie okłamałeś jej. Po prostu nie powiedziałeś całej prawdy
-Tak bardzo pocieszające. Stary on może umrzeć i to przeze mnie. Ona również zasługuje na to by znac prawdę
-To do cholery mi ją powiedz- krzyknęłam stając za Bieberem
- Do...Dobrze, ale nie tutaj.- złapał mnie za rękę, ale uwolniłam ją z jego uścisku. Ruszyłam za blondynem i zatrzymaliśmy się dopiero przed wejściem do szpitala. Usiadłam na ławeczce, a Justin podążył w moje ślady.
-No więc?- uniosłam brew i splotłam ręce na piersi                                                                                      -To wszystko zaczęło się jak Austin poszedł na studia. Wplątał się w różne gówna, w których ja już siedziałem od dawna. Łączyło nas zbyt dużo problemów, pewnie dlatego się zadawaliśmy ze sobą. Zawsze dziwiło mnie dlaczego ktoś taki jak on pcha się w dragi i te sprawy. Raczej nie należycie do ludzi biednych Po pewnym czasie zaczął odwalać różne akcje przez, co miał coraz więcej wrogów. Mówiliśmy mu nieraz, że w końcu oberwie, ale nie słuchał nas uważał, że może wszystko, ale jak przychodziło, co do czego to pierwszy spierdalał, a my obrywaliśmy za niego. Nienawidziłem tego, co robię, ale jak się raz w to wpadnie to nie ma już wyjścia. Ta akcja miała być moją ostatnią, Austin wisiał sporo dragów jednemu typowi, ale nie mieliśmy nic w zapasie, dlatego Chaz- nasz informator ogranął, że w compton jest opuszczony budynek, w którym jedna z mafii ma schowaną kokainę. Miałem już styczność z nimi i wiedziałem, że nam nie odpuszczą, ale Austin się uparł i pojechaliśmy. Resztę Ci już powiedziałem z tym, że budynek sam się nie zawalił. To Flacko stoi za tym-  Po tym jak Justin skończył nie wiedziałam, co powiedzieć. To mnie zmiażdżyło, modliłam się w myślach żeby to wszystko było złym snem, z którego się obudzę.
-Czy to Ty zadzwoniłeś po policję i pogotowię?- powiedz tak, powiedz tak, powiedz tak
-Nie- odpowiedział prawie szeptem, wbijając swój wzrok w ziemię. - Musiałem uciekać inaczej wszyscy mielibyśmy przejebane,a tak wezmą to za nieszczęśliwy wypadek
-Jesteś żałosny Justin! Gdyby nie Ty mój brat nie walczyłby dzisiaj o życie. To Ty powinieneś tam leżeć zamiast niego!-  wcale tak nie myślałam, ale złość wzięła górę i musiałam jakoś dać jej upust. Zostawiłam Biebera i ruszyłam do środka. Podeszłam do łóżka na którym leżał Austin, dotknęłam jego dłoni i nie wytrzymałam, wybuchnęłam ogromnym płaczem...

Justin POV

Wiedziałem, że prawda zniszczy wszystko, ale nie żałuję tej decyzji. W końcu pozbyłem się chociaż połowy ciężaru, który nosiłem przez wiele lat. 
-I jak?- usłyszałem za sobą głos Chaz'a. 
-Musimy jechać załatwić tą sprawę do końca. Jesteśmy to winni Butlerowi- powiedziałem wstając z ławki i ruszyłem do samochodu.
-Ostatni raz- powiedział Chaz zapinając pas bezpieczeństwa
-Ostatni raz- powtórzyłem i ruszyłem przed siebie.


______________________________________________________________________
Haha, pisany na szybko, więc nie jest jakiś wybitny. Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Chcę wam podziękowac za tyle wyświetleń i za każdy komentarz! <3 Wy się postaraliście i ja też się postarałam i dodałam szybciej rozdział.

8 komentarzy: